Go to content

„Dasz radę, będę za tobą tęsknić” – to jest dobry sposób na przekazywanie dziecku swoich lęków

fot. Sinenkiy/iStock

Jak minimalizować swój lęk, gdy dziecko idzie do szkoły lub przedszkola? Absolutnie podstawowy warunek to zaufanie wobec kadry. Zostawienie malucha w przedszkolu zwykle jest bardzo trudnym przeżyciem nie tylko dla dziecka, ale także dla rodzica. I to jest zrozumiałe, przecież on oddajesz pod opiekę swój największy skarb, który do tej pory był pod okiem najczulszego z opiekunów. Dlatego powinnaś być przekonana do miejsca, w którym zostawiasz swoją pociechę. Bez tego ani rusz, bo dzieci są wrażliwe i potrafią wyczuwać wszelkie wahania i niepokoje. Druga ważna sprawa to adaptacja. Jeśli dziecko ma 3-5 lat i po raz pierwszy idzie do przedszkola, to pamiętaj, że adaptacja w takim wieku powinna przebiegać stopniowo”, mówi psycholog Paulina Mierzejewska.

Jednym z najkorzystniejszych modeli jest tzw. model berliński, który zaleca, by przedszkolak oswoił się z nowym miejscem, poznał salę zabaw i nauczycieli, ale początkowo w asyście rodzica. Ten jednak po pewnym czasie zaczyna wychodzić z placówki. Najpierw na krótko – nawet na 20 minut, potem już na dłużej – na dwie, trzy godziny.

Jakie błędy popełniają rodzice podczas rozstawania się dzieckiem?

Na przykład oddają opiekunkom dzieci na rękach. Wtedy taki przedszkolak czuje się jakby odrywany od rodzica. Lepiej przyklęknąć, by maluch sam poszedł do sali zabaw. Często rodzice starają się wyjść znienacka. Wtedy ich syn czy córka są zdezorientowani, bo nie wiedzą, kiedy i czy ukochana osoba wróci.

Czasem też słyszę takie przemówienia: „Dasz radę, przetrwasz. Ja też będę miała okropny dzień w pracy i będę za tobą tęsknić, ale oboje jakoś damy radę”. To jest dobry sposób na przekazywanie… własnych lęków. Bo co jeśli syn lub córka w ogóle nie pomyślał wcześniej o tym, że będzie mu ciężko? Teraz już wie, że sytuacja jest trudna i być może nawet martwi się o rodzica, który w tej pracy okropnie się męczy.

Co jeszcze? Czasem widzę jak ojcowie i matki niepotrzebnie wydłużają pożegnanie abo wychodzą z przedszkola i obserwują, co dzieje się z ich dzieckiem gdzieś zza winkla albo przez ogrodzenie placu zabaw.

Jak najlepiej „rozgrywać” rozstanie?

Stworzyć sobie krótki rytuał: przykucnąć i powiedzieć: „Idę na zakupy (lub… idę do pracy) i wrócę po ciebie po obiadku (lub … po drzemce, po podwieczorku)”. Pamiętajmy, że trzylatki nie mają jeszcze poczucia czasu. Nie znają się na zegarze. Nie można powiedzieć im: „Wrócę o godz. 15.00″. To musi być rodzaj rozmowy obrazkowej. Natomiast w przypadku sześciolatka, który idzie zerówki albo siedmiolatka, który będzie chodził na świetlicę, warto przeprowadzić rozmowę, w której poinformujemy go, o której godzinie będziemy go odbierać. Możemy np. wytłumaczyć, jakie cyferki pojawią się wtedy na zegarku elektronicznym.

Zawsze warto jednak wziąć pod uwagę, że mimo stopniowej adaptacji dziecko może się rozpłakać przy rozstaniu. Ale jeśli po zamknięciu drzwi okazuje się, że szybko zaczyna się uśmiechać i bawić, to znaczy, że ten płacz był tylko zwykłym (prawidłowym) przeżyciem.

A potem rodzic musi zacisnąć zęby i iść do pracy…

Niekoniecznie. W modelu berlińskim z założenia rodzice mają kontakt z kadrą i zawsze mogą zadzwonić do przedszkola. A jeśli dziecko wykazuje niepokój, to mama i tata dostają wiadomość, by postarali się wcześniej odebrać dziecko. Wiem też, że dziś w wielu przedszkolach opiekunki po godzinie czy dwóch wysyłają zdjęcie bawiącego się malucha, by rodzice mieli poczucie, że wszystko jest w porządku.

Mówimy tu o modelu idealnym. Ale czy nie jest tak, że większość przedszkoli w Polsce po prostu pierwszego dnia przyjmuje dzieci i wszyscy idą na żywioł?

Takich placówek na szczęście jest już bardzo niewiele. Dziś kadra ma już świadomość, że pierwszy dzień w przedszkolu czy nawet w zerówce i w szkole jest trudny. Jeśli jednak placówka nie prowadzi działań adaptacyjnych, musimy zrobić to na własną rękę. Najpierw opowiadajmy dziecku o przedszkolu, czytajmy mu książeczki na ten temat, zabierajmy na spacer wokoło przedszkola. W pierwszych dniach starajmy się odbierać dziecko z placówki wcześniej i sami stopniowo wydłużajmy jego pobyt.

Jeśli pierwszego dnia dziecko bez przygotowania zostanie w przedszkolu na dziewięć godzin, to będzie dla niego doświadczenie obciążające. Poziom kortyzolu (wraz z odczuwaniem niepokoju) wzrośnie w jego organizmie. Potem w domu taki maluch może: złościć się, być agresywny lub zachowywać się inaczej niż do tej pory. W ekstremalnych przypadkach zaczyna się nawet moczyć w nocy i odmawia chodzenia do przedszkola. Wtedy adaptacja przebiega dłużej i staje się bardziej skomplikowanym procesem.

Co zrobić, jeśli nasz  dziecko po trzech tygodniach nadal rano płacze?

Adaptacja musi trwać, warto się do tego emocjonalnie przygotować. Ale czasem faktycznie okazuje się, że trzylatek nie jest jeszcze gotowy, bo np. nigdy nie miały doświadczenia rozstawania się z mamą. Dlatego, zanim dziecko zacznie przygodę z przedszkolem, warto zostawiać je (choć na kilka godzin) z opiekunką, babcią, dziadkiem, by miało świadomość, że kiedy najbliższy jego opiekun wychodzi z domu, to po kilku godzinach jednak wraca. By miało poczucie, że takie doświadczenie jest bezpieczne.

Jeśli  jednak nasz podopieczny po trzech tygodniach nadal płacze i niechętnie chodzi do przedszkola czy szkoły, to ja bym jednak sprawdziła, w jakim stanie psychicznym są jego rodzice, bo często okazuje się, że to oni tak naprawdę nie są gotowi na rozstawanie i czują się w tym obszarze bardzo niepewni.

Zawsze trzeba umówić się rozmowę z nauczycielami i razem szukać rozwiązań. Panie opiekunki znają też różne sprytne sposoby sprzyjające adaptacji. Warto próbować wchodzić do przedszkola w inny sposób. Nauczyciel może np. coś ukryć wcześniej w sali i dziecko po wejściu ma za zadanie szukać tego przedmiotu. Można też zmienić godzinę przychodzenia do placówki – na przykład na późniejszą, kiedy już wszystkie dzieci są obecne. Pamiętajmy jednak, że trudno znaleźć ogólną regułę, bo maluchy są różne i mają inne potrzeby.

Jeśli jestem taką zlęknioną mamą, to na co powinnam zwracać uwagę w sobie?

Rodzic musi być spokojny i przekonany co do miejsca. Jeżeli nie masz zaufania do kadry – to bez tego ani rusz. Musisz też poświęcić separacji więcej czasu. Dlatego obudź się rano wcześniej, by już w domu nie tworzyła się napięta atmosfera pośpiechu. Kiedy żegnasz się z dzieckiem, rób to bez obaw i łez, bo ono wyczuwa twój niepokój i wahanie. Po południu możesz bawić się w przedszkole, a przed sanem czytać z dzieckiem książeczki na ten temat.

Którym dzieciom będzie łatwiej adaptować się w szkole?

Tym, które mają zerówkę w oddziale przedszkolnym i tym, które, choć idą do nowego miejsca, już wcześniej uczęszczały do przedszkola. Dlatego jeszcze przed 1 września warto szukać znajomych twarzy. Zastanówmy się, czy w klasie nie ma przypadkiem koleżanki twojej córki z podwórka? A może jest kolega, którego syn poznał w parku? Jeśli się lubią, to zawsze będzie wspierające.

Jest jeszcze jeden sposób, który zwykle pomaga oswoić temat – wspólne wybranie się na zakupy: tornistra, przyborów, piórnika. Warto wszystko wcześniej poprzymierzać, rozpakować, popodpisywać i porozmawiać z synem czy córką, by starało się być pomocne i uważne w szkole. Powiedzieć, że jak innemu dziecku czegoś zabraknie podczas lekcji, to by pożyczyło ołówek czy klej. Rozrysujmy też wcześniej plan lekcji, podpiszmy zeszyty i wszystko to róbmy w pogodnej atmosferze, tak by dziecko czuło raczej ekscytację niż strach i by fajna przygoda nie zmieniła się w jakieś w stresujące przeżycie.

Nie nakręcajmy też sytuacji w takim kierunku, że jak we wrześniu szkoła się nie spodoba, to oznacza jakąś tragedię. Przecież nic nie jest ostateczne.

Koniecznie też nauczmy swojego malucha (lub napiszmy mu na kartce) numer naszego telefonu komórkowego – będzie wtedy czuł się bezpieczniej. A jeśli nadal mamy przeczucie, że dziecku trudno będzie pierwszego dnia w szkole, zapakujmy mu do plecaka ulubionego misia albo jakiś „magicznie” wspierający przedmiot (kamień, szklaną kulkę), który będzie mu przypominał, że niedługo wróci do domu. Nie wypytujmy też naszego ucznia, jak było w szkole, strzelając w niego pytaniami jak z karabinu. Pytajmy, rozmawiajmy, ale na spokojnie.

Paulina Mierzejewska

Ukończyła psychologię na Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Swoje doświadczenie w pracy z dziećmi zdobywała jako psycholog w poradniach i przedszkolach. Jest  trenerem i szkoleniowcem umiejętności szybkiego uczenia się zarówno dla dzieci jak i kadry pedagogicznej. Ukończyła kurs TUS dla dzieci z autyzmem w ujęciu poznawczo-behawioralnym. Jest psychoterapeutą dorosłych w nurcie integracyjnym, pracuje głównie z młodymi matkami, dziećmi i młodzieżą. Mama i żona.