Była gówniarą. Ale – atrakcyjna gówniarą. Nosiła obcisłe bluzki z dekoltem, krótkie spódniczki i pończochy samonośne. No i szpilki. Aha, i jeszcze długie, rozpuszczone włosy. Pachniała mydłem, świeżością i młodością. No i nie musiała jeszcze inwestować w dobry stanik.
– Dzień dobry – powiedziała, wchodząc pierwszy raz do przydzielonego jej pokoju w nowej pracy. To znaczy pierwszy raz weszła tam sama, o ósmej trzydzieści, dokładnie wtedy, kiedy zaczynało się życie w urzędzie, bo wcześniej wprowadził ją tam i przedstawił dyrektor, pan Andrzej Wroński.
Andrzej Wroński, pan na oko czterdzieści plus. Otyły. Zadbany, pachnący dobrą wodą kolońską. W garniturze. Jakiś Bytom albo Wólczanka. Szybko się dowiedziała od dziewczyn pracujących w biurze, że ma już drugą żonę i drugie dziecko. Poprzednie, chłopczyk, zostało po rozwodzie z matką. Nowa żona pana Andrzeja była młodsza od niego o dziesięć lat, znacznie gorzej wykształcona i bez pieniędzy. O tym również wszyscy wiedzieli.
– Dzień dobry – odpowiedziały cztery panie, z którymi miała pracować na co dzień. Życzliwie udostępniły jej biurko, pokazały kuchnię i toaletę i powoli zaczęły wprowadzać w tajniki pracy w urzędzie. Natychmiast poczuła, że to nie dla niej, ale wiedziała jedno – lepszej pracy w swoim mieście bez doświadczenia póki co nie dostanie. Zacisnęła więc zęby i zabrała się za przysłowiowe przerzucanie papierków.
I tak zaczęły jej mijać kolejne dni. Przyjście do pracy, kawa i kanapka, modlitwa z kwiatkami w doniczkach i wieczny spór współpracowniczek – czy można podlewać je wodą mineralną z służbowych baniaków, skoro jest to woda z kasy urzędu. Potem trochę pracy, nie przesadzajmy, umiarkowanie, wreszcie jakiś papieros i plotki na korytarzu. Po miesiącu wiedziała już wszystko. Że Kasia z pokoju 302 tkwi w nieszczęśliwym małżeństwie i jest ze swoim facetem tylko ze względu na dziecko. Że Anna ma raka i nie wiadomo, co dalej. Że Krystyna lubi wyjeżdżać nad morze, bo ucieka ze swojego domu, który jest niefajny. I wreszcie, że Marek, referendarz, jest najlepszym przyjacielem dyrektora. I że Andrzej Wroński zatrudnił go tylko dlatego, że od lat sie znali.
Była gówniarą. Atrakcyjną gówniarą.
I pewnie dlatego nie omieszkała w przerwie, przy fajce, powiedzieć Markowi półszeptem:
– Fajny ten dyrektor. Przystojny i chyba ma spora wiedzę.
Była gówniarą. Chciała dostać wyższą premię. Wiedziała, że Marek wszystko kumplowi powtórzy. Na efekt nie musiała długo czekać. Dwa dni później Andrzej Wroński wszedł do kuchni, w której w samotności parzyła sobie kawę. Zaszedł ją od tyłu, włożył jej ręce we włosy i wyszeptał:
– Ja wiem, jakie ty dziecko masz myśli… Podoba ci się dyrektor…
Zamarła. Nie wykonała żadnego ruchu. Nie zareagowała. Ze strachu dostała gęsiej skórki. Napastnik najwyraźniej to wyczuł. Wyjął ręce z jej włosów i wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.
Nie miała pojęcia, co robić dalej. Postanowiła się przyczaić, nie chodzić nigdzie sama, ani do kuchni, ani do toalety. Jeśli już musiała ruszyć się poza swój pokój, robiła to zawsze z koleżanką. W kolejnym miesiącu na pasku premii widniała kwota… zero złotych. I w kolejnym. I tak przez cały kwartał.
– Szlag – klęła w duchu, zaciskała zęby i bardzo uważnie wykonywała pracę, której coraz bardziej nie znosiła. Mijały miesiące… Dyrektor obchodził ją na korytarzu bez słowa, a w chodząc do pokoju nie odpowiadał na jej kurtuazyjne: „Dzień dobry”. Koleżanki już dawno wyczuły problem. W biurze plotkowano. Sytuacja stawała się nie do zniesienia. „Przecież mu się nie dałam” – myślała w duchu.
I wtedy wreszcie postanowiła, że po prostu, najzwyczajniej na świecie, znajdzie sobie inną pracę. I to nie gorzej, ale lepiej płatną. Pracę, która będzie lubiła. Była gówniarą. Potrafiła wykorzystać możliwości Internetu. Szukała krótko i szukała skutecznie.
Kiedy składała wypowiedzenie, dyrektor nawet nie podniósł wzroku znad biurka. Najwyraźniej nie poczuwał sie do odpowiedzialności. Na jej miejsce zatrudnił zresztą natychmiast młodą dziewczynę w zwiewnej sukience, z długimi włosami. Pachniała mydłem i świeżością.
A ona? Z radością chodzi do nowej pracy. Obcięła włosy na krótko i przerzuciła się na garsonki. I stać ją na dobry stanik.
autor: Małgorzata Szcześniak
Akcja „Kwiecień-plecień, czyli upleć nam ciekawą historię”
Zadanie konkursowe: jeśli chcesz wziąć udział w akcji „Kwiecień-plecień, czyli upleć nam ciekawą historię” prześlij do nas swoje opowiadanie, nie narzucamy formy, tematyki – napiszcie o tym, co wam w duszy od dawna, a może właśnie w kwietniu gra. Na wasze prace czekamy pod adresem: kontakt@ohme.pl. Najciekawsze z nich opublikujemy i nagrodzimy.
Prosimy o dołączenie do wiadomości poniższego oświadczenia:
Oświadczam, że jestem autorem nadesłanej pracy konkursowej oraz wyrażam zgodę na jej publikację przez portal Oh!me.Wyrażam zgodę na wykorzystanie i przetwarzanie przez Organizatora swoich danych osobowych uzyskanych w związku z organizacją Konkursu, wyłącznie na potrzeby organizowanego Konkursu, zgodnie z przepisami Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r., Nr 101, poz. 926 z późn. zm.).
Akcja potrwa od 12 kwietnia do 8 maja. Wyniki zostaną opublikowane do dnia 18 maja 2017 roku na stronie www.ohme.pl
Nagrody:
10 x zestaw książek, skłądający się z:
Steczkowscy. Miłość wbrew regule
Postawili wszystko na jedną kartę – sprzeciwili się tradycji, zasadom i kościelnej regule. Wybrali siebie i miłość. Nikt ich nie wspierał, wszyscy się odwrócili. Było ciężko, ale wygrali swoje życie.
W latach sześćdziesiątych młody Stanisław Steczkowski jest księdzem w Duląbce, niewielkiej wsi w województwie podkarpackim. Charyzmatycznym, tryskającym energią, uwielbianym przez wiernych, dyrygentem chóru przykościelnego aktywizującego parafian. Danusia Wyżkiewicz, młodsza od niego o siedem lat, mieszka w tej samej wsi i śpiewa w chórze przykościelnym. Od dawna jest zakochana w Stanisławie, okazuje się, że z wzajemnością.
Ta książka mówi o pięknej miłości, ale też o borykaniu się przez całe życie z bytem, akceptacją społeczną, Kościołem i aparatem władzy, o nieustannym życiu poza nawiasem. Jest to też opowieść o bezprzykładnej walce o uznanie tej miłości przez Kościół, o dyspensę od ślubów kapłańskich i ślub kościelny. Walce wygranej na trzy lata przed śmiercią Stanisława.
Costello. Przebudzenie
Drapieżna, bardzo zmysłowa próba zmierzenia się z cielesnością.
Czy w obecnych czasach możliwe jest pełna akceptacja własnego ciała? Czy przyjemność z własnej cielesności zarezerwowana jest dla pięknych i młodych? Co z ciałami ułomnymi, niedoskonałymi, starzejącymi się, które nasza kultura skazuje na niebyt?
Elizabeth Costello, postać wykreowana przez J.M. Coetzeego, jest znaną pisarką. Do tej pory w swoich wykładach, wygłaszanych w uniwersyteckich aulach i podczas spotkań autorskich koncentrowała się na prawach uciskanych mniejszości, słowa służyły jej do stawania w obronie Innego. Żarliwie walczyła również z zabijaniem zwierząt.
Teraz, gdy odbywa serię spotkań w Europie, odkrywa zupełnie nowy rys swojej osobowości. Zaczyna na nowo doświadczać własnej cielesności, emanuje erotyzmem, zaraża nim. Prowokuje i buntuje się przeciwko ograniczeniom, jakie w tej sferze narzuca ludziom kultura, religia, ale i język, zazwyczaj tak giętki i bogaty, a tak ubogi w opisywaniu ludzkiej seksualności.
3 x Class A Collagen Complex
4 x Detox na Maxa
2 x Detox Tea + kubek
1 x Żelkowe love
Regulamin akcji znajduje się tutaj.