Go to content

5 powodów, dlaczego nie warto porównywać obecnego partnera do swoich „eks”

girl in a gray jacket is sitting on the sofa and looking at old photos in a photo album

Te słowa ranią mężczyzn jak nóż wbity w sam środek serca! Czasem zdarza się, że w złości lub – co gorsza – z bezmyślności mamy na końcu języka gotowe porównanie: „Nie rób tak, bo tak robił mój ex” albo „Zrób coś, bo tego nie miałam w poprzednim związku”. Albo jeszcze gorzej: „Mój eks robił to sto razy lepiej od ciebie!” Stop! Nie warto i nie można! Ugryź się w język. Dlaczego takie słowa ranią mężczyzn jak nóż wbity w sam środek serca?

1. Idealny partner nie istnieje

Czasem myślę sobie, że gdybym ze wszystkich moich partnerów wzięła najlepsze ich cechy – powstałby ideał. Tomek miał mózg analityczny, co mi niezmiernie imponowało. Mateusz był świetny w łóżku, tylko z nim przeżywałam wielokrotne orgazmy. Natomiast z Andrzejem miałam najlepsze porozumienie intelektualne. Rozumieliśmy się bez słów. Artur zaś akceptował mnie bez zastrzeżeń. Był tak zakochany, że niemal wszystko mu we mnie pasowało. Śmiał się z akceptacją, kiedy popełniałam gafy. Mogłabym nawet zaryzykować stwierdzenie, że on je lubił. Z nikim się tak nie śmiałam właśnie, jak z nim. I co teraz?

Idealny partner niestety nie istnieje. Każdy to wie! Dlatego warto zejść na ziemię, pogodzić się z tym i nie bujać w obłokach. Nie ma innej rady.

2. Ideał to niestety nuda

Na pocieszenie powiem, że pewnie gdyby istniał taki ideał, to by ci się szybko znudził lub wkurzył. Dlaczego? Jeśli w związku nie ma wyzwań, jeśli nie ma sporów, albo spraw, nad którymi oboje musicie pracować, to wkrada się nuda, impas, flauta. Taka jest nasza natura ludzka. Lubimy kłopoty 🙂 Jeśli partner na wszystko się zgadza – wydaje się mdły i bez charakteru! Jeśli śmieje się z każdego twojego dowcipu – na pewno ściemnia. Jeśli zawsze jest świetny w łóżku… Nie, to przecież niemożliwe. Każdy przecież ma gorszy dzień i brak mu wtedy melodii na seks.

Moim zdaniem najfajniejszy w związkach jest właśnie ten obszar, który nas różni, który jest wyzwaniem i tajemnicą. Zaryzykuję nawet, że cudownie jest się nie zgadzać z partnerem i czasem o coś z nim sobie powalczyć. Och, to właśnie jest najlepsze!

3. Porównywanie boli okrutnie

Nauczyłam się tego. Warto trzymać na niektóre tematy język za zębami. Zwłaszcza w łóżku! Jeśli powiesz swojemu obecnemu partnerowi, że poprzedni był mistrzem oralnych pieszczot, sprawisz mu ogromną przykrość. Przykrość… to słowo tu nie pasuje. Po prostu zmiażdżysz brutalnie jego ego i nic dobrego z tego nie będzie. Lepiej podziałać kobiecymi delikatniejszymi sposobami.

Nauczyć nowego chłopaka dotyku, jaki lubisz. Czasem nie trzeba do tego nawet specjalnych słów. Wystarczy szept albo zaproponowanie mu… nowej zabawy.

4. On nie musi ci niczego kompensować

Zdarzyło ci się powiedzieć obecnemu partnerowi, np. by nie odwracał się po seksie do ciebie plecami, bo tak robił inny chłopak i ty tego nie znosisz? A może naciskałaś, żeby mówił częściej, że cię kocha, bo w poprzednim związku ci tego brakowało. Serio, tak robisz? Ja też tak robiłam i większość moich koleżanek też. A nie powinniśmy! Partner nie ma obowiązku kompensować ci traum czy to z dzieciństwa, czy z poprzednich relacji. On nie jest po to! Nie po to go „więzłaś”, by nagle wszystko naprawiał.

Naprawdę powinnaś sama zająć się swoim obniżonym poczuciem wartości i traumą po poprzednich relacjach.

5. Nie da się zmienić faceta na siłę

Wiele moich koleżanek uparcie wierzy, że uda im się „przerobić” faceta na takiego, który będzie im pasował w stu procentach. Po pierwszej chwili zauroczenia przychodzi rzeczywistość i wtedy okazuje się, że inteligentne rozmowy Adama, zaczynają cię irytować, bo zamieniają się w zarozumiałe tyrady, a praktyczny kiedyś zamiłowanie do pedantyzmu, staje się nieznośnym kompulsywnym nałogiem. Zaś idealistyczna praca na uczelni przekłada się nagle na kłopoty finansowe. Wtedy pewnie aż świerzbi cię, by powiedzieć… „A Marek umiał zarobić kasę. Bałagan mu nie przeszkadzał i nie zanudzał mnie opowieściami o sytuacji ekonomicznej w Etiopii”. Mam dwie myśli wokół takiej sytuacji.

Pierwsza – niestety nie da się Adama przerobić nagle na Marka. Druga – już zapomniałaś, że Marek owszem zarabiał, ale bałaganił tak, że szlag cię trafiał i milczał z niezrozumiałych powodów? Wtedy narzekałaś, że brakuje wam porozumienia i dlatego go rzuciłaś i wybrałaś w kontrze właśnie pedantycznego i rozgadanego Adama. Kropka!