Go to content

Zabrałam te dwa zdjęcia, no bo jak lepiej mogłam potwierdzić, że nie jestem świruską zauroczoną idolem telewizyjnym

Fot. Pixabay/Ridelmeier / CCO

To był największy zbieg okoliczności, w moim do bólu poukładanym życiu.

Byłam jak sprężyna, pracowałam w międzynarodowej korporacji finansowej, w weekendy robiłam studia podyplomowe, a po godzinach pracowałam nad formą. Lubiłam swoje doskonałe życie i nie narzekałam na brak czegokolwiek … wrażeń też mi nie brakowało, bo ich po prostu nie szukałam – tak idealne to było życie.
I przyszedł dzień, który zapamięta cały świat, a ja z dokładnością do tego w co byłam wtedy ubrana … Umarł nasz Papież. Z powodu żałoby narodowej zostały odwołane moje treningi. Miałam wolny wieczór, więc zaplanowałam go z mężem.
Byłam młodą mężatką, której wydawało się, że małżeństwo oznacza „odfajkowane” życie osobiste. Skoro było dobrze, to dlaczego miałoby się popsuć…? Niewiele rzeczy robiliśmy wspólnie, ale planowaliśmy mieć dziecko.
Byłam szczęśliwa, że spotykam się z mężem, ale jak na złość, do kompletu nieprzewidzianych zdarzeń doszedł brak telefonu, który raz w życiu zdarzyło mi się zostawić w domu. W dodatku każde z nas było przekonane o innej godzinie spotkania. Kiedy mój mąż od godziny czekał na mnie pod kinem, ja stałam w korku ze świadomością, że ominą mnie jedynie reklamy. Według mojej wiedzy spóźniłam się 15 minut, więc kiedy podjeżdżając do kina zobaczyłam odjeżdżającego męża … zapłakałam … „mój mąż kiedyś potrafił czekać na mnie pod uczelnią godzinami, a teraz zawinął się po 15 minutach”.  Nieporozumienie.
Z powodu tego nieporozumienia, wróciliśmy do domu. Rozżaleni, w końcu pokłóceni rozeszliśmy się do oddzielnych pokoi, do oddzielnych spraw. Ja zamiast być na treningu, zamiast spędzać czas z mężem, wlepiałam oczy w telewizor … I zobaczyłam Jego – moją pierwszą miłość.
Po 17 latach, w mojej głowie rozpętało się znów tamto szaleństwo …
Z wypiekami i bez zażenowania, wszystkim opowiadałam o Maćku – mężowi, który podśmiewał się ze mnie z zazdrości, rodzicom, którzy znali go z naszych wspólnych wakacji, znajomym w pracy, przyjaciółkom, które nie miały o nim bladego pojęcia, bo kto w dorosłym życiu opowiada o miłostkach z podstawówki.
Wiedziałam, że Maciek znów pojawi się w programie telewizyjnym, dlatego poruszyłam niebo i ziemię, aby dostać się na widownię. Nikt i nic nie mogło mnie powstrzymać, tak bardzo to było silne.
No i jestem, ubrana w dżinsy, czarny półgolf, czarną sztruksową marynarkę, taki korporacyjny casual i rozglądam się po widowni … – może jest ktoś z bliskich Maćka? Nie ma tam nikogo bliskiego, poza mną. Wydało mi się to smutne, a za chwilę ogromnie wzruszające.. Z pierwszymi tonami Purple Rain, serce mi mało nie wyskoczyło z piersi. Boże jaka ja byłam poruszona, jaka dumna z niego. Czułam się jak matka, która dopinguje swoje dziecko. To była wielka kumulacja emocji!
Nie mogłam odjechać z kwitkiem. Zaczekałam do końca, w korytarzu przez który przechodziło kilka „nieważnych” sław, czekałam na najważniejszą osobę, na Maćka. Stałam z dwoma zdjęciami w ręku.
Tego dnia, 17 lat po naszej letniej znajomości, jechałam kibicować Maćkowi do telewizji z zamiarem powiedzenia mu „hej, słuchaj, byliśmy kiedyś na wczasach z rodzicami .. przyjechałam po autograf, bo rozpoznałam ciebie w tv”.
Zabrałam te dwa zdjęcia, no bo jak lepiej mogłam potwierdzić, że nie jestem świruską zauroczoną idolem telewizyjnym.
Idzie! Idzie Maciek! Pomyślałam w duchu i ruszam swoim pewny krokiem, w jego stronę. Staję przed nim, przerażona i podekscytowana …
– Cześć Maćku. Jestem Monika.
Podaję mu rękę.
– Monika Pawłowska?
Nogi mi się uginają …
– To niemożliwe. Zabrałam zdjęcia z naszych wakacji sprzed 17 lat. Byłam pewna, że będę musiała ci tłumaczyć …
– Pamiętam te oczy Monika.
Jeszcze trzymamy się za dłonie…, on widzi obrączkę.
Proszę Maćka o autograf na naszym zdjęciu, na którym mamy po 12 lat.
„Mojej pierwszej miłości życia, Maciek”.

Monika Pawłowska


Akcja „Moja pierwsza miłość”

Pierwsza miłość jest wyjątkowa, to zauroczenie, motyle w brzuchu, ta szeptana na ucho przyjaciółki tajemnica. Niepewność, ciekawość i radość. Zakochując się po raz pierwszy mamy wrażenie, że unosimy się nad ziemią.

Luty to taki czas, kiedy na chwilę przystajemy w naszej miłości. Może dlatego, że nie obchodzimy Walentynek, a może właśnie dlatego, że je obchodzimy. Jedno jest pewne. W tym zimowy miesiącu o miłości myślimy bardziej niż zwykle. Dlatego  chciałybyśmy was zachęcić do wspomnienia waszej pierwszej miłości. Zakochania, zauroczenia. Odkurzenie w pamięci tych wyjątkowych chwil. To z pewnością są piękne historie.

Zapraszamy – włączcie się do naszej akcji „Pierwsza miłość”. Napiszcie do nas opisując swoją pierwszą miłość. My najciekawsze listy nagrodzimy i opublikujemy. Powspominajcie z nami <3

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski


 WEŹ UDZIAŁ W ZABAWIE TUTAJ (klik)