Rodzice, opamiętajcie się! Tego się już nie da słuchać, na to się już nie da patrzeć! Zastanawiacie się, co już tak na wstępie zaczynam krytykować? Nic innego jak wasze wakacyjne zachowanie. Tak, dobrze czytacie – WASZE! Nie waszych dzieci.
Pierwszy tydzień lipca spędziłam nad naszym morzem. Pogoda dopisywała. Od rana do wieczora z książką w ręku leżałam na piaszczystej plaży. Podziwiałam wschody i zachody słońca. Musiałam jednak każdego dnia patrzeć na wasze zachowanie. Na to, jak traktujecie swoje dzieci! Co one wam zrobiły, że tak się do nich odnosicie? Każdego dnia, na każdym kroku: zakazy, nakazy, pretensje. A ty, drogi panie przed „40”, przeszedłeś samego siebie! Krzyczałeś, wręcz wydzierałeś się na dziecko, pluskające się w morzu, tylko dlatego, że zmoczyło sobie włosy. Mało go nie uderzyłeś! Może i byś to zrobił, gdyby nie było nikogo w pobliżu. Gościu, weź się otrząśnij. Może trzeba mu było czapkę założyć?
- ZOBACZ TEŻ #ListDoRedakcji: „Ludzie, dlaczego wy nie jeździcie na urlopy osobno, tylko się ze sobą męczycie?”
„Zostaw, nie dotykaj. Zaraz popamiętasz”
Wakacje to czas, na który czekają wszyscy, ale w szczególności dzieci. Mają przecież wolne od szkoły lub przedszkola. To dla nich czas odpoczynku i zabawy, a nie nieustannych, bezpodstawnych pretensji. Oczywiście nie piszę tutaj o wszystkich rodzicach, bo większość potrafi cieszyć się wspólnym czasem i docenia to, co ma. Jednak odmieńców nie brakowało.
Niedaleko mnie, tuż za parawanem, razem z rodzicami były dwie dziewczynki. Na moje oko jakieś 4 i 6 lat. Urocze blondyneczki. Takie wiecie, do przytulania. Ale rodzice… gbury i lenie patentowane. Tylko by leżeli, z koca nie chciało im się wstać, a córkom samym nie pozwalali zbliżać się do wody. I te biedne dziewczynki, przez pół dnia prosiły na przemian: raz mamę raz tatę, by poszli z nimi do wody. Bezskutecznie. Leżeli z telefonami w ręku, a dziewczynkom „pozwalali” bawić się w piasku. Tuż nieopodal. Pół metra od nich. Serce pękało mi na pół. Nie mogłam patrzeć na to, jak dzieci na wakacjach nie mogą kąpać się w morzu. Jak ze łzami w oczach proszą o wszystko. Przestraszone, przelęknione. Przepełnione smutkiem, żalem. Negatywne emocje kipiały, a ich oczy błagały o zainteresowanie. Widać, że tego bardzo potrzebowały.
W końcu po 4-5 godzinach matka się zlitowała, ojciec nawet nie ruszył się z koca. Ale gdy kobieta weszła z córkami do wody, dopiero się zaczęło. „Nie chlap siostry, będziesz miała karę! Nie wyławiaj muszelek z morza, zostaw, nie dotykaj! Zaraz popamiętasz”. A tata… ukradkiem raczył się piwkiem za parawanem. Ojciec roku, no ale matka nie lepsza. Serce się kraje, że tacy ludzie mają dzieci!
„Nie chlapcie mnie wodą gówniarze”
Przez kilka dni był spokój, nie spotkałam na swojej drodze takich, którzy źle traktowali dzieci. Jednak dwa dni przed wyjazdem… Masakra, gorzej niż źle! Rodzina, na pozór normalna – rodzice, córka i syn. Pani elegancka, duży kapelusz, markowy strój, klapeczki z puszkiem… Tata świecił z daleka złotym zegarkiem i sygnetem. Wszyscy razem weszli do wody, zaczęli kąpać się niedaleko mnie. Matka tylko pilnowała, by fryzura i makijaż się jej nie popsuły. Co za wariatka maluje się na plażę?! Nieustannie krzyczała na dzieci: „Uważajcie, nie chlapcie mnie wodą, bo nie dostaniecie dzisiaj lodów i frytek. Ile razy mam powtarzać? Czego wy gówniarze nie rozumiecie?!”.
Ojciec albo udawał, że nie słyszy, jak matka odzywa się do jego dzieci, albo też miał na wszystko wywalone. Dziewczynka prosiła, żeby razem pograli w wodzie w piłkę, ale nie było o tym nawet mowy. „Bawcie się sami albo wracamy do domu i to natychmiast!”, usłyszały dzieci. Ale jak miały się bawić, skoro nie mogły się oddalić od rodziców, nie mogły chlapać wodą, nie mogły grać w piłkę, a ojciec nie wykazywał żadnej inicjatywy? Inne dzieci pływały, skakały, pływały na różowych, pompowanych flamingach. A ta dwójka była jak w więzieniu! Dzieci, które wyjechały na wymarzone wakacje, mogły jedynie spokojnie spacerować sobie nad brzegiem morza, bo inaczej spotka je kara!
Ludzie drodzy, co wy wyprawiacie? Ja nie wiem, co wy macie w głowach? Rozumiem, że możecie być bardzo zmęczeni, zwłaszcza po półtorarczonej pandemii i siedzeniu w mieszkaniu z maluchami, które nie chodziły do przedszkola ani do szkoły. Rozumiem. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, podminowani, wybuchamy częściej, nie panujemy nad emocjami. Ale bez przesady! Przecież to jest agresja! Nie bijecie dzieci, ale ranicie: słowem, gestem, zakazem. Jakoś specjalnie się to nie różni – zadajecie ból.
Po co zabieracie dzieci na wakacje, skoro nie chcecie sprawić im tym przyjemności? Skoro sami nie widzicie w tym przyjemności? Po co wyjeżdżacie, jeśli to będzie dla Was udręka? Jeśli sami nie odrywacie się od własnych telefonów?
Tak, czas wakacji i rodzinnego urlopu to zdecydowanie czas próby…