Go to content

Albo grubo, albo wcale, czyli urlop zniszczy każdego (Polaka)

Jastarnia, fot. ewg3D/iStock

Też macie wrażenie, że urlop to dla Polaka to stres, pretensje, niezadowolenie, czas na publiczne rozwiązywanie rodzinnych konfliktów, których źródeł szukać w latach 90. ubiegłego wieku, a jednocześnie – w jakiś schizofreniczny sposób – czas, w którym jest się KRÓLEM ŻYCIA. Za nic mamy dobre maniery, przepisy prawa, czy zwykłą przyzwoitość. Albo grubo, albo wcale – w każdym aspekcie to motto Polaka na wakacjach.

Smród, brud i malaria

Naprawdę, k…, nie można wziąć papierka/butelki/pudełka/patyczka/kapsla/maseczki/bułki/ogryzka/petów i wyrzucić do śmietnika. Widziałam na własne oczy, jest tych kubłów naprawdę sporo. Spoko, nie musisz latać z każdym, ale zbierz je wszystkie, jak schodzisz z plaży czy szlaku.

Inżynieria lądowa na plażach, czyli parawaning

Miejmy ten temat z głowy. Na początek dla przypomnienia: parawan służy do osłonięcia się przed wiatrem. Najczęściej wystarcza nieduży. Tymczasem polskie plaże podzielone są parawanami na mieszkania z trzema sypialniami. Nie jest łatwo się wpasować pomiędzy ze swoim małym kocykiem i książką.

Ale nie brak miejsca jest w parawaningu najgorszy, bez przesady – plaże mamy naprawdę zacne. Problemem, a raczej kłopotem jest to, że parawany dają poczucie prywatności. Niestety jest ono bardzo złudne. Niestety traktujemy je jak inkarnację własnego mieszkania z grubymi ścianami, albo domu, w którym nie mamy sąsiadów.

„Cała plaża śpiewa z nami”

Swojskie i sentymentalne Lato z radiem, składanki przebojów muzyki chodnikowej, najnowsze kompilacje DJów z klubów typu Energy czy w końcu to, z czego jesteśmy znani na świecie, czyli muzyka metalowa. Tak brzmią polskie plaże nad morzem, jeziorami i te miejskie. Technika poszła do przodu, bardzo fajnie, że jako naród za nią nadążamy – serio, duma! Ale, do cholery jasnej, słuchaj sobie radyjka tranzystorowego w domciu, zostaw tam też – stanowczo apeluję – boomboxa i bezprzewodowe głośniki wielkości mopsa. A jeśli męczy cię szum morza, polecam słuchawki – to też cud techniki!

Alkohol

Chciałabym mieć pod ręką jakieś fajne przysłowie, ilustrujące imperatyw, jaki kieruje polskim mężczyzną w kwestii alkoholu. Na plaży. Od rana. Coś w stylu „kto nie pije w juwenalia, temu zgniją genitalia”. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że oni to robią w ramach jakiegoś atawistycznej walki o przetrwanie. Wchodzi na plażę rodzina – rozkładają wspomniany parawan, wyciągają kanapki, wiaderka i łopatki, radio (o tym niżej) i kratę piwa. Albo sześć. Charakterystyczny dźwięk „tsss” rozlega się co i raz zza różnych parawanów.

No i oczywiście spoko, nie bronię ludziom pić. Ale od rana na słońcu? Kiedy masz pod opieką małe dzieci i włazisz z nimi do wody? No nie wiem, powiedzmy, że mam wątpliwości…

Dodam jeszcze papierosy. Zwykłe i elektroniczne. No pozdrawiam, naprawdę…

Łeba, fot. Antagain/iStock

Kochanego gołego ciała na deptaku nigdy dość

Miasto Sopot kilka lat temu wprowadziło mandaty za paradowanie bez koszulki poza plażą. I brawo. Nie ma bowiem nic gorszego, niż spocone, opiaszczone ciało w mokrych gaciach, ocierające się o ciebie, kiedy wsuwasz ze smakiem smażonego dorsza czy gofra z owocami, bitą śmietaną, polewą i cukrem pudrem. Albo stoisz w kolejce i czujesz, że koleś za tobą, a raczej jego wielki brzuch, jest stanowczo za blisko…

Albo jak oglądasz te dzieła sztuki tatuatorskiej, których z jednej plaży w Kołobrzegu wystarczyłoby na 365 dni prężnej działalności fanpage’a Janusze Tatuażu. Małych powstańców widziałam więcej, niż ich naprawdę było… Serio – weź się odziej, jeden z drugim! I nie rób dziar za kratę piwa. Dziękuję.

„Ludzie to są, powiem ci, Janinko”

Pogoda nie taka, piasek nie taki, woda za zimna, ludzi za dużo, słońce nie z tej strony, wiatr hula, leci helikopter, rybka była niedobra, drogo, na pokaz… No i to wszystko należy najpierw wyartykułować głośno rodzinie, a później obdzwonić tę część krewnych i znajomych, którzy akurat na kocyku z nami nie leżą. Mamy więc prawdziwy festiwal biadolenia i narzekania plus obgadywania teatralnym szepetem „baby w takim kostiumie, że cała dupa na wierzchu”, piętrowe historie medyczne ze szczegółami, których nie powstydziłby serial „Ostry dyżur” (pamiętacie to?).

Durne komentarze i seksizm

No i to już nie jest zabawne.  Na wielu plażach leżałam, po wielu spacerowałam brzegiem morza, ale tylko na naszych czuję się zawstydzona swoim wyglądem. A od tego roku jeszcze wyglądem swoich nastoletnich córek. Ostentacyjne gapienie się na 15-latki w bikini? Proszę bardzo, tatuś „pilnujący” bawiącego się przy brzegu dziecka i tępy wzrok, który znamy chyba wszystkie – serio, rzygać mi się chciało. Wulgarne komentarze? Proszę bardzo – trzech młodzian na ręcznikach opowiada, co i jak zrobiłoby tej „suce” w błękitnym stroju.

Jest i druga strona, a jakże! „Ale wieloryb, wzywaj Greenpeace, hehe!”

Rewal, fot. ewg3D/iStock