Go to content

To nie histeria, ktoś znowu rozpalił ogień pod wielkim kotłem. Jestem wściekła w swojej bezsilności

Fot. iStock / Claudiad

Jestem wściekła. Wściekła z bezsilności. Chcę krzyczeć i drapać. Chcę, żeby mój krzyk i krzyk wielu ludzi dotarł tam gdzie powinien, do tych, którzy jeszcze nie są skażeni, którzy tkwią w zawieszeniu, nie zajmują żadnego stanowiska, uważają, że ich to nie dotyczy.

Minęły dwa dni od uroczystości w Auschwitz. Dwa dni temu wszyscy w mediach społecznościowych podawali sobie słowa Mariana Turskiego – ocalałego z obozu, który mówił, że Auschwitz nie spadło z nieba, dreptało małymi kroczkami. Mówił: “Przenieśmy się na chwilę myślami, wyobraźnią we wczesne lata 30. do Berlina. (…) I oto jednego dnia w tych wczesnych latach 30. na ławkach pojawia się napis: „Żydom nie wolno siadać na tych ławkach”. Można powiedzieć: nieprzyjemne, nie fair, to nie jest OK, ale w końcu jest tyle ławek dookoła, można usiąść gdzieś indziej, nie ma nieszczęścia. (…)

Potem w pływalni pojawił się napis: „Żydom zabroniony wstęp do tej pływalni”. Można znów powiedzieć: nie jest to przyjemne, ale Berlin ma tyle miejsc, gdzie można się kąpać, tyle jezior, kanałów, prawie Wenecja, więc można gdzieś indziej.

Jednocześnie gdzieś pojawia się napis: „Żydom nie wolno należeć do niemieckich związków śpiewaczych” (…) Potem pojawia się napis i rozkaz: „Dzieciom żydowskim, niearyjskim nie wolno bawić się z dziećmi niemieckimi, aryjskimi”. Będą się bawiły same. A potem pojawia się napis: „Żydom sprzedajemy chleb i produkty żywnościowe tylko po godzinie 17”. To już jest utrudnienie, bo jest mniejszy wybór, ale w końcu po godzinie 17 też można robić zakupy”.

Niemal sto lat temu – wcale nie tak dawno, wszyscy zaczęli przyzwyczajać się do myśli, że można kogoś wykluczyć, stygmatyzować, alienować. I kiedy my z takim namaszczeniem przekazywaliśmy sobie te słowa, podkreślając: “Nie bądźmy obojętni”, radni łódzkiego sejmiku przegłosowali  Samorządową Kartę Praw Rodzin, promowaną przez Ordo Iuris, która jest wypadkową dotychczasowych deklaracji stref wolnych od LGBT. Co to oznacza?  Że całe województwo łódzkie dołącza do strefy wolnej od LGBT, do strefy wykluczenia, alienacji i stygmatyzacji. Widzieliście już żółte tabliczki przy wjeździe do niektórych miejscowości? Tabliczki, które informują, że pedałów, lesb, transseksualistów i innych dziwadeł nie przyjmują, że oni nie są mile widziani, że jak pojawią się w mieście, to ryj im obiją, wyzwą, a pani w sklepie może odmówić im sprzedaży chleba?

Przesadzam? Serio? Auschwitz tuptało małymi kroczkami. Narastała nienawiść i niechęć – to jedno, ale nieme przyzwolenie całej rzeszy ludzi sprawiło, że nie sposób było tego zatrzymać, tej narastającej fali agresji, przemocy. Ci, którzy stali z boku nie zrobili NIC. Tak jak my dzisiaj. Milczymy. Bo to temat niewygodny, bo może faktycznie coś jest na rzeczy, bo może to całe LGBT zagraża naszym dzieciom, bo za całą tą “ideologią” kryją się zboczeńcy i pedofile. STOP. Nie dajmy się zgnieść tej szerzącej nienawiść propagandzie.

Pomyślcie, że to dotyka wasze dziecko. Być może ono nie jest gejem, lesbijką, ale może ma koleżanki i kolegów homoseksualnych. Może kiedyś, za kilka lat na studiach zostanie dotkliwie pobite na rynku jakiegoś miasta za to, że “prowadza się z pedałami i pewnie lubi ruchać małe dziewczynki i chłopców”. Nie, nie odwracajcie głowy, nie zatykajcie uszu, nie uśmiechajcie się pod nosem uznając to za histerię.

Boję się o moje dzieci, o to w jakim świecie przyjdzie im żyć. Że być może za chwilę usłyszą, że ci, którzy chcą się uczyć języków obcych to zdrajcy ojczyzny, że może znowu tych chcących się kształcić będzie się uważać za zagrażających niepodległości ojczyzny. Mają myśleć o tym, żeby stąd wyjechać, nie zostawać w kraju, w którym jesteśmy obojętni, bo wydaje nam się, że to nas nie dotyczy?

Rozmawiacie z dziećmi o nas, o kolorowym społeczeństwie, które zawsze takie było. Zawsze wszyscy się różniliśmy w światopoglądzie, wyznaniu, w swojej seksualności. Na wielu poziomach. Uczycie swoje dzieci, żeby nie były obojętne? Żeby reagowały, gdy komuś dzieje się krzywda, gdy ktoś dziś obok nich jest prześladowany przez rówieśników? Mówicie im, że hejt w sieci jest żadną drogą do fejmu? Czy może mówicie, że lepiej się nie wtrącać i “od problemów trzymać się z daleka”? A może nic was nie interesuje poza ocenami, słupkami rankingów i możliwością wzrostu waszej wypłaty?

Chcę krzyczeć. Chcę by słowa Mariana Turskiego były wypisane na wszystkich możliwych murach naszych miast. By zamiast żółtych tabliczek, pojawiły się te z napisem “Nie bądźmy obojetni”. Auschwitz nie spadło z nieba… Sami sobie zgotowaliśmy taki los. Ktoś ponownie rozpalił ogień pod wielkim kotłem.