Go to content

„Jestem karlicą, nie wstydzę się tego”. Odważna i bezkompromisowa, inna. Anna Dzieduszycka

Anna Dzieduszycka. "Sukienka"
Anna Dzieduszycka, fot. kadry z filmu "Sukienka"

Optymistycznie nastawieni do życia, życzliwi, a jednocześnie ponadprzeciętni i nie dający się wcisnąć w żadne ramy. Tacy, według horoskopu, są ludzie urodzeni 12 grudnia. Opis ten idealnie pasuje do Anny Dzieduszyckiej, aktorki, o której głośno jest przy okazji nominacji do Oskara krótkometrażowego filmu „Sukienka” w reżyserii Tadeusza Łysiaka. „Sukienka” Oscara nie zdobyła, ale nominacja to gigantyczny sukces.

 

S jak sukienka

Sukienka ma dekolt do ramion, zaprojektował ją Tomasz Ossoliński. To w jego projekcie Anna Dzieduszycka wystąpiła na oscarowej Gali. Na Facebooku Warszawskiej Szkoły Filmowej kilka dni przed galą pojawiły się zdjęcia z przymiarek. Tam sukienka była czarna, na czerwonym dywanie aktorkę zobaczyliśmy jednak z pięknej zieleni. Ale nie o tę dosłowną sukienkę tu przecież chodzi. Tadeusz Łysiak, twórca filmu, wciąż powtarza, że kompletnie się nie spodziewał takiego sukcesu.

„Mam wrażenie, że to sen. Przecież to był film studencki, zrobiony na zaliczenie drugiego roku studiów. I nagle, dwa lata po zrobieniu tego filmu, jesteśmy nominowani do Oscara. Szok”.

K jak karłowatość

Julia (to właśnie ją gra Anna Dzieduszycka) jest osobą niskorosłą. Pracuje w przydrożnym hotelu na prowincji, w którym od czasu do czasu zatrzymują się tylko kierowcy tirów. Julii doskwiera samotność – odczuwa potrzebę kontaktu z innymi ludźmi, a także fizycznej bliskości mężczyzny. W hotelowym barze poznaje Bogdana (w tej roli Szymon Piotr Warszawski), który zaprasza ją na randkę. By zauroczyć mężczyznę, postanawia kupić sukienkę, w której będzie wyglądała seksownie.

O czym jest ten film? Teoretycznie o tym, jak żyje niskorosła kobieta. Jak boli ją świat i jak świat ją rani. Reżyser nas nie oszczędza. Tu nie będzie szczęśliwego końca. Będzie obsesja, będzie szaleństwo, będzie ból.

Z drugiej strony twórcy mówią, że przecież ta historia jest uniwersalna. Bo mówi o pragnieniach, samotności, niespełnieniu.

Dziennikarze pytają: Jest pani jak Julia? Dzieduszycka odpowiada: Nie, to nie jestem ja. Ale zdarza się, że ktoś rzuci: nie pal, bo nie urośniesz. Zdarza się też, że myśli, jak bohaterka, że „chciałaby mieć normalne ręce, a nie skrzydełka”. W takich momentach, kiedy nie może, na przykład, dosięgnąć do bankomatu, czy klamki w publicznej łazience. Gdy nie może samodzielnie zapisać się do lekarza, bo lady są za wysokie i musi obcym ludziom podawać dokumenty i prosić ich o pomoc.

I gdy nie potrafi sama zapalić światła. A wystarczyłoby obniżyć włącznik.

Zdarzyło jej się też kochać bez wzajemności i cierpieć. „Ale nie, nie jestem dziewicą, jak Julia”.

W wywiadach powtarza: „Jestem w filmie ikoną inności, ale w życiu wcale nie czuję się inna. Niektórzy mnie pytają: „Jak sobie radzisz?”. Jak mam sobie radzić? Przecież od zawsze taka jestem, więc sobie doskonale radzę. Podkreślanie inności ją razi, a z drugiej strony bawi. sama o sobie mówi, że jest „karlicą” i nie przeszkadza jej, gdy ktoś ją tak nazywa. „Z drugiej strony, czy mówimy do kogoś grubas?” zastanawia się.

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez PISF (@pisf_pl)

W jak wiara

Nie pamięta, ile szpile wbiło jej życie, bo woli trzymać się tego, co dobre. Może zawdzięcza to swojej rodzinie?

„Kiedy rodzisz się taki jak ja, wiara w to, że możesz jakoś pokierować swoim życiem, jest, delikatnie mówiąc, mniejsza niż u innych dzieciaków. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz wpisałam w wyszukiwarkę Google „karlica”, to pierwsze, co mi wyskoczyło, to były jakieś chamskie wulgaryzmy. Miałam wtedy 12 lat i chciałam się dowiedzieć, jak żyją tacy jak ja. I nie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Pamiętam, że mama mnie wtedy mocno przytuliła i powiedziała: Anka, to ty kierujesz własnym życiem. Wtedy wydawało mi się, że to nieprawda. Nie wiem, jak żyją inni, ale moje życie jest wspaniałe i mam ogromne szczęście do otaczających mnie ludzi. Ciągle doświadczam czegoś inspirującego, wciąż jestem w ruchu. Fascynowały mnie ptaki, więc znalazłam pracę w papugarni. Bardzo lubię ciekawe projekty i pracę z ludźmi; jednym z moich szalonych projektów był Dom Grozy „Fear Zone”, gdzie przez dwa lata „straszyłam”. Później zaczęłam grać w teatrze. Tak jak mówiłam, najważniejsze dla mnie jest podejście do życia i do ludzi. Jak mam marzenia, to po to, żeby je realizować” mówiła Dzieduszycka w wywiadzie dla Polityki.

„Kocham kino i teatr, odkąd pamiętam. Mój wujek Ryszard Nawrocki był aktorem Teatru Polskiego w Warszawie. Podkładał też głos w bajkach – był Trybikiem w „Pięknej i Bestii”, Królikiem w „Kubusiu Puchatku” czy Panoramiksem w „Asteriksie i Obeliksie”. Dlatego uwielbiałam bajki. Z kolei moja ciocia, która ukończyła arabistykę, opowiadała mi dużo arabskich baśni. Mój brat pisał książki fantastyczne i bajki dla dzieci. Uciekałam w wymyślone światy. Dzięki rodzinie miałam dużą wyobraźnię. Świat filmowy zaczęłam zgłębiać, będąc już nastolatką” mówiła w wywiadzie dla portalu kobieta.pl. Tam też opowiedziała o ojczymie, z którym kochała oglądać filmy, a potem długo o nich dyskutować.

Uwielbiała Brada Pitta i innych hollywodzkich aktorów. Wtedy do głowy jej nie przyszło, że kiedyś trafi do Los Angeles, pozna Bena Afflecka, czy inne gwiazdy. Choć, jak mówi, najbardziej w Hollywood fascynują ją samochody. „Od ośmiu lat mam prawo jazdy. Moim planem jest kupienie sobie na emeryturze starego hummera. Mój znajomy zrobi mi ruchome schodki, żeby było mi wygodnie. Będę przyjeżdżała po dzieci moich chrześniaków i mówiła: „Chodźcie. Ciotka was przewiezie!”. To jest moje marzenie” wyznała.

Gdy Tadeusz Łysiak pokazał jej scenariusz sukienki, śmiała się. Scenariusz jej się podobał, ale momentami przedstawiał historię Julii stereotypowo. „Były płytkie teksty albo klepanie po główce, które miało pokazywać inność bohaterki. Dużo rozmawialiśmy, oboje zmienialiśmy się dla tej historii; chcieliśmy pokazać na ekranie naturalne emocje”.  I to obojgu się udało.

Ceremonia wręczenia Oscarów odbędzie się 27 marca.