Go to content

Pozwól sobie na upadek. Czasem inna perspektywa pozwala dostrzec nowe możliwości

Fot. Pixabay / CC0 Public Domain

Nie ma ludzi totalnie zadowolonych ze swojego życia. Przynajmniej ja nie spotkałam  jeszcze osoby, która żyłaby życiem  idealnym. Masz świetną pracę, ale wkurza cię mąż. Masz fajnego męża a dla odmiany drzesz koty z teściową. Twoje dzieci są super mądre, ale chorują, albo na odwrót, zdrowe konie, tylko leniwe. Zawsze coś. Nie jesteśmy manekinami, bez woli i możliwości, ale łatwo przychodzi narzekanie na wszystko: “Wiesz, w sumie to nie jest źle, ale przydałoby się większe mieszkanie /nowe auto/ schudnąć parę kilo.”

Fajnie, jeśli zmiany wynikają z chęci

Patrzysz na salon i myślisz: “Rany, nuda, ciągle to samo, czas zrobić jakiś remont”. Po czym  robotę zlecasz mężowi, sama z zadowoleniem spoglądając na efekt końcowy. Jednak jeśli stoisz przed wizją życiowej rewolucji, przygotuj się na ofiary!  Los nic darmo nie daje, czasem wręcz sponiewiera, odbierając najważniejsze. Znasz smak bezrobocia, kosztownego leczenia, czy traumatycznego rozwodu? Jeśli nie, to jesteś szczęściarą,a jeśli tak, doskonale wiesz, co tak naprawdę straciłaś. I że zrobisz wiele, by to odzyskać.

Jak się coś rozwala, trudno przyglądać się temu ze spokojem

Więc działasz, bo chcesz wrócić do normalności bez pytań w stylu “a co ty tak zmizerniałaś, chora jesteś czy mąż ci po nocach spać nie daje?” Większość zapyta o to bardziej z ciekawości, niż ze szczerej troski. A taka ciekawość boli cholernie! No bo jak tobie może być, skoro zostałaś bez pracy, a musisz dalej płacić za czynsz, nakarmić czymś dzieci? Albo twój ukochany mąż, w którego byłaś zapatrzona jak w obrazek, wybrał sobie na nową partnerkę model wcale nie lepszy, ale za to w rozmiarze 36! Mimo, iż latami zapewniał, że kocha rubensowskie kształty. I zamiast szukać sensu życia, masz ochotę z okna skoczyć, a na pytania “a co się właściwie stało?”, dać komuś w twarz.

Co robić, gdy jest naprawdę ciężko?

Na chwilę odpuścić, skupić się na sobie. Dostrzec nowe perspektywy! “Upadek” nie musi być końcem wszystkiego. Bo może miałaś pracę dobrze płatną, ale wykańczającą psychicznie? Przykładałaś się, tłukłaś nadgodziny, wychodziłaś rano, dzieci jeszcze spały, kiedy wracałaś, już spały. Zwolnienie z pracy, której wszystko poświęcasz, jest niczym kopniak w twarz z półobrotu, ale coś za coś. Na początek zyskasz czas, którego dotąd nie miałaś i nowe możliwości, o których siedząc po godzinach nawet byś nie pomyślała. Potrzeba matką wynalazku, więc usiądź, weź kartkę i długopis, wypisz plusy i minusy danej sytuacji. Brzmi banalnie? Może, ale się sprawdza, nic lepszego nie możesz zrobić, niż chłodno spojrzeć na sprawę. Bolesny upadek może być wstrząsem, który otworzy ci oczy na to, co tak naprawdę jest do szczęścia potrzebne.

Znam przykłady kobiet dojrzałych, pragnących szczęśliwego życia, które zdecydowały się na zmiany lub tymi zmianami zaskoczył je los. Bo przykładowo miały dość nudnej, tej samej pracy, w której prawdziwy urlop był tylko mrzonką, wiecznie podpiętej pod system  pani kierownik. Efekt? W desperacji owa kierowniczka złożyła rezygnację, z dziką satysfakcją oglądając szefa po raz ostatni. Bez pomysłu co dalej, za to z czasem zyskanym na przemyślenia. Mądrze? Nie mam pojęcia, ale dzięki temu, teraz realizuje swoją pasję, przy okazji rozkręcając własny biznesik.

Inna miała dość małżeństwa. Ale nie z nudów, tylko z obrzydzenia do farsy, którą tak uporczywie podtrzymywała, sprawiając wrażenie szczęśliwej żony. Owszem, niczego jej nie brakowało, poza wiernością męża. I to dopiero musiał być ból, gdy pewnego pięknego dnia obudziła się wiedząc, że to naprawdę koniec i nic poza dziećmi jej nie zostało. Podniosła się z kolan, z szarej myszki, niepracującej matki, zmieniając się w pracującą superwoman. Czy jest jej teraz lepiej? Tego nie wiem, na bilans życia “po rozwodzie” dopiero przyjdzie czas. Ważne jest to, że dostrzegła szansę dla siebie i z niej skorzystała. Bo gdyby nie odejście męża, dalej tkwiłaby w tym  samym  punkcie licząc umykające lata i szanse.

Ja nie jestem ryzykantką, więc zalecałabym ostrożność w rozpalaniu życiowej rewolucji. Co ty zrobisz? Nie dowiesz się, dopóki życie nie postawi cię w takiej sytuacji. Mówi się, że “jest ryzyko, jest zabawa”, tylko pamiętaj, że ryzykując wszystko dla bliżej nieokreślonych pragnień, możesz zostać z niczym. Tak jak nie mając nic do stracenia, możesz zyskać “wszystko”.