Go to content

Odpowiedz sobie na pytanie, w jakim świecie chcesz żyć. W takim, gdzie z kałasznikowem wprowadzasz pokój?

Fot. iStock / Jax71

Świat stawia przed nami kolejne wyzwania. O reakcjach na zagrożenie, o tym dlaczego jedyni płaczą, a inni nienawidzą słysząc informacje z Paryża oraz czy istnieje idealny sposób na radzenie sobie z brakiem poczucia bezpieczeństwa rozmawiamy z psychologiem Izabelą Barton-Smoczyńską, która na co dzień pomaga ludziom po traumatycznych wydarzaniach.

Ewa Raczyńska: Jak reagujemy w sytuacji zagrożenia?

Izabela Barton-Smoczyńska: Na to pytanie nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy np. w czasie pokazów lotniczych czy na lotnisku spada samolot. Obserwujemy ludzi którzy widzą katastrofę. Część z nich zaczyna coś robić – uciekać, dzwonić po pomoc, ci są nastawieni na działanie. Inni zaczynają płakać, przytulać się, rozmawiać z innymi. Są empatyczni, identyfikują się z cierpieniem. Jest też grupa, która, gdyby zrobić zdjęcie, stoi z otwartą buzią, zamiera. Nie wykonuje żadnego ruchu…

Można to przenieść na nasze reakcje wobec tego, co wydarzyło się we Francji?

Tak. Tyle, że na to, w której z wymienionych grup się znajdziemy mają wpływ nasze osobiste kompetencje, czyli umiejętności, które pozwalają nam pracować nad własnym osobistym rozwojem. Możemy tu rozmawiać o dwóch obszarach. Jeden z nich to takie myślenie o sobie i świecie, gdy zakładamy okulary pod tytułem: „Chciałbym, żeby tak było”, okulary przez które patrzymy na świat. Ten nasz „idealny” świat, to taki w którym zaspokajane są nasze i bliskich potrzeby, są realizowane cele i marzenia. Na przykład matka pragnie, by dzieciom żyło się jak najlepiej i bezpiecznie. W momencie, kiedy to nasze wyobrażenie zostaje zaburzone, reagujemy emocjami, które nazywane są depresyjnymi. Jest to przygnębienie i smutek, pewien rodzaj wycofania się w siebie wewnątrz ale i potrzeba zrozumienia sytuacji, w jakiej znaleźli się inni ludzie, współodczuwanie…

Czyli jesteśmy w grupie, która się przytula…

Wtedy identyfikujemy się z tymi, którzy cierpią, którzy stanęli w sytuacji zagrożenia. Mamy wówczas silną potrzebę bliskości, która popycha nas do bycia z innymi, w ten sposób wyrażamy nasze emocje. Takie zachowanie chroni nas przed negatywnymi konsekwencjami stresu. To dobre działania. Zaspokajając chęć przynależenia do jakieś grupy, potrzebę relacji czy głębokiej empatii niwelujemy poczucie zagrożenia. Takie działania, u których podstaw leży potrzeba bliskości i współodczuwania chroni nas przed paniką i strachem a jednocześnie powoduje nasz rozwój. Pozwala później w racjonalny sposób ocenić to, co się dzieje, bez wartościowania i sztywnego i schematycznego oceniania.

Ale są wśród nas i ci, którzy w sytuacji zagrożenia nie współodczuwają…

Informacja taka, jak ta z Paryża, zaburza nam obraz idealnego świata. Świata, w którym możemy pracować w różnych społeczeństwach, jeździć na wakacje, poznawać inne kultury. Wówczas zakładamy okulary pod tytułem: „Jak powinno być”. Przez nie widzimy świat, w którym obowiązują normy i zasady. Jeśli nie są respektowane, świat nie jest taki, jak powinien być, to we mnie powstają inne emocje. Pojawia się lęk, strach, poczucie zagrożenia. I właśnie, by zniwelować te lęki, muszę podjąć jakieś działania, które mi w tym pomogą . Jednak ten rodzaj działań skoncentrowanych na eliminowaniu lęku, nie będą prowadzić do rozwoju, a jedynie będą zaspokajać potrzebę bezpieczeństwa, chęć przywrócenia spokoju, powrotu do miejsca, w którym byliśmy wcześniej. Kiedy ruszam do działania pod wpływem lęku, odzyskuję w najlepszym przypadku tylko spokój. Wracam do punktu, w którym byłam przed jego odczuwaniem.

Czy ten lęk tłumaczy język nienawiści?

Efektem niwelowania lęku jest odzyskanie kontroli, czego produktem ubocznym jest szybki podział świata na dobry i zły, a także potrzeba wyeliminowania źródła zła. I wtedy pojawiają się komentarze: „Won stąd”, „Terroryści to uchodźcy” – wówczas bowiem generalizujemy. Nie ma w nas współodczuwania, idziemy w myślenie normatywne, sięgamy do reguł: „Sami sobie są winni”. Jesteśmy krytyczni, negatywnie oceniający, wartościujący. Podstawą tych emocji jest lęk, za którym stoi silna potrzeba odzyskania bezpieczeństwa. Czyli, jak wyzwę uchodźców od najgorszych, to może nikt ich tu nie wpuści i będzie spokojnie.

Boimy się, bo myślimy o wojnie?

My cały czas żyjemy w narracji powojennej, naszym rodzicom przekazano lęk przed wojną. Dlatego bardzo szybko rezonujemy lękiem na zagrożenie.

Tylko jak poradzić sobie z tym strachem?

Żeby sobie poradzić, trzeba oswoić, poznać, nazwać, wiedzieć co jest jego głównym źródłem. I wtedy szukać rozwiązania. Bo forma odzyskania kontroli przywraca tylko, to co było. Niweluje poziom emocji lękowych, które sprawiają, że wartościujemy, oceniamy i stygmatyzujemy. To jest znak, jak bardzo duży jest poziom niepokoju i lęku, a ludzie w strachu będą zachowywać się w tylko jeden sposób: będą dążyć do odzyskania poczucie bezpieczeństwa. W grupach szkolnych w takich sytuacjach szukany jest kozioł ofiarny, tu dzieje się to na większym obszarze. Chcemy znaleźć i jasno określić, co i kto odbiera nam poczucie bezpieczeństwa i źródło zagrożenia zlikwidować.

Jeśli będziemy patrzeć przez okulary lęku i szukania bezpieczeństwa pod jego wpływem, to nie zbudujemy dialogu, nie będzie porozumienia, nowych rozwiązań. Będzie jedynie chęć powrotu do tego co było, a po taki zdarzeniach jak w Paryżu nie da się już tego zrobić. Jeśli chcemy się otworzyć na świat partnerstwa i dialogu to musimy ze sobą rozmawiać, pogodzić się z tym, że ludzie będą popełniać błędy, podejmować złe decyzje.

Więc mamy tolerować spiralę nienawiści, którą nakręcają ludzie żyjący obok nas, którzy mówią: „Dajcie mi broń, a ja ich powystrzelam” w domyśle uchodźców, muzułmanów?

Jedną rzecz która trzeba robić to: rozmawiać, nazywać, poznawać emocje i mówić: „To jest lęk”. W lęku myślimy inaczej. A gdyby spytać: „Gdyby nie było lęku, jakbyś się zachował?”. Mamy prawo mówić, że nie akceptujemy gdy np. słyszmy głos nienawiści w opiniach znajomych, mogę powiedzieć, że nie zgadzam się na to, jak ze mną rozmawiasz. Pomówmy o tym, co naprawdę chcesz zrobić, jaką masz motywację, intencję. Może też w ten sposób zatrzymamy drugą osobę. Ściągniemy jej okulary pod tytułem: „Boję się”, kiedy dla niej jedynym rozwiązaniem jest wzięcie broni i rozstrzelanie innych. Może pomożemy odpowiedzieć jej na pytanie: „W jakim świecie chcesz żyć. Czy w tym, w którym z kałasznikowem zabijasz ludzi i wprowadzasz pokój?”. To jest trudne, bo rozmawiając o zagrożeniu życia, nie opieramy się jedynie na rozsądnych argumentach, jest w tym dużo emocji, o których nie potrafimy mówić. Tym bardziej, że patrząc na Paryż zdajemy sobie sprawę, że zagrożenie jest zwyczajne, nie ma miejsca w czasie wojny, tylko zdarzyć się może każdemu z nas, bo chodzimy do kawiarni, na koncerty. Ważne jest to, jak się wyrażamy, jak o tym mówimy, czy tylko oceniamy, a nie wyrażamy poglądów?

Pozostaje jeszcze grupa, która wobec zagrożenia zamiera, staje z otwartą buzią…

I to oni są najbardziej narażeni na stres traumatyczny. Chcą zniknąć, jak najszybciej zapomnieć, odzyskać poczucie bezpieczeństwa w sposób zupełnie nie adaptatywny ani dla jednostki, ani dla problemu, ani dla społeczeństwa. Takie zachowania prowadzą jedynie do narastania napięcia i poważnych konsekwencji.

Jest jedna dobra reakcja na to, co się dzieje?

Uświadamiamy sobie, że w człowieku, który posiada wolną wolę może ujawnić się dobro, ale może ujawnić się i zło. Pierwszy krok to dojrzałość. Nie wiemy, jak zachowamy się w trudnej sytuacji, kiedy musielibyśmy dokonać wyborów. Wyobrażamy sobie, jak chcielibyśmy się zachować i wiemy, jak powinniśmy się zachować, ale nie wiemy, jak naprawdę się zachowamy. Przeglądając literaturę wojenną widzimy jakim trudem było dokonywanie wyborów. A na to jak reagujemy może mieć wpływ wiele czynników. Może to być nawet nierozliczona w rodzinie przeszłość wojenna. W naszym społeczeństwie tematyka wojenna jest wciąż bardzo bliska, cały czas rozliczamy się z historią. Filmy pokazują, że to nie tylko Niemcy czy Rosjanie winni byli cierpienia innych. Jeśli tego nie rozwiążemy na poziomie naszej państwowości, nie stworzymy sobie przestrzeni do dialogu ze światem.


Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Izabela Barton-Smoczyńska psycholog, certyfikowany psychotraumatolog. Ukończyła specjalistyczne szkolenie w diagnozie zaburzeń oraz wiele szkoleń specjalistycznych w obszarze pracy z zaburzeniami po stresie traumatycznym oraz psychoterapii. Tworzy Psychologiczny Zespół Interwencyjny