Jakoś tak dziwnie w życiu bywa, że my kobiety bardzo rzadko chcemy zawdzięczać swój sukces samym sobie. Bzdura! – pomyślisz. To przypomnij sobie kiedy ostatnio udało ci się coś osiągnąć. Masz to? Co wówczas przyszło ci na myśl? Czy przypominało to coś w stylu: „Osiągnęłam to, bo jestem w tym dobra”. Czy raczej pomyślałaś – „ufff dzięki Bogu” lub „bez tych kilku osób, nigdy by mi się to nie udało”, albo zwyczajnie uznałaś, że miałaś farta? Większości z nas częściej przydarza się ten drugi scenariusz. Dlaczego?
Wyssane z mlekiem matki
Po pierwsze dlatego, że tak zostałyśmy wychowane. W naszej kulturze króluje tendencja do wychowywania dziewczynek w pokorze. Bez chwalenia się sukcesami, co oczywiście chłopcom bardzo przystoi. Oczekujemy od nich osiągania sukcesu, bo w końcu bez niego nie uda im się utrzymać rodziny. Chwalimy ich za osiągnięcia z matematyki, mówimy – „Świetnie ci poszło. Wiedziałem, że ci się uda”. Kiedy to samo zadanie uda się jednak rozwiązać dziewczynce, powiemy – „O! Udało ci się”. Jej sukces nadal pozostaje dla nas swego rodzaju zaskoczeniem, nieoczekiwanym rezultatem. Oczywiście te stereotypy ulegają ciągłej zmianie. Ale mówimy tu o pokoleniu, które nas ukształtowało, a nie o sposobie, w jaki dzisiaj wychowujemy swoje dzieci.
Samospełniające się proroctwo
Po drugie dlatego, że mamy zaniżoną samoocenę, a ona kieruje się określonymi prawami. Jaka by ona nie była człowiek zawsze będzie szukać dla niej potwierdzenia. W psychologii nazywa się to autoweryfikacją, czyli dążeniem do spójności napływających do nas informacji i tego, co sami o sobie myślimy. W praktyce oznacza to tyle, że osobie, która ma niską samoocenę ciężko jest uwierzyć, że zrobiła coś wartościowego, albo że jest w czymś dobra. Bo jest to sprzeczne z jej „ja”, czyli ukształtowaną przez lata tożsamością.
Ale jak to się ma do osiągania sukcesów i ich odbierania? A no tak, że osoba, która za wszelką cenę utrzymuje negatywne myśli na swój temat, nie wierzy we własne możliwości. Gdy udaje jej się coś osiągnąć, nie chce przyznać, że sama tego dokonała. Przypisuje więc swój sukces innym, zewnętrznym czynnikom, czyli właśnie Bogu, dobrym duszkom, zrządzeniu losu, albo innym magicznym mocom. A porażkę oczywiście samej sobie. Co gorsza całkiem nieźle udaje jej się także sabotować własne sukcesy. Brak wiary w siebie doprowadza bowiem do tego, że z mniejszym wysiłkiem i dokładnością podchodzi do wykonywani zadania, a przez to osiąga słabe efekty swojej pracy. Co jeszcze bardziej zaniża jej (i tak już niskie) poczucie wartości.
Osoby z zaniżoną samooceną często też stosują strategię samoutrudniania, która ma chronić ich przed złym samopoczuciem po odniesieniu porażki. Roztaczają wizję szeregu przeszkód i trudności na drodze do osiągnięcia wymarzonego celu, by w ten sposób usprawiedliwić swoje niepowodzenie i zachować resztki godności.
„No świetnie, ale gwiazdą to ty nie będziesz”
Bardzo często zdarza się też, że nie chcemy przypisywać sobie własnego sukcesu, bo nie definiujemy go jako sukces. Wydaje nam się, że to czego dokonałyśmy jest czymś naturalnym, że każdy potrafi to zrobić. Że sukces wymaga jakiegoś ukrytego talentu, a skoro my go nie mamy to nie mamy co liczyć na „bycie gwiazdą”. To poważny błąd. Sukces nie zależy od uwarunkowań wewnętrznych, ale od naszej ciężkiej pracy. Nasze zdolności nie są też czymś stałym, ciągle możemy je doskonalić i zdobywać kolejne. To w czym kiedyś nie byłyśmy dobre, nie oznacza wcale, że teraz też musi tak być. Warto co jakiś czas poznawać siebie na nowo, odkrywać i weryfikować prawdę o sobie.
Jak zostać Panią swojego sukcesu i zacząć przypisywać go swoim własnym zasługom?
1. Zadbaj o swoją samoocenę
Wbrew pozorom niska samoocena nie oznacza tylko i wyłącznie negatywnych sądów o samej sobie. Zaniżone poczucie własnej wartości wynika po prostu z pewnego niedoboru tych dobrych. Chodzi o to, by udzielić sobie bezwarunkowej samoakceptacji. Która, znowu, nie polega na byciu całkowicie zadowoloną z siebie, ale ułatwieniu sobie przyznanie się do błędu, wybaczenie pomyłek.
2. Chwal siebie za własne sukcesy
Każdy, chociażby najmniejszy z nich powinien zostać przez nas doceniony, celebrowany i wypielęgnowany. Jak gdyby to było kolejne trofeum na naszej półeczce z osiągnięciami. To nas motywuje do tego, aby się nie poddawać i ciągle sięgać po więcej.
3. Rozejrzyj się dookoła
Oczywiście warto jest docenić udział innych osób w drodze do osiągnięcia naszego celu, ale nie zawsze i nie wszystkim. Kiedy przypisujemy wszystkie nasze sukcesy komuś/czemuś innemu, zaprzeczamy rzeczywistemu stanu rzeczy i pozbawiamy siebie nagrody za własny wysiłek. Potwierdzenie tego, że to samej sobie powinnaś za to podziękować znajduje się wokół ciebie. Musisz tylko otworzyć oczy i umysł, aby to zauważyć. Posłuchać tego co mówią do nas inni ludzie –„Zobacz co osiągnęłaś”, nie mów „to nic takiego”, ale faktycznie przyjrzyj się efektom swojej pracy.
Może są to dzieci, które potrafią bawić się w zgodzie, powiedzieć „przepraszam”, albo przygotować dla ciebie coś pysznego. Może jest to kolejny wielkie przedsięwzięcie twojej firmy, które nie udałoby się bez twojego udziału. Może jest to fakt, że wizyta w twoim rodzinnym domu nie wywołuje w tobie ogromnego bólu i odwiecznego poczucia winy. Zobacz co osiągnęłaś. Bądź Panią swojego sukcesu. Tylko sobie możesz za niego podziękować.