Go to content

Masakra w Orlando, to przede wszystkim śmierć 50 osób, ludzi, którzy byli czyimiś dziećmi, ukochanymi, przyjaciółmi

Fot. Screen z YouTube / endorfinahub

W której grupie jesteście? W tej, która żyje swoim życiem i nie chce przejmować się tym, co wokół się dzieje? Czy w tej angażującej się, przeżywającej wszystkie istotne kwestie i wchodzącej w dyskusję na temat ważnych rzeczy?

Pytam, bo obserwuję dwie postawy. „Nie chcę się angażować, muszę zadbać o własne życie, swoje i najbliższych szczęście”. I drugą, w której kipi od opinii  i chęci konfrontacji poglądów.

Rozumiem jedną i drugą. Może dlatego, że sama byłam w tej grupie, która nie chciała dyskutować. Nie chciała poruszać trudnych tematów, bo przecież to tamten świat, który nie ma wpływu na moją mikro przestrzeń. Tutaj ja sama jestem sobie panem i władcą, zresztą po co mam się mieszać w rzeczy, które mnie bezpośrednio nie dotyczą, które są ode mnie daleko i na które kompletnie nie mam wpływu. „Mój głos nie ma i tak znaczenia” – to taka dobra wymówka, której większość będzie przytakiwać. Bo kogo obchodzi, co myślę. Muszę zadbać o siebie, swoje dzieci, o ich dobre życie i bezpieczeństwo.

No właśnie. O ten komfort życia się rozchodzi, o to bezpieczeństwo. Czy można pozostać głuchym wobec tego, co się dzieje? Czy można udawać, że coś nas nie dotyczy? Bo dzieje się daleko, bo w innym państwie, na innym kontynencie? Pewnie można. Ja nie potrafię.

Czytałam wczoraj przez cały dzień doniesienia z Orlando. Czytałam wszystkie dyskusje wokół. Czy chodziło o homofobię, czy o terroryzm, czy „Wiadomości” zmanipulowały informacje, i co kto w tej sprawie miał do powiedzenia.

Ludzie pochylali się nad treścią SMS-ów matki i syna, który w klubie podczas strzelaniny przebywał.

Mam wrażenie, że na tej sytuacji każdy „ugrał” coś dla siebie. Lewa strona sceny politycznej mogła wytknąć zdominowanym przez PiS „Wiadomościom” jak wybiórczo podana została informacja o masakrze w Orlando. Od razu wytknięto premier Szydło, że na Twitterze słowa nie zabrała na temat masakry gratulując jedynie piłkarzom zwycięstwa na EURO 2016. Prawa strona miała swój dzień triumfu mówią co tym, jak to radykalni islamiści terroryzują Stany Zjednoczone, jak zagrożenie napływem uchodźców (choć każdy mądrzejszy wie, że im do Polski w ogóle się nie spieszy) zwiększa prawdopodobieństwo zagrożenia terroryzmem. Każdy przeciągnął śmierć 50 osób na swoją korzyść.

Nie przeczytałam ani słowa o ludziach, którzy tam byli, o tym, że to wielka tragedia, że tak wiele niewinnych osób zginęło. Nie, ja czytałam o przepychankach Młodzieży Wszechpolskiej, która posługując się cytatem ze Starego Testamentu podkreślała, że masakra w gejowskim klubie to kara za homoseksualność jego uczestników. Wpis został usunięty, a do prokuratury wpłynie (a może już wpłynęło) doniesienie o pochwalaniu przez Młodzież Wszechpolską masakry w Orlando.

Wiecie, ja wierzę w człowieka, w to, że każdy z nas jest dobry. I że tę dobroć w sobie pielęgnować będziemy. Z drugiej strony wszystko to, co się dzieje udowadnia, że każdy z nas nosi w sobie cząstkę zła. Większość z nas nie chce jej zauważyć, bo też kto chciałby się przyznać, że stać go na okrucieństwo, na nienawiść.

Przeraża mnie jedno. Że każdy, kto publicznie zabiera głos w sprawie ostatnich wydarzeń próbuje oddziaływać na innych strachem. Jesteśmy zastraszani, a wiadomo, że ludźmi, którzy się boją łatwiej manipulować, łatwiej rządzić, łatwiej im wmówić wiele nieprawdziwych rzeczy tylko po to, by uspokoić ich emocje, by dać mętne poczucie bezpieczeństwa.

Powiedzą, tak zaopiekujemy się wami, przegonimy zło, wstawimy się za wami. Będziemy nienawidzić i nie godzić się na to, co się dzieje. Ilu z nas w to wierzy? A może inaczej powinnam zadać ypytanie: ilu chce wierzyć? Że problem ktoś inny rozwiąże, że zajmie się tym, że pewnego dnia usłyszymy, że już po wszystkim. Bo tak łatwiej, bo tak lepiej, bo ktoś inny podejmie decyzje, do których my sami nie chcielibyśmy się przyznać.

Nie macie wrażenia, że wszyscy wokół chcieliby, żebyśmy się bali. Że każdy prowadzi tę samą grę? Zastraszmy ich, a wtedy zgodzą się na wszystko, co im zaproponujemy? Znajoma dziś powiedziała, że jej kolega – niekryjący się ze swoją homoseksualnością, po raz pierwszy się przestraszył. Po raz pierwszy przestraszył się języka nienawiści. Pokazania, że nie tylko gdzieś w Stanach, że nie tylko, jak niektórzy chcieliby wierzyć, islamiści mogą przelać na niego falę nienawiści, a wręcz przeciwnie, że radykalizm istnieje w każdej religii, nawet w tej, w której Papież ogłasza rok, rokiem miłosierdzia.

Nienawiść podsyca nienawiść, a niechęć rodzi niechęć. Jaki jest cel wzbudzenia w nas tych emocji. Nigdy nie słyszałam tylu negatywnych opinii o innych ludziach, tylu złych słów, krzywdzących. Nigdy nie otaczała mnie taka niechęć do drugiego człowieka. Za wszystko – za poglądy, za orientację seksualną, za przynależność polityczną. Wyzywamy się, oblewamy jadem, najchętniej skoczylibyśmy drugiej osobie, z którą się nie zgadzamy do gardła. I zastanawiam się, gdzie my żyjemy? Jak sami  o możemy pozwolić sobie na założenie zaciskającej się na szyi pętli strachu i nienawiści? Czym różnimy się od tych, których się boimy i od tych, którzy uważają, że zawsze staną w naszej obronie?

Nadal chcę dbać o mój mikro świata, moją własną przestrzeń, o bezpieczeństwo swoje i najbliższych, ale nie chcę tego robić tak, jak inni próbują mi to pokazać. Nie chcę siać fali nienawiści i nietolerancji wśród bliskich mi osób, nie chcę powtarzać tego wszystkiego, co napawa mnie obrzydzeniem i wstydem za drugiego człowieka. Chcę tłumaczyć, że przemoc rodzi przemoc, a język nienawiści nie jest językiem porozumienia i pokoju. Chcę mówić, że przede wszystkim powinniśmy szanować drugiego człowieka bez względu na to, kim jest i skąd pochodzi. I tak, wierzę, że mój głos wysłuchany i zrozumiały dla najbliższych mi osób ma znaczenie. Ma większe znaczenie, niż udawanie, że nic się nie stało, jest bardziej istotny niż niereagowanie na to, co słyszymy i widzimy.

Masakra w Orlando, to przede wszystkim śmierć 50 osób, ludzi, którzy byli czyimiś dziećmi, ukochanymi, przyjaciółmi. To 50 przyczyn łez, smutku i żałoby dla wielu osób. Dlaczego o tym zapominamy?