– Mniej uciekania, więcej obecności i bycia z tym co jest, to moje podejście – deklaruje i zachęca do świadomego życia autorka książki „Początek wszystkiego”, inspiratorka akcji społecznej #pamiętnikpoczątku, w rozmowie z Agnieszką Grün-Kierzkowską dla Ohme.pl.
Marianno, poruszasz w swojej działalności ważne kwestie społeczne. Jak czujesz się w roli osoby „otwierającej drzwi” do trudnych tematów?
Mam takie przekonanie, że to właśnie moje miejsce w świecie: otwieranie, ale i nazywanie tego co trudne. Wspieranie w przetwarzaniu tego co skrzętnie pochowane albo wyparte. Jestem tą, która odkryła wszystkie karty. Pokazałam ludziom swój wstyd, pokazałam wszystko co „nieinstagramowe” i niepopularne. A inni to wzięli jako próbkę, że się da. Można skontaktować się z prawdą i przeżyć. Wierzę, że nie ma innej drogi modelowania nowych paradygmatów w społeczeństwie, jak właśnie pokazywanie zmiany sobą.
Powiedziałaś, że pisząc „Początek wszystkiego” wiedziałaś, że jest to sprawa większa niż wszystko. Czy możesz opowiedzieć o intencji napisania tej książki?
Sprawa większa niż wszystko, bo tworzenie życia jest większe niż wszystko. Ciąża, poród, połóg, to sprawy większe niż wszystko i myślę, że w tym miejscu zgodzi się ze mną każda kobieta, która dotknęła sobą któregoś z tych etapów. Intencja napisania książki była w pewien sposób bardzo jasna: chciałam podzielić się z ludźmi przemyśleniami, odkryciami, badaniami i historiami, w których siedziałam przez ostatni rok. Swoim tekstem chciałam wpłynąć na intencje i warunki tworzenia kolejnych pokoleń. Na świadomość przyszłych i obecnych rodziców. Jeśli możemy podchodzić dojrzalej do tematu kreacji nowego życia, to zdecydowanie chcę być częścią tego ruchu.
Książka „Początek wszystkiego” jest skonstruowana na szkielecie moich doświadczeń prenatalnych. Na rzecz książki odbyłam wielogodzinną rozmowę z moją mamą, fragmenty tej rozmowy umieściłam w tekście. Ale „Początek wszystkiego” to także świadectwa innych kobiet, historie z życia wzięte, opowieści z prowadzonych przeze mnie warsztatów, a dalej badania i fragmenty artykułów naukowych. Poruszamy się po bardzo delikatnej tkance, po bardzo intymnym temacie, dlatego chciałam, by książka łączyła w sobie to co żywe, autentyczne, a dalej to co zbadane i zaramowane. Całość dopełnia wiedza praktykowanych przeze mnie ustawień systemowych, których uczyłam się u Anny Brzozowskiej.
Czy odczułaś korzystne zmiany w życiu, po przepracowaniu swoich doświadczeń z okresu prenatalnego, okołoporodowego i wczesnego dzieciństwa?
Zmiany poczułam na pewno. Nieskromnie powiem „korzystne”, choć pewnie wolałabym unikać w tym oceny. Zgodnie z tym, co napisane w książce, z doświadczeniami swojego życia prenatalnego i przedwerbalnego pracowałam metodami psychoterapeutycznymi, takimi jak EMDR i BRAINSPOTTING, a dalej przy pomocy terapii manualnej i psychodelików. Na
przestrzeni miesięcy pracy tylko z tym tematem, mogę śmiało powiedzieć, że zmieniły się u mnie ilości nieokreślonego wcześniej lęku przed światem i ludźmi. Uspokoiła się panika, pojawiło się więcej zrozumienia dla moich doświadczeń, moich myśli, moich odczuć.
Połączyłam się także z moim pierwotnym przekonaniem i zaczęłam się nim opiekować. To są zmiany, które mogę opisać jako „te czarno -białe”, wyraźne, ale jest także cała masa zmian subtelnych, w mojej relacji ze sobą, z mamą, ale i z moim własnym synem. Zrozumiałam wiele ze swojej ciąży a także ze swojego porodu. Na przykład, dlaczego czułam taki przymus dużej ilości pracy w ciąży. To jasne, skoro głównym problemem mojej mamy w ciąży ze mną był… brak pieniędzy.
Niezwykłe, jak to wszystko układa się w pewną piękną, choć nie zawsze łatwą całość.
Jak świadomość wpływu „początku” na późniejsze życie, ukształtowała Twoje macierzyństwo i relacje z synkiem?
Z naszym synem, Ignacym, wylądowaliśmy na terapii manualnej, u osteopaty zajmującego się trudnymi porodami i czasem okołoporodowym, kiedy Ignac miał kilka miesięcy. Przed zaśnięciem uderzał główką o poduszki, jak dzięcioł. Powiązałam to od razu z momentem, w którym podczas porodu, uderzał o moje spojenie łonowe nie mogąc się poprawnie wstawić do kanału rodnego. Rzeczywiście, po pracy manualnej, Ignacy przestał uderzać przed zaśnięciem w poduszki. Ale i w ogóle, zaczął lepiej spać. Na pewno mogę powiedzieć o swoim macierzyństwie, że nie jest ono perfekcyjne, bo ja nie jestem perfekcyjnym
człowiekiem. Jest świadome. Co to znaczy? To znaczy, że wiem co może mieć wpływ na naszego syna, wiem czego powinnam w sobie pilnować i na jakie odruchy, automaty potrzebuję być uważna. To znaczy także, że wiem jak ważnym jest bym sama pracowała ze swoimi emocjami i ich regulacją, ale też jak istotne jest, żebyśmy z Miłoszem, moim mężem, dbali o jakość naszej relacji i komunikacji. Bo to wszystko będzie wzorcem dla Ignacego, tym najważniejszym.
Jesteś w ciągłym procesie rozwojowym, wciąż zaskakujesz nowymi aktywnościami. Czy z perspektywy czasu nie żałujesz jednak „porzucenia” aktorstwa?
Chyba bym nie powiedziała, że je porzuciłam. Zrobiłam zdecydowany krok wstecz od castingów, wyścigu, ścianek i pogoni za…. Zrezygnowałam ze szkoły teatralnej, bo jej struktura na tamten czas nie była dla mnie. Ale sztuka jest tym, co mnie wychowało. Dosłownie. W dzieciństwie, razem z moją rok starszą siostrą Zofią, spędzałyśmy długie godziny w garderobach i bufetach teatralnych, kiedy rodzice grali. Same też pisałyśmy nasze dziecięce sztuki i wystawiałyśmy je w salonie dla cioć i wujków, a więc aktorów i aktorek, którzy byli znajomymi rodziców. Teatry, kamery, kulisy, charakteryzacje, przepytywanie rodziców z tekstu, to była codzienność. Więc nie mówię „nie” dla sztuki. Nie mówię „nie” dla tego, co sztuka ze sobą niesie, wręcz odwrotnie. Kiedy organizuję swoje eventy, kilkugodzinne przemówienia dla setek osób w przestrzeniach teatralnych, to właśnie moja przeszłość – taka a nie inna – daje mi zasoby do tego, by stanąć na scenie i mówić przez dwie, a czasem i trzy godziny bez przerwy.
A moja przyszłość aktorska? Powiedziałam już kiedyś i powtórzę też tu, że jeśli przyjdzie do mnie rola skrojona na miarę, jeśli przyjdzie osoba, reżyser zdecydowany na mnie, być może powiem temu „tak”. Nie wykluczam tego. Ale nigdy już na zasadzie stawania do wyścigu. To już nie moje miejsce.
Będąc inspiracją dla wielu kobiet i mężczyzn, czujesz odpowiedzialność i ciężar? Jak odnajdujesz się w roli Przewodniczki?
Odpowiedzialność, tak! Dlatego cały czas się rozwijam i dokształcam. Żebym w zgodzie ze sobą, mogła brać odpowiedzialność za moje kolejne pomysły, treści, warsztaty i słowa. To absolutnie nie znaczy, że każdy się ze mną będzie zgadzał. To przecież niemożliwe, bo jesteśmy bardzo różni i kierujemy się w życiu bardzo różnymi wartościami. Natomiast tego czym się dzielę jestem pewna. Dlatego mówię o odpowiedzialności a nie o ciężarze.
Odpowiedzialność jest „w sam raz”, ciężar to już przytłoczenie. A ja przytłoczona się nie czuję! Jestem podekscytowana myślą, że z każdego mojego podcastu, książki czy tekstu, każdy może wziąć dla siebie coś innego. Powtarzam to z resztą w wielu miejscach: od każdego przewodnika weź to co dla Ciebie, a resztę odłóż na bok.
Pomimo trudnych doświadczeń, wydajesz się być spokojna, szczęśliwa i świadomie żyjąca. Zdradź proszę czytelnikom Ohme.pl swoją „receptę na szczęście”.
Mam jedną. Nie uciekać od bólu. Paradoksalnie, im więcej robimy przestrzeni na to co trudne, tym więcej przestrzeni zyskamy dla tego, co łatwe, lekkie i szczęśliwe. To jak moneta, ma dwie strony. I obydwie muszą istnieć. Jak dzień i noc. Mniej uciekania, więcej obecności i bycia z tym co jest, to moje podejście do życia.
Marianna Gierszewska
Jestem kobietą, żoną, mamą i stomiczką. Zawodowo autorką, praktykiem ustawień systemowych, coachem kognitywnym i mówcą. Wykorzystując zdobytą wiedzę i doświadczenie, stworzyłam autorską metodę warsztatową, której fundamenty sięgają
klasycznych ustawień systemowych. W swojej pracy, łączę głęboką pamięć ciała, wizualizacje i porządki systemowe. Jakość, z którą przychodzę została zbudowana nie tylko poprzez szkoły i praktyki, ale również przez własne doświadczenia: takiego a nie innego dzieciństwa, choroby, operacji i wyłonionej stomii. Moja historia i wszystko to, co w niej wygoiłam stanowi oddzielny zespół zasobów, których używam w pracy z ludźmi.