Go to content

Małgorzata Pieczyńska: Lepiej ugotować kaszę i jajko, niż cały dzień męczyć się w kuchni

„Mam wielu, nawet bardzo zamożnych, przyjaciół, którzy urządzają sobie przepiękne domy i ogrody, w których potem są urobieni po uszy. Zachowują się trochę jak własne służące i kucharki. A ja nie wiem, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na zdrowie i przyjemność? Chciałabym jakoś ich zawrócić z tej drogi i opowiedzieć, jak ważne jest zadbanie o siebie”. Małgorzata ćwiczy codziennie. Od 20 lat. Jest najlepszą reklamą dla jogi. Ma 63 lata i jest w znakomitej formie.

Kiedy zakochała się pani w jodze?

Zawsze byłam aktywna fizycznie, trenowałam akrobatykę sportową, jazdę konną, skoki do wody. Całe życie roznosiła mnie energia i intuicyjnie czułam, że potrzebuję sportu. Takie perpetuum mobile – im więcej wysiłku, tym więcej energii miałam. Jako dojrzała osoba doceniłam callanetics i nagle zrozumiałam wtedy, że dla ciała nie zawsze wysiłek cardio, czyli taki „z wywalonym ozorem” jest optymalny. Któregoś dnia przyjaciółka zaprosiła mnie na zajęcia jogi do warszawskiej szkoły przy ulicy Foksal. Poszłam, choć wydawało mi się, że to nie będzie pasowało do mojej osobowości. Dwadzieścia lat temu kojarzyłam jogę jako pasywne ćwiczenia, podczas których trzeba siedzieć i śpiewać mantry w oparach kadzideł.
Taki był wtedy stereotyp. Na szczęście dziś mamy większą świadomość. Powiem pani, że kiedy dwadzieścia lat temu pierwszy raz poszłam na zajęcia jogi, od razu zrozumiałam, że coś się dzieje w moim ciele. Wydawało mi się, że poruszyłam mięśnie, których nigdy nie używałam, mimo mojej regularnej aktywności fizycznej. Okazało się też, że to wcale nie są ćwiczenia pasywne. Mało tego, jeśli uważnie słucha się instrukcji, wymagają one wysiłku i to mnie totalnie zaskoczyło. Do tego stopnia, że na drugi dzień znowu poszłam do szkoły, bo poczułam, że muszę dowiedzieć się więcej.

Wkrótce zaczęłam też zastanawiać się, dlaczego nauczyciel nie mówi „stanie na głowie”, tylko „sirsasana”. Już na drugich, trzecich zajęciach zadałam sobie pytania: co to jest za język? Dlaczego on mówi „ardha chandrasana”, zamiast: „stań na jednej nodze, wyciągnij się, zrób pozycję, która się nazwa półksiężyc”? Dlaczego nie mówi po polsku, tylko używa sanskrytu? Kiedy zadałam to pytanie nauczycielowi i wtedy dostałam od niego „Drzewo jogi” B.K.S. Iyengara i natychmiast zachwyciłam się tą książką, bo zrozumiałam, jak wielką propozycją może być dla mnie joga. Dotarło do mnie, że wykonywanie asan to nie tylko fizyczność, bo regularna praktyka może się stać ścieżką rozwoju osobistego. Dowiedziałam się wielu rzeczy, np. tego, że człowiek, który nie szanuje ludzi, zwierząt, roślin, nie jest joginem, a zwykłym akrobatą. Joginem jest ten, kto przestrzega moralnych zasad, a oprócz tego dba o swoje ciało.

fot. IYD

Dlaczego dbanie o ciało jest takie ważne?

Ciało jest nam dane, żeby fajnie przeżyć życie. Musimy o nie dbać, by nie przeżywać bólu fizycznego spowodowanego niesprawnością fizyczną i upokorzeń związanych z niesprawnością. Oczywiście niesprawność nie jest upokarzająca, ale jeżeli sami doprowadzamy do tego, że nie możemy zasznurować sobie butów w wieku 60 lat, to na pewno czujemy się zawstydzeni. Ja uważam, że my, ludzie, mamy obowiązek dbać o swoje ciała.

Wiele kobiet dba o paznokcie, a nawet swój dom bardziej niż o kondycję i giętkość kręgosłupa. Mężczyźni prędzej pójdą na przegląd samochodu niż do lekarza.

Powiem pani, że mam wielu przyjaciół, nawet bardzo zamożnych, którzy urządzają sobie przepiękne domy i ogrody, w których potem są urobieni po uszy. Zachowują się trochę jak własne służące i kucharki. A ja nie wiem, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na ich zdrowie, na ich przyjemność. Chciałabym jakoś ich zawrócić z tej drogi i opowiedzieć, jak ważne jest wyważenie, zadbanie o siebie mentalne i fizyczne. Ale to jest trudne. Wydaje mi się, że kult męczeństwa, takiego cierpiętnictwa jest wszechobecny w naszej kulturze środkowoeuropejskiej. Niech pani pomyśli, jak głęboko w nas, kobiety, wpojono myśl, że musimy zaakceptować męża alkoholika, bo przecież przysięgałyśmy być z nim na dobre i na złe…

W dodatku większość kobiet uważa, że ważniejsza od dbania o swoje ciało jest opieka nad dziećmi. Chciałyby ćwiczyć, ale mówią, że przecież czas nie jest z gumy.

Tak, ale wtedy nie bierzemy pod uwagę tego, że z pustego i Salomon nie naleje. Jeżeli nie masz siły, zdrowia, witalności, to co masz dać swojemu dziecku? Dasz mu swoje zmęczenie i frustrację. Oczywiście postawisz zupę na stole, ale będziesz smutną żoną, matką, zmęczoną kobietą. A czy o to w życiu chodzi? Czasami naprawdę lepiej ugotować w kilka minut kaszę gryczaną i jajko sadzone, niż namęczyć się cały dzień nad pracochłonnym obiadem. Wtedy zostanie ci czas, by pójść na jogę i półtorej godziny poświęcić tylko sobie. Wyjdziesz z zajęć z prostym kręgosłupem, z symetryzowanym ciałem i z godnie podniesioną głową.

Co daje pani joga jako aktorce?

Mowa ciała jest dla mnie jest czymś oczywistym. Ja to widzę, ja tego używam. W jodze nie ma pozycji, w której mamy zgarbione plecy, zapadniętą klatkę piersiową jak u człowieka zdeprymowanego lub zmęczonego. Ciało w jodze jest ciałem symetrycznym z dumnie podniesioną głową, uwypukloną klatką i z cofniętymi barkami. Wychodząc od tej fizyczności, można potem jeszcze budować psychikę: spokojniejszą i bardziej harmonijną. Ja dziś staram się ćwiczyć codziennie, jeśli tylko mogę w szkole, a jeśli nie – sama. Zawsze po takiej sesji czuję, że lepiej oddycham, kroczę pewniej, jestem spokojniejsza i uważniejsza. Moje ciało jest dziś bardziej świadome.

Dlaczego niektórzy podczas zajęć jogi płaczą? Przyznam, że coś takiego zdarzyło mi się przed laty i to było bardzo dziwne uczucie, nie potrafiłam tego płaczu powstrzymać.
Ciało wiele pamięta, wie lepiej, czego potrzebuje zmęczony, napięty człowiek. Jeżeli ja bym do pani powiedziała: „Weź się w garść, opanuj się, uśmiechnij się”, to byłyby tylko puste słowa, prawda?
Natomiast ciała nie da oszukać i kiedy ono pani podpowiedziało: „Wyprostuj się, weź oddech pełną piersią”, odblokowały się emocje. Joga to dużo więcej niż tylko aktywność fizyczna. Ale wcale nie trzeba się w to zagłębiać. Jeśli ktoś nie ma na to ochoty, joga może być dla niego po prostu tylko, jak dobry wysiłek fizyczny. Dziś powszechnie mówi się, że joga jest dla każdego.

Jak przekonać do niej ludzi, którzy np. mają nadwagę albo obawy, że z powodu kontuzji stracili już ruchomość w kolanach, czy barkach?

Joga jest dla każdego. Potrzebny jest tylko mądry, odpowiedzialny nauczyciel, któremu przed zajęciami należy powiedzieć o swoich kontuzjach i obawach. On będzie zwracał uwagę, jakich ćwiczeń taka osoba nie powinna wykonywać i czym może je zastąpić. Kiedyś miałam zabieg na oczy i dlatego nie mogłam wykonywać tzw. pozycji odwróconych. Uczestniczyłam w warsztatach, ale jak tylko czułam, że podnosi mi się ciśnienie w gałkach ocznych, to rezygnowałam np. z „psa do dołu”. Zamiast tego stawałam przy parapecie i robiłam skłon tułowia, maksymalnie do 90 stopni.

Małgorzata Pieczyńska, popularna aktorka, która od ponad 30 lat mieszka w pół na pół w Polsce i Szwecji (razem z mężem, gdzie aktywnie pracuje (teraz jest w Geteborgu i kręci trzeci sezon serialu „Bäckström”. W Polsce Grała w „Wiernej rzece”, „Jeziorze Bodeńskim”, „Barytonie”, „Piłkarskim pokerze”, „Szpilkach na Giewoncie”, a od niedawna w „M jak miłość”. Od ponad dwudziestu lat joginka.