Każdy facet ma w swojej skrzynce z narzędziami (wiem, zabrzmiało dumnie, a w rzeczywistości chodzi o szafkę, w której trzymają różne graty i zawsze panuje tam „pierdolnik”) dwa przedmioty: szarą taśmę i WD-40. Większość z nich uważa, że z pomocą tych dwóch rzeczy mogą poradzić sobie z każdą usterką i stają się bohaterami domu. Bawiło mnie to zawsze, ilekroć obserwowałam mojego męża, naprawiającego cokolwiek. Śmieszkowanie skończyło się, gdy poczytałam co nieco o zastosowaniu tego drugiego. Teraz każde z nas ma swoje opakowanie WD-40. On w skrzynce z narzędziami, ja pod zlewem.
Jak brzmi pierwsza zasada Złotej Rączki? „Gdy coś skrzypi lub się zacina, psiknij WD-40”. Jak brzmi moja zasada? „Gdy dzieciaki zrobią syf, sięgnij po WD-40”. Serio, nic tak nie pomaga usunąć zabrudzeń ze ścian czy mebli, jak ten preparat. Jest też niezawodny do wycierania zaschniętego kleju ze stołu czy zrywania różnych naklejek, które dzieciaki uwielbiają przyklejać w różnych, dziwnych miejscach. Co więcej, sprawdza się przy wywabianiu trudnych plam (znowu dzieci). Wystarczy psiknąć na zabrudzony materiał, potrzeć gąbką i uprać tak, jak zazwyczaj.
Najczęściej jednak używam WD-40 do sprzątania. Rewelacyjnie pozwala usunąć wszystko, co zaschnięte – od resztek jedzenia, przez kamień na umywalce, aż do brud, który zebrał się w okiennej framudze. Następnym razem spróbuj go użyć, gdy będziesz walczyła z brudną kuchenką. Będziesz w szoku, jak lekko, łatwo i przyjemnie można doprowadzić ją do kultury.
Nie wiem, czy WD-40 nadaje się do wszystkich butów, ale popsikałam już nim zamszowe (ale czarne) kozaki na zimę i wiosenne trampki. W obu przypadkach nic się nie stało. Myślisz – po co? Ten smar w sprayu rewelacyjnie wypiera wodę, dzięki czemu idealnie zabezpiecza obuwie, gdy za oknem deszcz i chlapa.
I najważniejsze! (Uwaga, za to będziesz mi naprawdę wdzięczna!) WD-40 jest niezastąpiony do usuwania psiej kupy z podeszwy buta. Koniec skrobania patyczkami i przeklinania pod nosem.