Listopad 2019…mam 42 lata.
Zakochałam się, znalazłam siłę, by zakończyć małżeństwo, które od wielu lat kulało. Trwaliśmy dla dzieci. Czuję moc, wiem, że sobie poradzę. Mam wsparcie, nie jestem sama. Dam radę, zadbam o dzieci. Spotkania z psycholog w ramach terapii małżeńskiej kończą się po drugiej rozmowie. Mąż nie chce. Uważa, że to niemożliwe, by i on postępował w naszym związku niewłaściwie. Uważa, że zmanipulowałam doświadczoną 60-letnią psycholog…
Grudzień 2019
Kochanek nie udźwignął mojego odejścia od męża…jestem sama. Wiem, że to i tak nic nie zmienia. Staczam się w koszmarny dół. Cierpię po utracie ukochanego, jestem zakochana, zagubiona. Poczucie winy wbija się, jak sztylet. Rodzina staje po stronie męża. Słyszę, że oszalałam, powinnam zmienić psychiatrę (leczę się na depresję od 10 lat), mam zakaz pojawienie się na pogrzebie Taty… ( taka jest jego wola). Wynajmuję mieszkanie.
Styczeń 2020
Wyprowadziłam się. Tęsknota za dziećmi rozdziera mnie na drobne, krwawiące kawałki. Urządzam swoje skromne 42 m2. Tak, by podobało się dzieciom. Mam trzy spotkanie z psychologiem, potrzebuję pomocy. Nie wiem, jak poradzić sobie z decyzją, odnaleźć się w tej sytuacji. Cierpię też po odejściu ważnego dla mnie mężczyzny.
Trwam. Na początku każda przetrwana godzina to zwycięstwo. Potem każdy dzień i tydzień. Dzieci są w domu z tatą. Zbuntowane, cierpiące, cierpię razem z nimi. Tęsknota za rytmem ostatnich 16 lat, głosami dzieci, ich zapachem, porozrzucanymi przedmiotami. Wiem, że muszę wytrwać. To moja decyzja. Decyzja, którą podejmowałam parę ostatnich lat.
Luty 2020
Udało mi się pokazać mieszkanie synkowi. Wszedł, by poczekać na mnie na kanapie. Z zamkniętymi oczami. Wiem, jak mu jest trudno. Nie chce nawet zobaczyć mojego mieszkania. Serce mi pęka. Ale mieszkanie jest przytulne, duży telewizor kupiony z myślą o dzieciach, synek po paru minutach otwiera oczy. Ogląda pokój z kuchnią. Podoba mu się. Uff, pierwszy krok.
Marzec 2020
Syn zdecydował się pobyć ze mną w moim mieszkaniu. Kochany, zagubiony trzynastolatek urządza swój pokój. Na chwilę. 16 marca dowiadujemy się o lockdownie. Stres, strach, samotność. Cotygodniowe spotkania z psychologiem, teraz już on-line, utrzymują mnie przy życiu. Tęsknię za piętnastoletnią córką. Została z tatą w domu. Rozumiem. Jest na mnie zła. Nie chce kontaktu. Dla mnie koszmar, ale myślę o emocjach dzieci. Psycholog pomaga mi utrzymać z nimi kontakt.
Maj 2020
Mam kolejną operację kolan. Córka jest ze mną przez pierwsze dwa dni po zabiegu. Cudownie się mną opiekuje. Piękne chwile z moją piękną córką.
Czerwiec 2020
Syn postanawia zamieszkać ze mną. Cieszę się. Dbam, by weekendy spędzał z tatą. Uczę go prowadzenia auta na leśnych drogach. Lato minie nam na jeżdżeniu nad jezioro. Córka, niestety bardzo rzadko jest u mnie. Rozumiem ją. To małe dwupokojowe, wynajmowane mieszkanie. Umawiam córkę na rozmowę z psychologiem szkolnym. Boję się, że nasza sytuacja rodzinna i pandemia ma druzgoczący wpływ na psychikę mojej wrażliwej, zamkniętej w sobie piętnastolatki. Informacja zwrotna od psychologa uspokaja mnie.
Lato mija
Z nadejściem września pojawia się krótka nadzieja na normalny rytm życia. Nadzieję związana z bliską odległością od szkoły córki i związana z tym jej obecność, choćby na obiadach, mija wraz z kolejnym lockdownem.
Trwam.
Co drugi tydzień psycholog, regularnie przyjmowane leki na depresję. Wystąpiłam o przyznanie pomocy finansowej do zakładu pracy. Jest ciężko. Mąż odciął mnie od finansów.
Trwam.
To nie są nawet małe kroki. Ja się czołgam do przodu. Jest mi bardzo ciężko. Życiowo, finansowo i emocjonalnie.
Listopad 2020
Pierwsza rozprawa rozwodowa. Boże, jak długo to trwało. Podpisaliśmy ugodę majątkową i tą związaną z opieką naprzemienną nad dziećmi. Nie ma wyroku z powodu braku odpisów notarialnych dowodów rejestracyjnych naszych aut. …
Znów grudzień
Kolejne koszmarne święta. Bez dzieci. Trwam. Wiem. Rozumiem. Pandemia. Jestem rozszarpana na kawałeczki ale trwam, dzień za dniem. Syn pogrążony w wirtualnym świecie. Boję się o niego.
Kwiecień 2021
Ostatnia rozprawa. 26 kwietnia, moja data. Tydzień później wystawiam mieszkanie, które dostałam na sprzedaż. Znajduję kupca i jednocześnie trzypokojowe mieszkanie dla nas. Córka jest szczęśliwa. Już projektuje nasze mieszkanie i swój pokój.
O czym marzę? O tym poranku za parę tygodni, poranku, w którym zobaczę porozrzucane kosmetyki córki w łazience. I będę mogła przygotować moim dzieciom na śniadanie gofry Może banał. Dla mnie sens życia.