Go to content

Do zmian nie możemy podchodzić powierzchownie. By żyć pełnią życia musimy wyjść im naprzeciw

– Ktoś, kto niczego nie zmienia w swoim życiu, często nie jest dość uważny na siebie, nierzadko też tylko pozornie dba o swój komfort, a tak naprawdę wcale nie troszczy się o swoje różne potrzeby, tylko dba o jedną – o bezpieczeństwo i stabilizację. A czasem bezpieczeństwo to za mało żeby być szczęśliwym i spełnionym – tłumaczy Katarzyna Kucewicz, psycholog i psychoterapeutka.

Chociaż mówi się, że w życiu jedyne, co pewne, to zmiana, my się jednak bardzo ich boimy, dlaczego?

Katarzyna Kucewicz: Zmiana wyrywa nas ze strefy komfortu, czyli ze strefy bezpiecznych rytuałów, które wykonujemy automatycznie. Człowiek lubi czynności automatyczne, dają mu one poczucie bezpieczeństwa. 

Taką czynnością może być na przykład poranna toaleta. Na pół przytomni idziemy do łazienki, myjemy zęby i buzię, nie musimy za wiele myśleć. Jednak kiedy nagle coś trzeba zmienić w tym rytuale, może nas to wytrącić z równowagi, zaburzyć harmonię i drażnić. 

Im jesteśmy starsi, tym bardziej swoje rytuały lubimy i cenimy. Bo za nimi idzie przewidywalność, poczucie kontroli nad własnym życiem. A nowe rzeczy sprawiają, że musimy się uczyć, poświęcić czas, by się przyzwyczaić do czegoś nowego, by zmienić coś, co było wykonywane bez udziału naszej świadomości. 

Bywa, że przez kilka nawet lat, tkwimy w tym samym miejscu przez strach, który determinuje nasze życie. Nie decydujemy się na zmianę pracy, na skończenie związku, w którym jesteśmy nieszczęśliwe. Ba – problemem okazuje się chociażby zmiana kolorów, czy długości włosów. Jesteśmy sfrustrowane tym, że nie stać nas na zmianę. Jak zacząć, jak zbudować w sobie gotowość do zmiany?

Przede wszystkim warto zaakceptować, że zmiana może być trudna i nie wyrzucać sobie, że wszyscy umieją się ruszyć, a tylko my się zasiedzieliśmy. Następnie warto rozplanować sobie, jak zmiana będzie przebiegała. Podzielić zmianę na etapy: przygotowanie-początki-działanie- utrzymanie. Przygotowanie to faza, kiedy sobie wszystko dokładnie rozrysowujemy, łącznie z celem, jaki chcemy osiągnąć. Potem początki, czyli pierwsze kroki w zmianie – one zwykle nas przerażają. Na przykład wysłanie pierwszych CV. To może napawać lękiem, ale pamiętajmy – to tylko etap, on minie. Następnie następuje już działanie, czyli po pierwszych lękach, pierwszych krokach zwykle zaczynamy być bardziej śmiali. I na koniec podtrzymanie zmiany, czyli troska o to, by nie powrócić do dawnych nawyków, czy rytuałów, które nam nie służyły. 

Może opowiem na przykładzie mojego dzisiejszego dnia. Rozmawiałam ze swoją dentystką, która mi powiedziała, że właśnie tak mówi pacjentom. Najpierw zaakceptuj, że trzeba leczyć zęby, potem przyjdź i się oswój z gabinetem, wylecz jakiś mały ubytek, a następnie już zasiądź do leczenia kanałowego. I finalnie staraj się o te zęby lepiej dbać. Warto dać sobie czas, w swoim tempie wdrażać zmianę. Nie na już, na szybko, nie w tempie koleżanki, czy przyjaciółki.

Czy nie jest tak, że często, decydujemy się na pozorne zmiany, nadal jednak tkwiąc w tym, co było? Czy tak zwane odcięcie się grubą kreską od tego, co było, da nam faktycznie możliwość ruszenia do przodu?

Często niestety  zatrzymujemy zmianę na etapie planowania. Czyli zbieramy się, gromadzimy wiedzę, stajemy się ekspertami od własnej zmiany, a potem następuje odrętwienie. Albo pójście jakimś planem B, czyli zmiana tylko częściowa, albo bardzo pozorna. Na przykład ktoś chciał zmienić swój zawód, a w efekcie przearanżowuje swoje biurko i na tym jego zmiana się kończy. To też coś, ale jednak nie o to nam chodziło. 

Myślę, że dzieje się tak dlatego, ponieważ pierwsze kroki zmiany są bardzo trudne oraz, że finalnie dokonujemy zmiany, ale potem jakoś znowu wracamy do starych nawyków. Tak mają osoby, które do zmiany podeszły powierzchownie, jak do zadania. 

Tymczasem w moim poczuciu zmiana, żeby była trwała, musi być zmianą wewnętrzną, zmianą całej naszej postawy wobec sytuacji, całego poglądu na sprawę. Jeśli ja nie przyswoję tego, że słodycze są dla mnie szkodliwe tylko przestanę je jeść, tylko żeby schudnąć, to prędzej, czy później do nich wrócę. Nie wrócę, jeśli zmienię swoje przekonanie wobec zdrowia, słodyczy i samej siebie. 

Co nam dają zmiany, czego uczą nas o nas samych, dlaczego są tak niezwykle ważne w naszym życiu?

Zmiany są potrzebne, bo oznaczają troskę i uważność na nasze potrzeby. A potrzeby zmieniają się wraz z wiekiem, z nowymi wyzwaniami, nowymi ludźmi, którzy są dookoła nas. 

Osoba, która nic nie zmienia, często nie jest dość uważna na siebie, nierzadko też tylko pozornie dba o swój komfort, a tak naprawdę wcale nie troszczy się o swoje różne potrzeby, tylko dba o jedną – o bezpieczeństwo i stabilizację . A czasem bezpieczeństwo to za mało, żeby być szczęśliwym i spełnionym. Czasem trzeba wyjść poza nie, poczuć w sobie pewne napięcie i dyskomfort związany ze zmiana, żeby w efekcie móc żyć pełnią życia.