Znasz przypowieść o człowieku, który na trzy dni utknął na pustyni? Zgubił się, a nie miał ze sobą niczego, nawet butelki wody. Gdy był już u kresu, jego oczom ukazało się jezioro. Nie dowierzał, z góry zakładał, ze to tylko fatamorgana, że to obrazy podawane przez wycieńczony umysł. Zebrał się jednak w sobie, znalazł jeszcze odrobinę sił i nadziei i ruszył w stronę tej fatamorgany. Na miejscu okazało się, że to nie były zwidy, naprawdę znalazł wodę – był uratowany.
Jednak im dłużej tam był, tym bardziej nie mógł się napić. Stał i patrzył. Ujrzał go mężczyzna z pobliskiej osady. Podszedł do niej i zapytał, dlaczego nie zaczerpnie wody i nie ugasi pragnienia. Nasz zagubiony wędrowiec powiedział coś niezwykłego: umieram z pragnienia, ale tu jest za dużo wody, nie dam rady tego wszystkiego wypić. Miejscowy mężczyzna uśmiechnął się i powiedział, podając mu w dłoniach odrobinę wody: musisz zrozumieć, że nie trzeba wypić całego jeziora, żeby ugasić pragnienie, możesz po prostu wziąć łyk, potem drugi, jeśli będziesz potrzebował, skoncentruj się tylko na tym, co przed tobą, a wszelkie niepokoje stopniowo znikną.
Czyż nie brzmi to uniwersalnie? Czy nie odnosi się do wszystkiego, co nas w życiu spotyka?
Na raz dasz radę wziąć tylko jeden łyk
Skup się wyłącznie na tym jednym łyku (jednym zadaniu, jednej decyzji). To z takich pojedynczych spraw składa się życie. To codzienne małe decyzje, codzienne małe kroki i działania. Robisz je i robisz, aż pewnego dnia odwrócisz się za siebie i okaże się, że poskładały się na coś wartościowego.
Nie wiesz, od czego zacząć? Ogrom spraw cię przytłacza? Zacznij zapisywać – od razu okaże się, że strach ma wielkie oczy. Im bardziej rozdrobnisz rzeczy do zrobienia, tym lepiej. I rób je po kolei, spokojnie, małymi krokami. Bierz małe łyki, zamiast wielkich chaustów. Odzyskasz w ten sposób kontrolę nad swoim światem i od razu poczujesz się mniej przytłoczona.
Wszyscy wciąż robimy rzeczy, których robić nie trzeba
Dziś przyjmujesz zaproszenie na imieniny, jutro idziesz na kawę z przyjaciółką, wczoraj obiecałaś zająć się dzieckiem sąsiadki, w weekendy pracujesz jako wolontariuszka w schronisku dla zwierząt… Nie za dużo? Wydaje się, że to tylko jedno „tak”, ale komplikujesz sobie każdym kolejnym swoje własne życie. Zdajesz sobie z tego sprawę, że to cię stresuje? Że sprawia, że swoje życie odbierasz jako skomplikowane i… nie swoje? To cię rozprasza i przytłacza.
Czytasz artykuł w portalu, przełączasz się na Facebooka, tam oglądasz kilka rolek, potem rzucasz okiem na dyskusję pod zjęciem w jakiejś grupie, o której istnieniu już dawno zapomniałaś, odpisujesz na sms, przeglądasz co tam na Netflixie… i dzień mija. Tak jest? Życie przelatuje, a ciebie przytłacza wszystko, czego nie skończyłaś.
Co robić? Zamiast myśleć: „o Boże, mam za dużo na głowie”, pomyśl: „czy naprawdę muszę to wszystko robić?”. Tyle i aż tyle.
Czasem trzeba powiedzieć „nie” nawet dobrym rzeczom
Być może będziesz musiała odmówić pewnych przysług, projektów pracy, wolontariatu, zajęć w kościele, czy organizacji festynu w przedszkolu twojego dziecka. Wiem, co myślisz: trudno jest odmówić, kiedy sprawa jest ważna. Jednak musisz, ponieważ alternatywą jest to, że zrobisz wiele, ale na pół gwizdka. I znów poczujesz się przytłoczona, niewystarczająca i wiecznie zajęta.
Tym, co trzyma tak wielu z nas w wyniszczającym cyklu przytłoczenia, jest fantazja, że możemy być wszystkim, dla wszystkich, wszędzie naraz i bohaterami na wszystkich frontach. Ale to nieprawda. Rzeczywistość jest taka, że nie jesteś Wonder Woman – jesteś człowiekiem i masz swoje ograniczenia. Musisz więc porzucić tę ideę robienia wszystkiego, zadowalania wszystkich i bycia wszędzie.