Go to content

5 prawd, które mogą zmienić twoje życie, a z którymi większość ludzi boi się zmierzyć

Fot. iStock / max-kegfire

Często mówimy, że brzydzimy się kłamstwem, że prawda nawet najgorsza jest najlepsza. Jasne, ciekawe dla kogo. Poczekaj, zatrzymaj się na chwilę, odpowiedz sobie tylko na jedno proste pytanie: „Jak często okłamujesz siebie? Jak często? Jakim fałszywym obrazem się karmisz?”. No dobra, to dwa pytania za dużo, ale użyte jako pomocnicze.

O nie, nie puszczę cię tak łatwo. Nie uciekaj, nie kiwaj głową, nie wydymaj ust myśląc: „O matko, znowu”. Tak – znowu i ponownie i jeszcze raz spytam: „Jak często okłamujesz siebie?”. Wiem, że prawda jest niewygodna, że trudno rozciągnąć naszą strefę komfortu poza granice tego, co znamy, ale często to jedyna ścieżka do psychicznej i emocjonalnej wolności.

Fałsze, półprawdy towarzyszą nam nieustannie, bo tak na łatwiej, prościej, bo nic nie musimy z nimi robić. Przykrywamy się nimi, jak ciepłym kocem, żeby tylko nie wyściubić nosa, żeby nie poczuć chłodu na nosie. Tak – mówimy sobie, że tam, trochę dalej, trochę poza naszym wygodnym choć ciasnawym pudełkiem jest na pewno zimno i źle. Jasne, możemy tak siebie okłamywać, bez sprawdzania, bez próbowania.

Zgadzam się, że przyznanie się do okłamywania siebie może być niewygodne, może napełniać nas lękiem, a nawet bólem, ale jest niezbędne do dobrego życia.

Wiele trudności, które napotykamy, tworzymy sobie sami, ale też możemy je przezwyciężyć

Wszyscy walczymy. Wszyscy cierpimy – każdego dnia.

Martwimy się.

Odwlekamy.

Czujemy się przytłoczeni.

Czujemy gniew.

Czujemy się samotni.

Nie czujemy się wystarczająco dobrzy.

Żałujemy, że nie jesteśmy szczuplejsi

Żałujemy, że nie mamy więcej pieniędzy.

Chcemy pracować gdzie indziej niż obecnie.

Chcielibyśmy, aby nasze relacje były lepsze.

Uważamy, że wszystko w życiu powinno być łatwiejsze.

Na pewno choć jedna z tych myśli od czasu do czasu towarzyszy i tobie. Zmagasz się z nią, a przecież została stworzona przez ciebie. Jest prawdziwa, bo ty ją wymyśliłaś. Przywiązałaś się do pewnych ideałów i wyobrażeń o tym, jakie powinno być życie, by było wystarczająco dobre dla ciebie.

Martwisz się, bo twoje wizje mogą się nie sprawdzić, mogą być nie takie, jak byś chciała. Odwlekasz, bo boisz się dyskomfortu i porażki. Czujesz się przytłoczona, bo uważasz, że powinnaś zrobić krok do przodu, a nie możesz. Wściekasz się, bo twoje życie nie powinno tak wyglądać.

Tyle tylko, że to wszystko jest w twojej głowie. I tylko w niej. I wcale tak nie musi być.

Możesz lepiej myśleć … możesz lepiej żyć. To jest wybór, którego ty możesz dokonać.

Weź głęboki oddech, odrzuć te wszystkie myśli, oddychaj i skup się na obecnej chwili. Na świetle, na dźwiękach, na swoim ciele, na tym, co ciebie otacza – ludziach, rzeczach… Nie osądzaj, zaakceptuj. Zobacz przez tę chwilę życie takim, jakim jest, bez tych wszystkich ideałów i fantazji, które tworzysz w swojej głowie. Ta chwila jest wystarczająco dobra taką, jaką jest. Skup się. Do martwienia się o wszystko możesz wrócić za minutę.

Obawiamy się tego, co sądzą o nas inni, mimo że ich osądy są rzadko kiedy ważne lub znaczące

„Co jest nie tak z pragnieniem, aby inni mnie polubili?” – można by spytać. No właśnie, co jest złego w tym, że chcemy w innych ludziach budzić sympatię, pozytywne uczucia?

Na pierwszy rzut oka nic, jednak gdy wiążemy poczucie własnej wartości z opiniami innych osób na nasz temat, otrzymujemy błędne postrzeganie rzeczywistości. A jednak bardzo często tak właśnie robimy. Oceniamy własną atrakcyjność przez pryzmat ilości lajków, komentarzy czy serduszek w mediach społecznościowych. Zdecydowana większość z nas dba o to, co pomyślą o nas inni. W przeprowadzanych badaniach często okazuje się, że nasz poczucie własnej wartości jest ściśle związane z tym, co sądzą o nas znajomi, przyjaciele, najbliżsi. I jest to naturalne, bo nosimy w sobie zestaw głęboko zakorzenionych przekonań na temat tego jaki świat jest i jak powinien wyglądać. A jednym z najbardziej aktualnych oczekiwań jest to, jak powinni reagować na nas inni. Charles Cooley – socjolog stworzył pojęcie „jaźni odzwierciedlonej” – oznacza ona wiarę w to, że: „nie jestem tym, kim myślę, że jestem, ani nie jestem tym, kim myślisz, że jestem, jestem tym, kim myślę, że ty myślisz, że jestem”. A przecież ludzie osądzają nas przez pryzmat własnych doświadczeń, tego, kim są, jakie mają przekonania, co nie ma nic wspólnego z nami.

Kiedy robisz wszystko, żeby ludzie postrzegali cię w dobrym świetle i opierasz swoje szczęście na opiniach innych, to tracisz swój kręgosłup. Nie wiesz, kim naprawdę jesteś. Jeśli się na tym złapiesz – przypomnisz sobie prawdę – to co większość ludzi o tobie myśli, nie ma najmniejszego znaczenia.

Nasze doświadczenia z przeszłości ograniczają nas pod wieloma względami

Zbyt często pozwalamy na to, by nasze doświadczenia z przeszłości dyktowały każdy nasz ruch. Nasłuchaliśmy się, że nie jesteśmy zbyt zdolni, że do pewnych rzeczy się nie nadajemy. Oczywiście, że odrzucenie tych przekonań nie sprawi, że staniemy się nagle w czymś doskonali. Jednak dopuszczenie do siebie myśli, że niektóre osoby wskutek na przykład okoliczności z przeszłości nie dostrzegły naszego prawdziwego potencjału, sprawia, że stajemy się mocniejsi i dajemy szansę naszemu mózgowi, na przypomnienie sobie lub uświadomienie tego, w czym jesteśmy dobrzy dzisiaj. Z przeszłości musimy wyciągnąć naukę, ale zaktualizować ją o to, czego nauczyliśmy się przez cały ten czas, jak zmieniły się nasze kompetencje, umiejętności, nasza wiedza. Nie możemy okłamywać siebie zasłyszanym wiele lat temu: „Do niczego się nie nadajesz”, bo to nie jest prawda.

Musisz coś stracić, by zyskać to, czego naprawdę chcesz

Rozmawiałam ostatnio z przyjacielem o tęsknocie. O tęsknocie za miejscem, w których czujemy się jak w domu – ona ma swoje i ja też mam. Mówiliśmy o tym, że chcąc się przeprowadzić musielibyśmy się pogodzić ze stratą tego, co mamy tutaj, bo zawsze jest jakaś strata. Pytanie, czy jesteśmy na nią gotowi.

Tymczasem każdego dnia musimy dokonywać wyborów, nie możemy skupić się na wszystkim, są rzeczy, którym powinniśmy powiedzieć „nie” i takie, na których warto się skoncentrować. Jak wybrać? Najlepiej spytać siebie: „czy muszę to zrobić? Czy muszę to zrobić właśnie teraz?” – obojętnie czy dotyczy to rzeczy drobnych czy znaczących. Jeśli odpowiedź brzmi „nie” – zostaw to, zajmij się tym, co jest dla ciebie ważne. Co doprowadzi cię do celu, do realizacji planów.

Pamiętaj, że nie możesz mieć wszystkiego – musisz poświęcić coś, co cenisz mniej niż to, co ostatecznie chcesz osiągnąć.

Pasja nie jest czymś, co trzeba znaleźć, jest tym, co robimy

I znowu przypomniała mi się rozmowa. Tym razem z Agnieszką, która straciła pracę i poszukiwała w życiu czegoś, co mogłaby robić, co byłoby jej pasją. Wysłała maila do swoich znajomych z prośbą, by napisali jej w czym ich zdaniem jest dobra zaznaczając, że nie chodzi jej o oczywiste rzeczy. Znajomi napisali, że świetnie się ubiera, że bardzo lubią, gdy doradza im, co mają założyć, w czym wyglądają dobrze. Zdziwiła się, bo zawsze traktowała tę swoją „umiejętność”, jak coś naturalnego. Spytała siebie: „Ale to co? Mam zostać stylistką?”. I wiecie co – faktycznie nią została.

Tymczasem wielu z nas wciąż beznadziejnie próbuje „znaleźć swoją pasję” – coś, co naszym zdaniem, ostatecznie doprowadzi nas do szczęścia i sukcesu. I mówię „beznadziejnie” przede wszystkim dlatego, że stawiamy wózek przed koniem. Kiedy mówimy, że próbujemy znaleźć swoją pasję, to oznacza, że kryje się ona gdzieś za drzewem lub pod skałą. A przecież to nieprawda, naszą pasją są te rzeczy, które robimy dobrze. Nie czekaj na okazję, wykorzystaj szansę, którą masz tu i teraz.

I przestań się oszukiwać, że nic nie możesz i że jutro będzie lepszy dzień, by zacząć. Najlepsza jest właśnie ta chwila, jutro wydarza się teraz.


źródło: marcandangel.com