Przyjaciółka jakiś czas temu powiedziała: „Wiesz, w takich chwilach zawsze muszę się zmierzyć z weryfikacją moich przyjaźni. Widzę, kto jest blisko, a kogo obchodzę zdecydowanie mniej”.
Ona to typ towarzyski. Kocha ludzi i lubi się nimi otaczać. Jej dom jest zawsze otwarty. Wiadomo, że jak chcesz się z kimś spotkać, to wystarczy do niej wpaść. Jak masz ochotę na imprezę w weekend, to też u niej.
Ostatnio rozmawiałyśmy, że im jesteśmy starsze, tym tych ludzi wokół mniej. To się dzieje naturalnie, jedni przychodzą, inni odchodzą. Są tacy – ważni w naszym życiu, ale jednak pojawiają się na chwilę niosąc nam jakieś doświadczenie i dając pewną lekcję. Ale są też ci, którzy są przez długie lata, tak zupełnie niepozornie, a ich obecność jest tak dla nas normalna, że niemal jej nie zauważamy.
Są ludzie, na których w różnych sytuacjach liczymy, chcemy, żeby byli blisko, gdy w naszym życiu dzieje się coś dla nas ważnego. A ich nie ma. Raz, drugi. Zapominają, nie chcą, bywają jednak bardziej skupieni na sobie. „Kiedyś byłoby mi przykro” – mówi przyjaciółka dodając, że jak sięga pamięcią w trudnych i ważnych dla niej chwilach życia jednak zawsze ktoś przy niej był. Może nie ktoś, kogo obecności wtedy oczekiwała, ale stałe osoby, których mogła być pewna.
To takie ciche anioły w naszym życiu. Te, na których zawsze w każdej chwili możesz liczyć. Kiedy ktoś cię pyta: do kogo zadzwonisz o 2:00 w nocy z prośbą o pomoc, to wiesz do kogo i masz pewność, że ta osoba nie odmówi.
I rozmawiając doszłyśmy do wniosku, że nie ma nic złego w tym, że ludzi wokół nas jest mniej. Wręcz przeciwnie, to jest całkiem fajne. Dlaczego?
Bo wiemy, na kogo możemy liczyć
Unikamy rozczarowań wynikających z oczekiwań, którym ktoś inny nie potrafi, a może też i nie chce, a może nie jest w stanie sprostać. Wiemy, że są osoby, które pozostają w kręgu naszych znajomych, niezobowiązująco i to znacznie ułatwia nam relacje z innymi. Bo przecież nie wszyscy muszą być naszymi przyjaciółmi i chcieć nam pomagać, czy nas wspierać w każdej sytuacji.
Bo nie tracimy energii
Kiedy do nas dotrze, kto dla nas w życiu jest ważny, to przestajemy tracić energię na ludzi, którzy nie chcą być blisko nas. Przestajemy wydzwaniać, pytać, rozmawiać, oferować swoją pomoc, obecność. Nagle coś w nas pęka i puszczamy pewne znajomości, pozwalamy im żyć swoim życiem i jest nam bardzo miło, gdy z taką osobą spotkamy się od czasu do czasu bez spięcia i nadęcia.
Bo mamy mało czasu
Taka prawda, że to, czego nam w życiu brakuje najbardziej, to czas. Kiedy w sposób naturalny dokonujemy weryfikacji naszych znajomości, to dostrzegamy, które są dla nas ważniejsze i to im chcemy poświęcić więcej czasu. Zamiast wydzwaniać do znajomej, która jest w naszym życiu, którą lubimy, ale też wiemy, że nie możemy na nią liczyć, że zawiodła kilkukrotnie, to umawiamy się z ważną dla nas osobą na kawę. Bo wiemy, że ten czas będzie dla nas wartościowy, a nie spędzony na plotkach.
Bo jesteśmy mniej ufni
Już tyle razy zdążyliśmy się „nadziać” na przyjaźnie, którym powierzaliśmy swoje tajemnice, a które gdzieś wpływały, albo okazywało się, że były komentowane. Nasze zaufanie wiele razy zostało wykorzystane i zachwiane, więc z czasem stajemy się ostrożniejsi, więc zwierzamy się tym osobom, którym ufamy w 100%, których zaufanie zostało przez wiele lat przyjaźni sprawdzone i choć mogło zawodzić, to ta przyjaźń dojrzała i wiesz, że nie musisz zaczynać zdania od słów: „Tylko proszę, nikomu nie mów”.
Bo jesteśmy pewni
I ta pewność jest bezcenna. Na ilu palcach możesz policzyć osoby, co do których masz tę pewność, że nie zawiodą, że będą i że ty będziesz przy nich? To taka pewność, która wzrusza, sprawia, że czujesz gulę w gardle, bo rozczula cię, kiedy zdajesz sobie sprawę, że masz takich ludzi przy sobie. Nieważne, czy to jedna osoba, czy trzy. Najważniejsze, że ktoś taki w ogóle jest. Że był przez wiele lat, że choć bywa czasami cichym i zupełnie niezauważalnym towarzyszem twoich dobrych i złych chwil, to jest. I masz tę pewność, że co by się nie działo, zawsze już będzie.