Oficjalnie większość z nas przyznaje, że najważniejsze dla niego jest wnętrze drugiego człowieka, jego charakter i sposób postępowania. Ale prawda jest, niestety, zupełnie inna – najczęściej automatycznie przypisujemy osobom ocenianym pozytywnie, np. pod względem wyglądu, całą listę dobrych cech, a tym, których postrzegamy negatywnie dorzucamy w komplecie wszystko, co najgorsze. I to wcale nie jest kwestia naszej złej woli, czy wrednego charakteru, ale czysta psychologia i zjawisko zwane „efektem aureoli” lub inaczej „efektem halo”.
Efekt znany z bajek
Efekt aureoli doskonale jest nam znany z bajek. Złe i wredne siostry Kopciuszka często opisywane były także jako brzydkie, grube i szkaradne, Cruella de Mon była niemal szatańskim wcieleniem, a Urszula, która gnębiła biedą Arielkę, pewnie nie miałaby szans na zostanie miss oceanu. Czarny bohater i wróg rzadko kiedy mógł się popisać nieskazitelną urodą i choćby jedną dobrą cechą. Co innego pozytywne postacie, które od początku do końca są niemal nieskalane. Zachwycają pięknem zewnętrznym, są życzliwe, dobre, miłe i sympatyczne. Nikt nigdy się nie zastanawiał się, czy przyrodnia siostra Kopciuszka nie była wojowniczką o prawa zwierząt, nie robiła doktoratu albo nie znała siedmiu obcych języków. A przecież mogła być wredna, ale jednak inteligentna.
Eksperymentalnie potwierdzone
Niezbitym dowodem na istnienie efektu aureoli jest eksperyment „ciepły–zimny” przeprowadzony przez prof. psychologii Harolda H. Kelleya. Podzielił on studentów na dwie grupy – jednej z nich oznajmił, że kolejne zajęcia poprowadzi wykładowca, który jest ciepły, postępowy, krytyczny, praktyczny i zdecydowany. Drugiej grupie oznajmił niemal to samo, z jednym tylko wyjątkiem – słowo „ciepły” zastąpił określeniem „zimny”. Jaki był tego efekt? Nowy wykładowca został opisany przez pierwszą grupę jako niezależny i elastyczny, druga zaś oceniła go jako nietolerancyjnego, wybuchowego i sztywnego w przekonaniach. Po wykładzie studentów zaproszono do dyskusji – okazało się, że 56 procent słuchaczy z pierwszej, „ciepłej” grupy bierze w niej aktywny udział, natomiast z drugiej, „zimnej” jedynie 32 procent zabiera głos.
Efekt aureoli, efekt Golema
Najprościej mówiąc, efekt aureoli polega na tym, że na podstawie jednej, ważnej dla nas, pozytywnej cechy człowieka wyciągamy wnioski na temat innych jego właściwości. Zjawiskiem przeciwnym do efektu aureoli jest tzw. efekt Golema lub szatański efekt, który działa na podobnych zasadach – jeśli pierwsza zaobserwowana cecha jest negatywna, to mechanicznie opiszemy daną osobę w negatywny sposób. Jeśli liczy się dla nas punktualność, to osobie, która przyjdzie na spotkanie o czasie automatycznie przypiszemy tez inteligencję, sympatię i uczciwość. Spóźnialski zostanie za to oceniony negatywnie – jako nieuczciwy, niemądry i roztrzepany. Dobrze ubrany, zadbany mężczyzna szybciej zyska naszą sympatię i uznamy go za bardziej kompetentnego, niż ten w podartych dżinsach, starych trampkach i dzikim zarostem.
Efekt aureoli można zaobserwować np. przy rozmowach rekrutacyjnych, gdzie odpowiedni i schludny wygląd daje automatycznie większa szansę na zatrudnienie. Badania pokazują też, że przystojni kandydaci i ci wyżsi od swoich przeciwników, częściej odnoszą zwycięstwo, a przystojni oskarżeni są lepiej traktowani przez sądy i dostają niższe wyroki. Jesteśmy też bardziej skorzy pomóc osobie atrakcyjnej fizycznie lub kupić coś od ładnej i uśmiechniętej ekspedientki. Mechanizm ten występuje nie tylko w przypadku ludzi, ale też w marketingu – ładne opakowanie kojarzy nam się z dobrym produktem i wysoką jakością, a w reklamach przeważają aktorzy atrakcyjni fizycznie, którym łatwiej jest nas zachęcić do zakupu danego produktu.
Nie daj się oszukać umysłowi!
Skoro już wiemy, że pierwsze wrażenie nie zawsze jest prawdą, a jedynie błędnie wyciągniętymi wnioskami wynikającymi ze stereotypów i fałszywych przekonań, starajmy się walczyć ze zbyt pochopną oceną. Jedna cecha nie może przecież świadczyć o całokształcie – warto być tego świadomym i zdawać sobie sprawę z pułapek, w jakie często wpędza nas nasz własny umysł.
Na podstawie: www.naukowiec.org www.focus.pl