Gwiazdy na święta wspominają najpiękniejsze prezenty, które dostały w dzieciństwie. Królują oczywiście lalki w zależności od epoki. Raz są słodkimi bobaskami, raz mają nogi do nieba jak Barbie. Która z polskich gwiazd dostała najdroższy prezent? A kto bał się rózgi? Przeczytajcie koniecznie.
Lalka z kryształowym sercem
Doda Rabczewska, wokalistka, pamięta prezent, w którym się absolutnie zakochała i ma go do dzisiaj. ”Jest to taka duża lalka, która na mostku ma przycisk w kształcie kryształowego serca. Kompletny odlot! Jak się go przyciskało, lalce zaczynały się świecić pierścionek. Pamiętam, że długo o tym prezencie marzyłam, ale ponieważ nie pochodziłam z zamożnej rodziny, wydawało mi się, że nigdy jej nie dostanę. Szybko też zaczęłam robić prezenty samodzielnie. Długo oszczędzałam swoje kieszonkowe, by potem w perfumerii wybierać dla rodziców zapachy. Zawsze marzyłam, by zarabiać tyle pieniędzy, by móc rodzicom podziękować za ogrom miłości, którą mnie obdarowali” – wspomina Dorota Rabczewska.
Samochód i kokarda
Beata Tyszkiewicz, aktorka twierdzi, że najpiękniejszym prezentem i jednocześnie najdroższym, który dostała od rodziny, był samochód przewiązany kokardą. „Był już zarejestrowany, nic przy nim nie musiałam robić. Idealny prezent”, śmieje się gwiazda w „Pytaniu na śniadanie”. Zdradziła też, że jej córka, której ojcem chrzestnym jest Daniel Olbrychski, dostała kiedyś od niego swojego pierwszego konia. Karolina Wajda „wyrosła” na świetną amazonkę.
Kapelusz dla dziewczynki
Ada Fijał, aktorka już w dzieciństwie kochała modę, jak wszystkie kobiety w jej rodzinie. Jako mała dziewczynka napisałam list do Św. Mikołaja, w którym poprosiła o piękny, duży kapelusz. „Moja babcia bardzo ceniła przedwojenną elegancję i klasę. Opowiadała mi dużo ciekawych historii o modzie, pokazując stare filmy. Mówiła też o tym, że każda prawdziwa dama powinna mieć kapelusz. Byłam przeszczęśliwa i pamiętam, że jak go już dostałam, to długo się z nim nie rozstawiałam, a nawet raz w nim spałam”- opowiadała Ada we „Fleszu”.
Bobaski, Barbie i jeden Ken
Maja Sablewska, prezenterka, wspomina w „Party”, że jako mała dziewczynka pilnowała młodszą siostrę Natalię, żeby nie zbijała bombek na choince i nie zjadała pierniczków, które upiekła babcia. „Miałam wtedy absolutnego fioła na punkcie opieki nad dziećmi. Już w wieku 10 lat opiekowałam się wszystkimi berbeciami z naszego podwórka. Dlatego też uwielbiałam pod choinką znajdować prezenty w formie lalek bobasów, którym zamykały się powieki i które można było karmić za pomocą butelki. Pamiętam też, że któregoś roku zamarzyłam o Barbie, ale ku mojemu zdziwieniu pod choinką leżał zapakowany Ken. Muszę przyznać, że byłam zawiedziona. Dziś przypuszczam, że ten zakup musiał poczynić mój tata w sieci sklepów Baltona. Pewnie w 1885 roku szybko zniknęły z półek Barbie i zostali tylko jej męscy odpowiednicy,” opowiada.
Gipsowa lala
Izabela Trojanowska, aktorka i wokalistka, opowiada, że kiedy była małą dziewczynką, dostała lalkę, której dała jej na imię Ewa. Lalka byłą wyjątkowa – miała mrugające oczy i była wykonana z gipsu. „To było wielkie wydarzenie, bo przyjechała do mnie z Niemiec. Wszystkie koleżanki na podwórku zazdrościły mi jej. Nie rozstawałam się z Ewą, wszędzie ją ze sobą targałam”, opowiada w „Pytaniu na śniadanie”. Czy Ewa miała domek? „Pamiętam, że tata sam mi kiedyś zrobił domek dla lalek, był niebieski i drewniany, a mama uszyła do niego firanki. Wszystko, co zrobi się własnoręcznie, ma specjalną wartość”, wyznała aktorka.
Zapach pomarańczy
Odeta Moro, dziennikarka, nie pamięta specjalnych prezentów pod choinką. „Jestem typowym dzieckiem PRL-u, dla którego zapach pomarańczy był już czymś nadzwyczajnym. Mogę powiedzieć, że im więcej pomarańczy dostałam na święta, tym byłam szczęśliwsza. Na Wigilię moja rodzina dostawała paczki z NRD, w których znajdowały się marcepanowe batony i rodzynki. Ponieważ wtedy słodycze były na kartki, każde coś słodkiego wydawało się dzieciom na wagę złota. Jednak mi ten marcepan wyjątkowo nie przypadł do gustu. Podobnie rodzynki, które do dziś nazywam „żabinki”, bo wydawało mi się, że mają wyjątkowo dziwną konsystencję”, opowiada w Party.
Kredki kontra rózga
Marta Wierzbicka, aktorka, bała się, że pod choinkę dostanie rózgę. „Nie wiem dlaczego. Przecież byłam grzecznym dzieckiem. Choć muszę przyznać, że byłam też okrutnym niejadkiem, który żywił się podczas Wigilii głównie pierogami i ciastami. Być może dlatego lepienie pierogów stało się naszą domową tradycją”, opowiada. A jakie prezenty najbardziej zostały jej w pamięci? „Może zabrzmi to paradoksalnie, ale o klasycznych lalkach szybko zapominałam. Najlepsze prezenty kupował mi chyba tata, a były to farby, suche pastele, albo książeczki z instrukcjami, jak rysować różne zwierzęta. Takie drobiazgi, kształtowały moją wyobraźnię i zostawały ze mną na dłużej”, wspomina Marta.
Zobacz także: Najpiękniejsze świąteczne chwile to te spędzone z najbliższymi. Prezenty dla całej rodziny