Znasz to? To uczucie, jak gdybyś nagle znalazła się w potrzasku. Jak złodziej złapany na gorącym uczynku. Ze wszystkich stron jednocześnie zatrzaskują się żaluzje, dookoła lampy zaczynają pulsować czerwonym światłem. A centralny czujnik w twojej głowie bije na alarm. Error! Niebezpieczeństwo! Błąd systemu! Ten sygnał do odwrotu za każdym razem, gdy tylko się do kogoś za bardzo zbliżysz. Bo za dobrze, zbyt intymnie, za słodko , a przecież tak być nie może. Trzeba natychmiast to przerwać, zostawić, odejść.
Wierzcie lub nie, ale większość z nas boi się prawdziwie kochać. I nie ma w tym nic dziwnego, bo miłość za każdym razem wiąże się z możliwością straty. Już jako dzieci uczymy się w końcu, że „decyzja oswojenia niesie za sobą ryzyko łez”. Niektórzy z nas boją się jej jednak tak bardzo, że w obawie przed bliskością niszczą kolejne związki nie mogąc pozwolić sobie na własne szczęście. Dlaczego więc boimy się miłości?
Emocjonalnie nadzy
Zbliżając się do drugiego człowieka, kochając go, stajemy przed nim emocjonalnie nadzy. Odarci ze wszystkich masek, jakie przychodzi nam nosić – w domu, w pracy, przy znajomych. Nie ma już czego udawać, ani ukrywać, cokolwiek byś nie zrobiła, on i tak wie jaka jesteś. To wzbudza w nas poczucie bezbronności, lęku przed odrzuceniem. Bo przecież może czegoś w tobie nie zaakceptować, wyśmiać, znieważyć. Lepiej samemu to zakończyć, nim on pierwszy sięgnie po „broń”.
Jak więc zaradzić sytuacji, nim będzie za późno? Po pierwsze: nie bój się odmowy. Przecież nie wszystkim facetom na świecie musi pasować to, jaka jesteś i vice versa. Twoim celem nie jest przecież przypodobanie się każdemu, a znalezienie tego jednego faceta, który zaakceptuje cię taką, jaką jesteś. Ewentualna odmowa nie będzie oznaczać, że jesteś bezwartościowa, albo że nigdy nikogo dla siebie nie znajdziesz. Po prostu trafiłaś na niewłaściwą osobę. A, że może to już akurat, któraś z rzędu? To w dalszym ciągu o niczym nie świadczy. W każdym razie, nie w kwestii twojej wartości. Potraktuj odmowę jak naturalny element randkowania i postaraj się to zaakceptować. Im szybciej nauczysz się ją traktować jak coś normalnego, tym mniej będziesz się jej bać, a przez to łatwiej ci będzie otworzyć się w związku.
Stare rany
To, co nie pozwala nam zaangażować się po raz kolejny, to rany, które zostały w nas z poprzednich związków. W myśl zasady „boję się, bo wiem jak to może zaboleć”. Stajemy się przez to mniej ufne w stosunku do swojego partnera. „Bo co jeśli okaże się taki sam, jak ten poprzedni gnojek?”. Lęk przed bólem nie zawsze też musi wynikać wprost z minionych doświadczeń, a z ogromnej potrzeby miłości – „Kiedy bardzo za czymś tęsknisz, kiedy silnie tego potrzebujesz, zaczynasz utożsamiać to z bólem”. I tego bólu za wszelką cenę starasz się uniknąć.
Decydując się na kolejny związek zawsze wchodzimy z jakimś bagażem doświadczeń i oczekiwań, które wynieśliśmy z poprzedniej relacji. Część z nich pomaga nam w zbudowaniu lepszej, trwalszej emocjonalnie więzi, a część zwyczajnie staje nam na drodze. Jak te graty, które zastawiliśmy w przedpokoju, a których ciągle zapominamy się pozbyć. Problem emocjonalnego „głodu miłości” jest znacznie bardziej skomplikowany i najczęściej wiąże się z brakiem dostatecznej miłości w stosunku do samej siebie. Jeśli jednak boisz się tego, że po raz kolejny ktoś cię zostawi, albo że twój nowy związek skończy się tak jak poprzedni, powinnaś najpierw zastanowić się, czy są ku temu realne przesłanki. Czy rzeczywiście masz powody, by tak sądzić? Jeśli tak to dlaczego? Czy jesteś w stanie jakoś temu zapobiec? Znalezienie odpowiedzi na te pytania, powinno pomóc ci w przezwyciężeniu strachu przed zaangażowaniem się. Niezależnie od tego powinnaś także porozmawiać z partnerem o swoich lękach. To rozwinie wątpliwości, jakie stają wam na drodze do pełnego bycia razem.
Błąd systemu, czyli prawda niezgodna z „ja”
Sposoby, w jakie zraniono nas w poprzednich związkach, mają swój początek już w dzieciństwie i mają silny wpływ na to, jak postrzegamy samych siebie. Jeśli w przeszłości często zdarzyło nam się usłyszeć przykre uwagi na swój temat, po jakimś czasie zaczęliśmy traktować je jak własne. Ukształtowało to w nas krytyczny obraz siebie, który nie pozwala nam przyjąć ofiarowanej miłości. „Bo jak ktoś mógłby mnie pokochać? Taką niedoskonałą, niewystarczającą, nie-taką-jak-trzeba?”. Kiedy druga osoba zaczyna postrzegać nas inaczej – oczami miłości i zrozumienia – pojawia się wspomniany „błąd systemu”. Bo oto dostaliśmy od kogoś coś, z czym nijak nie potrafimy sobie poradzić – bezwarunkową miłość. Podświadomie więc zaczynamy ją odrzucać.
To co obce i nieznane zawsze będzie budziło w nas strach. Ważne jednak, aby uświadomić sobiem, co go powoduje i czy rzeczywiście coś nam zagraża. Choć bezpieczniej czujesz się z tym, co znasz, a spora dawka miłości może być dla ciebie ogromnym szokiem, poddaj się jej. Z całym strachem jaki wtedy odczuwasz. Pozwól sobie na to, by kochać. Daj się przytulić o chwilę dłużej niż byś tego chciała. Tak jak ten bity pies, którego dobry człowiek zabrał ze schroniska. Bój się, złość się, trzęś portkami, kop, gryź ale zostań. Po pewnym czasie przestaniesz się bać. On już przestał.
Powodów lęku przed miłością może być znacznie więcej. Czasami staramy się je ukryć, wynajdując coraz to lepsze tłumaczenia dla faktycznych powodów rozstania. Uświadomienie sobie własnego strachu przed bliskością i jego wpływu na nasze zachowanie jest pierwszym krokiem do jego przezwyciężenia. I kolejnym w drodze do znalezienia i utrzymania trwałej relacji.
Źródło: psychologytoday.com, polki.pl