Was też denerwują te wszystkie wywiady z gwiazdami i celebrytkami, w których to opowiadają o cieniach i blaskach macierzyństwa? Jak to mają ciężko w życiu i jak ciężką pracą jest wychowywanie dzieci, dbanie o dom i zarabianie pieniędzy. Tak, mi też się nóż w kieszeni otwiera, bo co jedna z dugą może wiedzieć o cieniach i blaskach macierzyństwa? Jak kogoś stać na wszystko, to z pewnością jest mu łatwiej. Nie martwi się o dach nad głową, opiekę nad dziećmi, służbę zdrowia, wykształcenie.
Weźmy na przykład taką Kate Middleton. Wszyscy ją kochają i podziwiają – jest piękna i dobrze wyszła za mąż. Niektórzy też jej współczują, bo przecież codzienne życie na królewskim dworze ma swoje minusy. Ten cały protokół dyplomatyczny, paparazzi… No przerąbane. Widzisz ją na zdjęciach, obok niej jej urocze dzieci i myślisz sobie: „Co ona może wiedzieć o macierzyństwie? Pewnie te swoje dzieci widzi raz w tygodniu, a do pomocy ma tłum nianiek. Zawsze starcza jej do pierwszego, ktoś ją rano umaluje i ubierze, kucharz ugotuje, służba posprząta”. Generalnie to nie ma ani kiedy się wkurzyć, ani zmęczyć, czyż nie? Właściwie to jest chyba ostatnią osobą (matką), która mogłaby mieć z czymkolwiek problemy.
Ale jak tak się człowiek głębiej zastanowi, to jednak czegoś się można od księżnej Kate nauczyć. To, co my uważamy za komfort i wygodę, od środka pewnie jest koszmarem. Trzeba robić, co każą i jeszcze się uśmiechać. No i wychowywać dzieci. Kiedy na portalu Huffington Post zobaczyłam artykuł o tym, czego każda z nas powinna nauczyć się od księżnej Kate w kwestii macierzyństwa, początkowo parsknęłam śmiechem i wymamrotałam coś w stylu: „Taaaa….. zapraszam do mnie na tydzień. Ciekawe czego wtedy księżna Kate dowie się o byciu mamą”. A potem przeczytałam tekst. I wiecie co? Trochę jednak można się od niej nauczyć.