Go to content

„Bo na babach to nie da się polegać”. Zimna miłość, zimny wychów, matki, córki, mocarzowe, hejterki

Bo na babach to nie da się polegać
Fot. iStock / Martin Dimitrov

Hejterki. O nich zażyczyła sobie Renia i będzie miała, jeśli uda mi się trafić w sedno, zamiast – jak to mam w zwyczaju – w dygresję. Bo o co chodzi? Nie o pieniądze, nie o faceta… ale o kobiety chodzi. O kobiety, które z jakiegoś powodu, nie przyjaźnią się z kobietami. Z facetami też nie, bo u facetów dla odmiany, to w zasadzie nie o przyjaźń, ale o uwagę ciągle zabiegają. Jawią się światu zasadniczo jako flirciary. Wystarczy chłopa na drodze im postawić, by jak kameleony nabierały wszech-kolorów. Jeśli ktoś widział taką kobietę w zalotnym akcie, ten wie o czym mówię, choć sama kobieta, zapytana o flirt, otworzy oczy nad wyraz szeroko dając do zrozumienia, że temat jest jej całkowicie obcy… Aua!

Więc dla przykładu jest ONA.

Blond włos, super ząb, super ciało, tryskająca energią, kobieta zdecydowanie zauważalna. Śmieje się perłą wyłowioną z oceanicznych głębin, jej mowa ciała jest tak wyostrzona, że człowiek żyły mógłby sobie na niej pociąć. Kobieta oczywista. Tak by się wydawało. W relacjach ona – on, w pewnym sensie stwarza bowiem pozory oczywistości. I nie ma się tu nawet co sadzić Panowie i Panie bo tak po prawdzie, to nasza miła gwiazda nie powinna wzbudzać żadnych podejrzeń tym swoim wrzaskliwym komunikatem zewnętrznym, w krainie w której zestaw: kobieta i facet to zawsze jest jakiś tam taniec. Niech więc jej będzie, ten flirt bezkarny, należy się jak M2. Poza tym, let’s be real! Wszystkie przecież mniej lub bardziej flirtujemy, bo tak nas natura zaprogramowała, a społeczeństwo szlifu niejako dodało. Bez flirtu żyć się nie da. Sama przedkładam go nad poranną kawę, choć niekoniecznie nad lampkę wina, z tą ostatnią bowiem, flirt jakoś tak całkiem dobrze idzie w parze. No i zrobiła się dygresja. Niech to szlag!

Tymczasem kobieta nasza innych kobiet nie lubi. „Bo na babach to nie da się polegać” – mówi. Ma ich więc w życiu wiele, zaprasza na różne okazje, wabiąc je tym co ma światu do zaoferowania. Rzecz w tym, że na tym kończy dalsze relacje. Nie wchodzi w związki siostrzane, nie zbliża się do kobiet na odległość trzeciego oka i otwartego serca, bo po co? Skoro na babach nie da się polegać? Potem na nich OCZYWIŚCIE polega, polega w nieskończoność i z zaskakującą konsekwencją, ale ślepa jest jak kura do diaska, bo dalej uparcie deklaruje na forum, że na babach polegać się nie da i już. No i co zrobisz? Za warkocz takiej nie pociągniesz, bo dorosła jest przecież. Że niby.

Więc zaglądasz w jej życie. Kiedy dzieckiem w kolebce była. I widzisz, że już wtedy, na kobietach nie polegała. Bo matka była nieobecna albo zajęta albo zakochana, pijana, zapracowana, niezainteresowana, w więzieniu albo jeszcze gdzieś…. w Rajchu na robotach może. Matka, ta najważniejsza w jej życiu kobieta, dla niej nie istniała. Dla niej czasu nie miała. Dla niej nigdy nie otwierała serca. Z różnych powodów. Najczęściej nie z braku miłości, lecz właśnie z powodów czy to błahych czy całkiem dobrze uzasadnionych, niekiedy po prostu z roztrzepania, najczęściej dlatego, że sama chowana na zimno była i tylko zimna miłość znaną jej była. To wszystko jednak wystarczyło, by nasza dziewczyna się nauczyła, a była to jedna z lekcji pierwszych, że na kobietach polegać nie można. Więc nie polega. Nawet jeśli tylko, o ironio losu, na nich polegać może.

Wspomniałam ostatnio o mocarzowych. O matkach i babkach i tych wszystkich kobietach w życiu dziewczynki, kobietki i kobiety, które krąg po kręgu kręgosłupy nam składały do kupy zaszczepiając mądrości i życiowe głupoty. Na obraz i podobieństwo swoje. A jak! Bo taka jest właśnie naturalna kolej rzeczy i amen. Jakże wiele, od tych zesłanych nam przez boga kobiet, w naszym życiu zależy. Może nawet całe życie do cholery. Bo matka to istota dla kobiety najważniejsza. Nawet jak wojnę z nią trzeba było prowadzić albo nienawidzić za całe zło. Kochana czy pogardzana, matka i tak kręgosłup ci dziewczyno wyśrubuje jak trza. I potem jesteś, czy tego chcesz czy nie, z takiej gliny z  jakiej mama cię ulepiła.

Hejterkom, matka czasu zdaje się niewiele poświęcała. Miała inne, ważniejsze rzeczy na oku, niż córka, którą najczęściej w swoim własnym matczynym pojęciu zajmowała się, wychowywała i kochała wystarczająco. Bez większych czułości czy emocjonalnych zbliżeń, ale czego tu się czepiać. Dziewczyna była najedzona, ubrana, czysta, szkoły jakieś tam kończyła, zawodu się wyuczyła, no ma życie przecież, więc w czym rzecz? Ano w tym, że to wszystko to bardzo są powierzchowne aspekty życia. Prawdziwe życie tymczasem toczy się w środku, w emocjonalnej dżungli, w której wzrastają emocjonalni ludzie. Tutaj też hoduje się hejterki odmawiając im bliskości, ciepła, wsparcia i uwagi. Rezultat takiego chowu? Ano jak dziewczyna nie dostanie od najważniejszej na świecie istoty bliskości, wsparcia, poczucia więzi, tak uczuć tych potem nie zbuduje z żadną w swoim życiu kobietą. Jak córka nie mogła na matce polegać, tak nie będzie polegała na żadnej napotkanej kobiecie. Na poziomie podświadomym oczywiście, bo przecież nie w pełni świadomym, będzie taka panna sabotowała relacje swoje z innymi pannami, bo skoro ona wie, (a wie!) że na babach polegać nie można to i z łatwością przyjdzie jej wykazanie, że teza ta jest całkiem prawdziwa. I będzie się rozczarowywała nieustająco by dowieść całemu światu, że baby nie dadzą ci wsparcia choćby nie wiem co.  Zadeklaruje też dla odmiany, że ona to tylko z facetami może mieć prawdziwe relacje. I nic dziwnego, skoro w świecie nieobecnej, ignorującej jej matki, ojciec był dla niej tą jedyną przystanią, tym który ją widział, dla którego była. W dorosłym życiu wierzy więc, że to mężczyźni są do polegania i to dla nich tańczy dla nich śpiewa.

Zimna miłość, zimny wychów, matki, córki, mocarzowe, hejterki. Tak oto zamiast tworzyć siostrzane relacje z kobietami, budujemy mury i zamiast przyjaźni współzawodniczymy, w duszy nie znosząc bab, na których – jesteśmy przekonane – polegać się nie da. Świat tymczasem wcale nie jest, aż tak skomplikowany. Już na pierwszy rzut oka widać, że najlepiej w nim współgrają takie samo z takim samym. Przeciwieństwa może i dodają pikanterii życiu, czyniąc je barwnym i ciekawym, ale jak przyjdzie co do czego, to żaden facet kobiety tak nie zrozumie jak inna kobieta. Żaden mężczyzna nie da takiego wsparcia, nie wykreuje takiego porozumienia i nie stworzy takiej wspólnoty jaką stworzyć potrafią kobiety. Bo na kobietach można polegać. Trzeba tylko dać sobie szansę i trzeba też dać im szansę. Trzeba pozwolić sobie na bliskość, na otwarcie serca, na dopuszczenie kobiecej energii. Wtedy okaże się bardzo szybko, że naprawdę nie ma to jak dobra kobieta, bo to z nią można konie kraść.