Go to content

17 rzeczy, które robi tylko babcia, chociaż wie, że nie powinna

Fot. iStock / Lusyaya

Babciu droga, Mamo najdroższa,

Wiesz, że cię kocham nad życie. Jesteś moją mamą i babcią moich dzieci. Byłaś ze mną w wielu trudnych momentach. Wiem, że mogę na ciebie liczyć zawsze. Jako matkę nie byłam w stanie ocenić cię krytycznie (matka to matka), ale pozwól mi, żebym mogła powiedzieć tobie jako babci kilka maluteńkich uwag (wypowiedziane głośno, przewiduję, nie miałyby dla mnie szczęśliwego zakończenia).

A więc Babciu,

Jeśli proszę cię, byś nie karmiła moich dzieci słodyczami, bo mamy zasady i ta zasada obejmuje weekend, a właściwie sobotę; i jakoś to do tej pory działało, i o dziwo dzieci się przyzwyczaiły i przestały narzekać –  to uszanuj to. Nie, kochana, czekoladowy deser to też słodycz, a także serek z czekoladą. Tak, jeden pierniczek lub Malaga, robi różnicę. Zasada to zasada, a my ich nigdy nie miałyśmy, dlatego żyję na diecie od 20 lat.

Nie krzycz na nich jak nie chcą zjeść do końca przygotowanego przez ciebie posiłku. Może nie są głodne? Może im nie smakuje? Może coś zjadły wcześniej? Pamiętasz jak gadałaś na mamę taty babcię K., że zmuszała wszystkich do jedzenia. Moje dzieci wiedzą, że jedzenie jest przywilejem dla organizmu, jemy tyle, ile możemy i na ile mamy ochotę. Nie jemy na zapas, ani wbrew potrzebie. Zwracamy uwagę na to, co jemy.

Właśnie. Nie jemy chipsów, frytek, smażonego w nieograniczonych ilościach, ograniczamy także mączne potrawy – to wszystko tuczy i nie jest do końca zdrowe. Codziennie frytki to przesada. Schabowy też. I naleśniki. Już wiem, dlaczego kanapki robione przeze mnie do szkoły przestały smakować. „U ciebie nie ma w ogóle masła i jest za dużo zielonego, babcia robi lepsze”. Wiadomo.

Nie karm mojego psa przy stole. Dzieci już zaakceptowały, że miska psa jest na innym poziomie niż ich talerze, tak samo nasz pies. Jeśli myślisz, że nie zauważam tych rąk, które zsuwasz cichaczem pod stół i z których wypadają różne kąski – to się mylisz. Ja to widzę, dzieci to widzą i pies to widzi. A jamnik z miniaturki zamienia się powoli w basseta.

Nie pal przy nich. Dzieci są biernymi palaczami i nawet gdy uchylasz okno, ale masz papierosa w buzi, to ten dym rozprzestrzenia się po całym domu. Na kanapie, kocu, poduszce i w miskach, w których podajesz najlepszą ogórkową na świecie. Dzieci wiedzą, że palenie zabija, a kochają cię, dlaczego każesz im się martwić, że zaraz umrzesz?

Nie dawaj dzieciom pieniędzy za nic. Mają ustalone tygodniówki i muszą się tego trzymać. Nie dorzucaj im po dyszce, bo dyszka to dla nich bardzo dużo. Nie mów im, by poszły sobie „pogrzebać w portfelu”, bo nauczyłam ich, że portfel jest przedmiotem osobistym, do którego nie mają prawa zaglądać.

Nie zbieraj ich porozrzucanych ubrań. Skarpetki na podłodze będą tak długo czekać aż podniesie je ten, który zrzucił. Nawet gdyby miały zesztywnieć do konsystencji gipsu. Pytasz, co zrobić jak leżą na środku w salonie? Powieś je na lampie w ich pokoju.

Właśnie. Sprzątanie w sobotę nie oznacza, że ty sprzątasz, a one mówią ci, co jeszcze mama kazała wyczyścić. Nie polega to też na tym, że jedno ci podaje szufelkę, a drugie ręcznik papierowy. Mają sprzątać same, ba, mają sprzątać także za ciebie, bo jesteś starsza i wymagasz opieki. Ty, nie one.

Litości, nie podawaj 12-letniemu chłopu widelca do obiadu, bo zapomniałaś przy nakrywaniu stołu. Po pierwsze niech nakrywa sam lub z tobą, po drugie niech ruszy tyłek, jak czegokolwiek na stole zabrakło. Chcesz, aby tak samo zwracał się potem do swojej żony? Przyjmiesz go pod dach, gdy go z domu wyrzuci, bo ja nie?

Nie dyktuj im, co mają napisać w zeszycie, nie rób rysunków i nie wycinaj. Muszą uczyć się samodzielności. Nie mów im, nawet jeśli tak było, że robiłaś to za mnie (nie przypominam sobie…). I, na Boga, nie podrabiaj mojego podpisu na uwadze od pani!

I czy możesz nie mówić, ze nauczyciele są głupi i nie mają racji? Że się uwzięli na twojego wspaniałego wnuczka, że są wredną babą, która zazdrości? Pomyśl, czegóż ta naprawdę fajna kobieta (a znam ją lepiej!)  miałaby zazdrościć 12-latkowi? I czy w czasach kiedy tak trudno zbudować autorytet szkoły takie słowa są potrzebne? Czy one go do czegoś motywują? A poza tym wiesz dobrze, że twojemu wnuczkowi daleko do anioła….

Nie opowiadaj im, że ich tata jest taki lub owaki. Ich tata jest wspaniały, ja w to wierzę i one też. Nawet jeśli ma konflikt ze mną, to sobie to załatwiamy między sobą. Między sobą, rozumiesz? To znaczy, że dzieci nie są po żadnej stronie. Tata jest w porządku wobec nich, nawet jeśli czasami nie jest w porządku wobec ich matki (ale jest).

Lubię, jak opowiadasz im jak byłam mała, ale dlaczego mówisz im tylko złe rzeczy? Że byłam brzydka, gruba, pryszczata i ganiałam za chłopakami? Że nie miałam zdolności plastycznych i chodziłam ciężko jak słoń? Że byłam naiwna i popełniałam błędy? Rozumiem, że chcesz, aby czuły się lepsze ode mnie, ale one są lepsze i nie trzeba mnie ku temu dewaluować. Przecież wiesz, że byłam całkiem wdzięcznym i uroczym dzieckiem (no czasami nie byłam).

I nie musisz wciąż im powtarzać, że matka nie daje rady, nie słucha, jest chaotyczna i nie ma prawdziwych przyjaciół. Jesteś, byłaś i będziesz dla nich bardzo ważna, niezależnie od tego jak bardzo kochają mnie. Nie rywalizuj ze mną w ich oczach, bo nigdy tej walki nie wygrasz.

Nie opowiadaj im też negatywnych historii o ich drugiej babci. To mama ich taty. Bardzo mi pomogła, gdy były małe i strasznie ich kochała. A że miała wady? Kto ich nie ma? Ty?

Nie mów, że wnuki kocha się bardziej. Wiem, że to jest inne doświadczenie, trochę łatwiejsze, z mniejszą odpowiedzialnością, ale rani mnie to. Bo kochałaś mnie najbardziej na świecie, choć nasze relacje nie były łatwe. Ale trudniej nie znaczy mniej, Mamo.

A tak naprawdę to proszę ułatw mi twój wyjazd, bo już mi smutno, że cię nie będzie, a Klara wciąż powtarza „ostatnie chwile dobrego, znikną bułki, zniknie czekolada, zostaniesz tylko ty Mamo”.

Jak żyć, kochana Babciu, bez ciebie?