Mam taką znajomą, której facet szczyci się bujnym zarostem, niczym Ambroży z Akademii Pana Kleksa. Gośka twierdzi, że broda jest jak „trzecia ręka”. Nie wiem, co on jej robi w łóżku tą „dodatkową kończyną”, ale na samą myśl robi mi się niedobrze. I tak się zastanawiam, czy jej to faktycznie odpowiada, czy po prostu nie ma innego wyjścia. Bo my, kobiety, lubimy raczej czystość.
Wiem, że od jakiegoś czasu panuje moda na brody. Tzw. „barber shop” rosną jak grzyby po deszczu w każdym mieście. Tyle dobrze, że panowie mają chociaż świadomość, że o brodę trzeba dbać i odpowiednio ją przystrzyc, żeby jako tako się prezentować. Już nieliczni charakteryzują się stylizacją „na menela”, czyli „rośnie jak rośnie i niech rośnie jak najdłuższa”.
Mimo wszystko czas powiedzieć to głośno. Panowie, brody są obleśne. Wystarczy mieć nieco wyobraźni, żeby zrozumieć, że jest to tylko i wyłącznie siedlisko brudu i zarazków. Na samą myśl o tych wszystkich okruszkach, ślinie, cieknących sosach dostaję dreszczy.
Wyobraźnię mam bujną, więc szybko pojawia się wizja upojnej nocy z brodatym kochankiem. Wszystko ok, byle tylko jego otwór gębowy nie stykał się z moim ciałem. Seks oralny? Wykluczone. Jeszcze tylko tego brakuje, żeby umazał ten gąszcz w moich sokach.
Wystarczy. Dalej nie chcę sobie wyobrażać.
Panowie, wam się zapewne wydaje, że bujny zarost dodaje męskości. Pudło, tylko nieliczni wyglądają z nią naprawdę dobrze. Macie pretensje do kobiet, że ślepo podążają za modą, a wy niby co robicie?
Moja rada jest taka. Zanim zaczniecie zapuszczać brody, zapytajcie o opinię swoje partnerki. Być może tak jak mi, robi im się niedobrze na samą myśl. A jeśli już się zdecydujecie, to błagam – dbajcie o te włosy. Ostrzegam, to zajmuje naprawdę sporo czasu i szybko może was znudzić. Łatwo też z samca alfa przeistoczyć się w adonisa, który spędza przed lustrem więcej czasu niż kobieta.
Polecam wam klasykę. Nie ma nic seksowniejszego niż trzydniowy, męski zarost. Ten zastąpi nie tylko „trzecią rękę”, ale nawet setki gadżetów erotycznych, dostępnych w sex-shopie.