Go to content

„Jedne panie robią się od razu czerwone, inne zachowują, jakby wychowały się wśród wibratorów”, czyli Polka w sex shopie

Stoję przed drzwiami sklepu znajdującego się na parterze w czteropiętrowym bloku. Czuję się, jakbym miała zaraz dokonać największego przestępstwa – serce mi wali, nerwowo rozglądam się na boki, czy nie idzie ktoś znajomy. Kobieta, która mnie mija, posyła nieśmiały uśmiech pełen zrozumienia. Dobra. Naciskam klamkę i wchodzę do środka. Patrzę, kto siedzi za ladą. Mężczyzna. Mam ochotę uciec. – Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – pyta, a ja robię się czerwona ze wstydu. Tak zaczyna się moja wizyta w sex shopie.

Wstydzę się iść do sex shopu… kto z was był?

Wchodzę do obskurnego wnętrza, a tam witają mnie plastikowe penisy w różnych kolorach, erotyczna bielizna, która bieliznę przypomina tylko z nazwy i pejczyki. Oglądam to wszystko z lekkim poczuciem wstydu. Chowam się za półkami pełnymi erotycznych gadżetów, ale dopada mnie i zagaduje sprzedawca.

– Pracuję w tej branży już 5 lat, wiele widziałem. Proszę się tak nie wstydzić – dodaje mi otuchy. – Kobiety dosyć często przychodzą do sex shopu, odwiedzają nas nawet sławne aktorki i piosenkarki. Jednak nie tak licznie, jak faceci. Wie pani, podzieliłem je na dwie grupy – spoglądam na niego zaciekawiona. – Pierwsza to panie, które są tak zawstydzone, że szybko biorą wibrator i wychodzą. W drugiej znalazły się te, które zachowują się tak, jakby wychowały się wśród wibratorów. Normalnie rozmawiają i pytają, co mogę im polecić lub jaki model zabawki erotycznej jest najlepszy – dzieli się o swoimi spostrzeżeniami pracownik sex shopu w centrum stolicy.

Postanowiłam pogrzebać w sieci i dowiedzieć się, jakie podejście mają Polki do wizyty w sklepie z gadżetami erotycznymi. Na forach internetowych dominują głosy: „Nigdy nie byłam w takim sklepie, ale o tym myślałam. Jednak skrępowanie wzięło górę. Ciekawość tym razem nie zwyciężyła”, „Nigdy nie byłam, bo nie miałam takiej potrzeby, ale nie widzę w takich sklepach nic złego. Wszystko jest przecież dla ludzi, nie?”, Nigdy w takim sklepie nie byłam. Prawdopodobnie jest to jedyne miejsce, gdzie bym potrafiła opowiadać wyłącznie głupie żarty, bo powagi bym nie dała rady utrzymać”. Internautki jednak są bardziej pruderyjne, niż myślałam.

Sięgam opinii dalej i na babskim spotkaniu poruszyłam temat sex shopów. Zapytałam się swoich koleżanek, czy były kiedyś wśród wibratorów i pikantnej bielizny. Dziewczyny mnie nie zawiodły. 24-letnia Marysia, mężatka, stwierdziła, że nie czuje takiej potrzeby, a 27-letnia Dominika, singielka, czułaby się zbyt skrępowana, gdyby miała wejść do środka i oglądać wszystkie te „kolorowe i sprośne gadżety przyprawiające o mdłości”. Czyli jest nas więcej.

Sex shopy mają tyle wspólnego z seksem, co bary szybkiej obsługi z restauracją

– Nie ma reguły, co do wieku klientek – kontynuuje dalej sprzedawca. – Przychodzą młode dziewczyny, które chcą się zabawić same ze sobą lub starsze kobiety, które mają dosyć nudy i rutyny w łóżku. Przez lata doświadczeń dostrzegłem, że najwięcej pań przychodzi po jedną z tych trzech rzeczy: wibrator, seksowną bieliznę lub po prezent – dodaje, po czym stwierdzam, że staje się już prawdziwym ekspertem w swojej dziedzinie.

– Niewątpliwym hitem ostatnich miesięcy stały się kulki gejszy. Kobiety je pokochały – kontynuuje sprzedawca. – Stanowią mini siłownię i służą ćwiczeniu mięśni Kegla – dodaje i prezentuje gadżet. Moim oczom ukazuje się małe urządzenie złożone z jednej lub dwóch kulek, które zawierają w środku obciążnik. Pomagają kobietom zmienić komfort ich życia na lepszy i zatroszczyć się o zespół mięśni i więzadeł, potocznie zwanymi mięśniami Kegla. Szczególnie polecane są kobietom które rodziły, mają problem z osiągnięciem orgazmu oraz tym, które cierpią z powodu nietrzymania moczu. Naprawę, świetna sprawa.

Moja wizyta trochę się przeciąga. Sprzedawca mnie nie opuszcza i jest chętny na dokonanie prezentacji zabawek, na które spoglądam już ze szczerym zaciekawieniem. – Co to? – pytam. I właśnie trafiam na prawdziwą bombę. – Wibrujące jajeczko, które pomaga spełniać wszystkie erotyczne sny za niecałe 200 zł– mówi z zaangażowaniem. „Dostarczy Ci niekończących się dreszczy emocji i uczucie spełnienia. Nadaje się do wewnętrznych i zewnętrznych zabaw jako masażer. Baw się sama lub użyj jako dodatek do gorącej nocy z partnerem. Zabawka może być sterowana na większą odległość dzięki bezprzewodowemu pilotowi. Do użytku wewnętrznego i zewnętrznego, samodzielnie lub w czasie gorącej zabawy, można go używać także z pewnej odległości, dzięki praktycznemu bezprzewodowemu pilotowi” czytam na stronie producenta.

– Z moim chłopakiem uwielbiamy się nimi bawić. To prawdziwy odlot. On ma w ręce pilot, a ja nigdy nie wiem, kiedy go użyje – wreszcie trafiłam na koleżankę, która korzysta z zabawek erotycznych. – To cudowna sprawa, kiedy jesteśmy w miejscu publicznym, a chcemy poczuć podniecenie. Oboje mamy przy tym niezłą zabawę – dodaje. – Po takiej sesji oboje jesteśmy tak nakręceni, że po przyjściu do domu nie potrzebujemy długiej gry wstępnej. Nasze życie seksualne znacznie się poprawiło – uśmiecha się zalotnie. Czyżby jajeczka stały się wybawieniem dla mężczyzn, którzy nie mają czasu na długą grę wstępną?

Rozglądam się śmielej na boki. – Naprawdę ktoś to kupuje? – pytam z niedowierzaniem wskazując na maski przypominające te przeciwgazowe. – Oczywiście, wiele osób je kupuje. Niektórzy lubią ostro się zabawić – odpowiada bez skrępowania sprzedawca. – Nawet sobie pani nie wyobraża, jakie ludzie mają perwersje – dodaje na koniec.

Wtedy mój wzrok pada na dmuchane kozy. Ma rację. Nie chcę sobie wyobrażać.