Wiadomo, mamy równouprawnienie. Kobiety mogą, więc obierać taką ścieżkę zawodową, jaka tylko przyjdzie im do głowy. Mimo to, w wielu środowiskach wciąż jesteśmy szykanowane i wyśmiewane. Ba! Nawet w zwykłej korporacji na równorzędnych stanowiskach często zarabiamy mniej niż mężczyźni. To może frustrować i zniechęcać. Ale może też dać kopa do działania.
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książka „Lab Girl. Opowieść o kobiecie naukowcu, drzewach i miłości”. Byłam lekko zniechęcona tytułem, ponieważ spodziewałam się lektury, przesiąkniętej stylem „eko”, z nudnymi opisami leczniczych właściwości roślin. Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku stronach nie mogłam odezwać się od tej pozycji. „Lab Girl” to autobiografia znanej i cenionej w świecie nauki, Hope Jahren. Kobiety, która od roku 1996 prowadzi niezależne badania w dziedzinie paleontologii i ma na swoim koncie prestiżowe nagrody. Dziś pracuje na Uniwersytecie w Oslo, prowadzi trzy laboratoria i zajmuje miejsce wśród najwybitniejszych naukowców. Co więcej, ma zaledwie 48 lat. Jak udało jej się osiągnąć tak ogromny sukces?
Walka o marzenia
Hope Jahren już od dziecka interesowała się nauką i roślinami. Zamiast bawić się z rówieśnikami, wolała spędzać czas z ojcem w laboratorium. Cel miała jasny – zostać naukowcem, odkryć coś niezwykłego. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak trudna droga ją czeka. Jak wiele przeciwności losu napotka i ilu osobom będzie musiała udowodnić, że zasługuje na szacunek i uznanie. Autobiografia, którą napisała jest nie tylko czymś w rodzaju pamiętnika, ale także poradnikiem dla kobiet, którym brakuje wiary w siebie. Które mają marzenia i chciałyby osiągnąć coś wielkiego, ale nie potrafią walczyć o swoje. Autorytetów nigdy dość, prawda?
W trakcie czytania przypomniała mi się moją przyjaciółka, która kilka lat temu zrezygnowała ze swoich marzeń. Chciała pójść do wojska, jednak wszyscy jej odradzali. Mówili, że sobie nie poradzi, że koszary to miejsce dla facetów, że będzie szykanowana, a płeć działa w tym przypadku na jej niekorzyść. Ciekawa jestem, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby wtedy trafiła na autobiografię Hope. I zastanawiam się też, ile kobiet po tej lekturze zdecyduje się płynąć pod prąd.
Zmusza do refleksji
Wspomniane przeze mnie wcześniej opisy przyrody, których w książce nie brakuje, znacznie różnią się od tego, co zwykliśmy czytać. Autorka w wyjątkowo magiczny sposób opisuje procesy, zachodzą w naturze. Robi to tak, że nawet czytając o kiełkowaniu roślinki, mamy wrażenie, jakbyśmy uczestniczyli w czymś wielkim i majestatycznym, jakbyśmy podglądali kogoś przez dziurkę od klucza. To, w jak lekki i przystępny sposób Jahren przekazuje swoje spostrzeżenia, dotyczące świata roślin, jednocześnie odnosząc je do relacji międzyludzkich, wzbudza zachwyt i zmusza do refleksji. Może zabrzmi to zabawnie, ale po lekturze „Lab Girl” nigdy już tam samo nie spojrzę na zwykłe drzewo w parku. Ani na inną kobietę, która potrafiła iść wytyczoną przez siebie drogą z dumnie podniesioną głową, wprost do celu.
Z czystym sumieniem polecam tę książkę wszystkim kobietom, którym brakuje odwagi, by sięgnąć po swoje marzenia. Którym wydaje się, że nie są wystarczająco dobre w tym, co robią lub które rezygnują ze swoich pasji w wyniku napotkanych trudności. Choć lektura wymaga od czytelnika głębokiego zaangażowania i zmusza do refleksji na wielu płaszczyznach, warto podsunąć ją także nastoletniej córce. Hope Jahren jest bowiem kobietą, która inspiruje. A nuż jej autobiografia spowoduje, że więcej młodych dziewcząt zdecyduje się zostać naukowcami. To wcale nie jest taka nudna praca, jak mogłoby się wydawać. Nie wierzysz? Sięgnij po „Girl Lab. Opowieść o kobiecie naukowcu, drzewach i miłości”.
A poza tym, kto powiedział, że nie możesz zacząć wszystkiego od nowa?