Drogi Mężczyzno. Mam dosyć twojej hipokryzji, twojego wygodnictwa i twojej krótkowzroczności. Wiem, co mówię, nie oszalałam. Przeżyłam z tobą 35 lat i niestety, muszę ci to powiedzieć głośno: zawiodłeś mnie w tak wielu sprawach, że nie wierzę już, że w sytuacjach ważnych i życiowych, można na ciebie liczyć. Już widzę, jak teraz stają w twojej obronie inne kobiety. „Bo tak, nie można, to stronniczość, czarne owce zdarzają się po obu stronach, chyba ktoś cię skrzywdził”… Powiem to jednak jeszcze bardziej dosadnie: to ty, mężczyzno, a nie inne kobiety, dałeś mi najwięcej powodów do smutku, łez, rozczarowania i złości.
To nie jest kwestia uprzedzeń, braku szczęścia do ludzi, przypadku, to nasze polskie realia.
Drogi mężu mojej przyjaciółki, który w pracy brylujesz towarzysko i sypiesz żartami jak z rękawa, co się dzieje, że gdy przekraczasz próg swojego domu z miłego, zabawnego faceta, zamieniasz się w kata? Koleżankom z pracy ustępujesz pierwszeństwa w drzwiach, na własnej żonie zamykasz drzwi. Co jest z tobą nie tak?
Wspaniały celebryto z okładek kolorowych pism, który właśnie rozstałeś się z chorą żoną, by oficjalnie i z błogosławieństwem mediów związać się z kochanką, która urodzi się nowe, fajniejsze dziecko? Nie obchodzi mnie twoje życie prywatne, ale czy naprawdę jest się czym chwalić?
Mój pierwszy szefie, byłeś dla mnie ideałem przełożonego: mądry, sprawiedliwy, życzliwy. Dopóki nie zacząłeś wykorzystywać swojej pozycji by sypiać z dziewczynami, które zatrudniłeś. A kiedy zszokowana pytałam jak możesz tak postępować, miałeś wtedy żonę i dziecko, odpowiadałeś: „Nie robię jej krzywdy, przecież o niczym nie wie”. Mam nadzieję, że już dawno się dowiedziała, że nie żyje już w kłamstwie, którym ją osaczyłeś.
Drogi sąsiedzie, który dwa lata temu na urodziny kupiłeś żonie nowy samochód, ale w te święta odszedłeś od niej, bo nie byłeś w stanie znieść widoku waszego chorego dziecka i patrzeć na jej heroiczną, codzienną walkę o polepszenie stanu jego zdrowia, zabieraj swoje zabawki i znikaj z jej życia, nie krąż bezczynnie wokół, płacząc nad swoim nieszczęściem i żądając zrozumienia, wsparcia, oraz rozgrzeszenia dla twojego tchórzostwa.
Kolego z pracy, który udajesz, że nie słyszysz jak twój szef upokarza twoje koleżanki opowiadając obrzydliwe, poniżające żarty, nie nazywaj się mężczyzną, jeśli dajesz mu na to przyzwolenie.
Chłopaku w metrze, który siedzisz zajęty swoim iPhonem i nie zauważasz, że obok ciebie stoi zmęczona kobieta w ciąży, albo trzymająca za rękę małe dziecko, ty nigdy nie staniesz się facetem.
Działaczu społeczny, który porywasz swoimi słowami tysiące ludzi, bo mówisz, że zależy ci na dobru obywatelek twojego kraju, że walczysz o ich los i prawo do wolności, ale nie jesteś w stanie płacić alimentów matce twoich dzieci, idź do diabła z takim społecznictwem, bo nie jest ono nic warte.
Kierowco, który lekceważąco wykrzykujesz, że jeżdżę jak typowa baba, a potem dodajesz jeszcze kilka wulgarnych epitetów, wyobraź sobie, że na moim miejscu jest twoja córka.
Polityku z pierwszych stron gazet i z ekranu telewizora, który grzmisz na trybunie sejmowej o poszanowaniu wartości, a potem ustanawiasz prawa, na skutek których kobiety w twoim kraju tracą godność, nie kłam, że działasz w ich imieniu i dla ich dobra.
Drogi starszy bracie, który od kilkunastu lat, nie potrafisz ułożyć sobie życia z ukochaną kobietą, bo jak sam o sobie mówisz „jesteś trudny”, przestań proszę marnować jej czas. Ona zasługuje na kogoś lepszego.
Kochany teściu, który przy matce mojego męża, mówisz o niej i do niej przykre i krzywdzące rzeczy, udając, że to żarty i twierdząc, że jej się to podoba, wstyd mi za ciebie. Nie wiem, dlaczego twoja żona się na to godzi.
Tato, który patrzysz na mamę, i naprawdę nie widzisz, że oddycha ciężej, że słabiej się czuje, że zbladła ostatnio, czy naprawdę trzeba powiedzieć ci wprost, kobieta, z którą przeżyłeś 40 lat potrzebuje teraz twojej pomocy? Przykro mi, tato.
Mężu, który zostawiasz mnie w weekend z dziećmi, choć nie miałeś dla nas czasu przez cały tydzień, czy jeszcze w ogóle pamiętasz, dlaczego jesteśmy rodziną?…
Drogi Mężczyzno, nigdy nie jest za późno, by przestać być hipokrytą.