Go to content

Czego rodzic NIE POWINIEN robić z dzieckiem? – krótka lista naszych grzechów.

Nie pisałam dość długo, ponieważ ostatni tydzień spędziłam z dzieckiem w szpitalu. Byłam wycięta z życiorysu. Poza diagnozą wyszłyśmy z infekcją. Obie zakatarzone leczymy się w domu. (Pozdrawiam dziadka z gruźliczym kaszlem który przyszedł do szpitala odwiedzić 2-miesięcznego wnuka, który był tylko jeden dzień na badaniach. Cały pokój zarażony, mama i chory dziadek zabrali dziecko i poszli sobie szybciej niż przyszli).

Tak czy siak pobyt w szpitalu nie jest niczym miłym. Codziennie pobrania krwi, badania, ważenie, tłum ludzi, lekarze, pielęgniarki, studenci, płacz innych dzieci 24h, noszenie dziecka na rękach cały czas, zmęczenie, brak snu (mojego, bo wiadomo…). Rodzice – różni. Jedni super inni nie, więc zawsze trafi się ktoś kto zacznie wkurzać i ktoś z kim można było mimo porozmawiać.

Jakie wnioski? Rodzice dzieci, którzy spędzają w szpitalu tygodnie czy miesiące to herosi! Podziwiam naprawdę! Widząc matkę, która już czwarty raz odprowadza swoją 8-miesięczną córkę na blok operacyjny nie dało się rozbeczeć w szpitalnej toalecie, albo rodziców dziecka, które ma 3-miesiące waży ledwie 3 kg i traci cały czas na masie albo chłopiec z galaktozemią, który prawie zmarł zanim otrzymał diagnozę.

Natomiast nie byłabym sobą gdybym nie przyczepiła się do kilku rzeczy, które nie są obojętne dla zdrowia naszych dzieci, czyli czego NIE POWINNI RODZICE ROBIĆ z dziećmi:

  1. ŚLINIENIE SMOCZKA
    Przyszła do naszego pokoju mama z kilkumiesięczną dziewczynką z pretensją do personelu, że dziecko złapało pleśniawki. W tej chwili dziecku wypadł z buzi smoczek i upadł na podłogę. Mama od razu go podniosła, wsadziła sobie do buzi, oblizała i wsadziła dziecku. Następnie dalej kontynuowała jak to jest źle w szpitalu, że dzieci pleśniawki łapią… Kochani Rodzice! Wiecie ile macie bakterii w swoich ustach? Masę! A wiecie, że wiele z nich jest niebezpieczne dla niemowląt? Właśnie w ten sposób dzieci łapią pleśniawki, afty, zarażają się pruchnicą… To, że Droga Mamo, dziecko wyszło z Twojej pochwy i pije mleko z Twojej piersi, nie oznacza, że wszystkie Twoje zarazy są dla dziecka w porządku! Bo nie są! NIE LIŻEMY smoczków czy butelek dziecka, nie jemy tą samą łyżką, nie pijemy z tego samego kubka czy butelki, nie całujemy w usta. Jak smoczek upadnie, trzeba go umyć a najlepiej wyparzyć. 
  2. CIUCIANIE I PLOSIENIE
    Byłam w pokoju z matką, która nie wymawiała dobrze „R”. Nie była to duża wada, jak się postarała to mówiła ładnie. Natomiast do swojego 3-miesięcznego synka mówiła ciągle: „Mój Ty looobacckuuu kochanyy! Taaak?? to jest lowelek? Moje ty ciuciu misiocku!” . Potem owa pani opowiadała, że problemy z „R” ma od dziecka i zawsze dzieci się z niej śmiały. Pytam więc grzecznie, czy nie uważa więc, że nie powinno się „ciuciać” do dziecka, bo uczy się w ten sposób mówić nieprawidłowo i czy nie lepiej mówić normalnie oczywiście na tyle ile sama Pani jest w stanie wymawiać „R”? Odpowiedź: „Gdzie tam! moja mama też tak do mnie mówiła i jest dobrze!” No to już wiemy skąd Pani Mama nie mówi „R” i skąd jej syn prawdopodobnie też nie będzie mówił „R”. Ponoć dwoje starszych dzieci też mają z tym duży problem, więc mama uznała, że to wada genetyczna :). Oczywiście wady wymowy, zgryzu się zdarzają, ale do dzieci trzeba mówić NORMALNIE, żeby tego uniknąć. Bez „plosienia” i „lowelku” czy „smoćka”.
  3. PCHANIE SMOCZNA NA SIŁE
    Druga mama z którą byłam w pokoju uważała, że smoczek jest ratunkiem na wszystko. Dziecko wypluwa, mama na siłe wpycha smoczek do buzi, dziecko płacze, głodne, zmęczone – mama pcha smoczek do buzi. I jeszcze się żali, że mąż zapytał „po co wkładasz mu ten smoczek skoro on teraz nie chce?” a ona: „no bo MUSI SIĘ NAUCZYĆ I ZAŁAPAĆ PO CO ON JEST!”. No chłopiec ewidentnie wiedział do czego służy smoczek i czasami faktycznie ssanie go sprawiało mu przyjemność i zapewniało spokój, ale w wielu sytuacjach miałam wrażenie, że go jeszcze bardziej wkurzał i wywoływał stres i nerwy. W efekcie dziecko płakało 24h. Jedyny moment podczas którego nie płakało to był sen. Budziło się – płacz, jadło – płacz, zmiana pieluchy – płacz, moczek w buzi – płacz i tak w kółko. Jak płakał i buzie miał otwartą to mama przytrzymywała smoczek na siłe, żeby nie wypadł. Dziecko płakało ze smokiem w buzi. Rodzice! Dziecko samo powinno zdecydować kiedy ma ochotę na smoczka! Nie zmuszajmy dzieci do tego czego nie chcą! To tortura 🙁
  4. TELEWIZOR
    Wspomniana wyżej mama żaliła się, że dziecko jest płaczliwe i niespokojne, ale nie było takie od początku… pierwsze tygodnie były ok, a potem „im starszy tym bardziej wrzeszczący i marudny”. Zapytałam czy cokolwiek pomaga mu się uspokoić. Odpowiedź mamy: „no pewnie! Siadamy przez telewizorem i on od razu się uspokaja! I z jakim zaciekawieniem patrzy na zmieniajace się obrazy!” (Dodam, że dziecko ma obecnie 3-miesiące). NIE NIE NIE I JESZCZE RAZ NIE! Dzieci do 2 roku życia nie powinny oglądać telewizji w ogóle! Pomijając, że psuje im to jeszcze nie wykształcony wzrok to powoduje nadwrażliwość układu neurologicznego (jest jeszcze sporo innych argumentów na NIE – poczytajcie o tym dlaczego nie pozwalać takim maluchom oglądać TV), który cały czas się rozwija. A my w ten sposób ten rozwój zaburzamy. Dzieci są rozdrażnione, płaczące i tylko możemy im zaszkodzić. Wspomniana mama ma też córkę, 5-letnią. Stwierdziła, że córka ma ADHD. Na szczęście usłyszała to szpitalna psycholog i pociągnęła temat. Wyszło, że córka (raczej) nie ma ADHD, tylko cały dzień ogląda TV, jednocześnie bawiąc się, rysując itd. W ten sposób dziecko nie potrafi się skupić, jest pobudzone, rozdrażnione. Po prostu tak się nie powinno robić. Na koniec dodam, że mama była zaskoczona, że w sali dla niemowląt nie ma telewizora 😉
  5. DOPAJANIE CUKREM
    Myślałam, że już się od tego odeszło, ale jednak nie. Jedna pani stwierdziła, że woda dla jej 4-miesięcznej córki jest niesmaczna, bo ona sama woli wody smakowe, więc postanowiła swojemu dziecku dawać do picia wodę… z cukrem. Jak to usłyszała pielęgniarka oddziałowa i dietetyczka dziecięca to mama miała dłuuuugi wykład na temat zdrowotności takich zachowań a raczej ich braku (m.in. sprawy związane z otyłością, pruchnicą, wprowadzanie złych nawyków żywieniowych itd)
  6. CHODZIKI I INNE
    Z jedną mamą wdałam się w dyskusje na tematy ortopedyczne. Mama się żali, że 6-letni syn ma problemy z bioderkami, koślawi nóżki, ma płaskostopie, a jej 2-letniej córce robi się to samo. Mówi, że rehabilitacja, korektywa, ćwiczenia blablabla… Rzuciłam coś, że współczuję i że teraz trzeba uważać, bo czasami rodzice za szybko zmuszają dzieci do siadania/chodzenia/wsadzają w chodziki itd. Mama mówi: „no u nas chodziki to była podstawa! Jak tylko jedno i drugie usiadło to od razu wsadziłam w chodzik, żeby nauczyło się chodzić!”. No więc już wiadomo skąd te problemy ortopedyczne… Dzieci jak będą gotowe wstać to same wstaną! Nie przyspieszajmy ich rozwoju na siłę! Chyba, że faktycznie są opóźnienia, ale to zdecyduje o tym tylko i wyłącznie lekarz.
  7. PANIKA I HIPOCHONDRIA
    Wiadomo, że wszyscy martwimy się o nasze dzieci, ale nie wszystko jest oznaką choroby. Mama, która była z nami w pokoju (ta od „lowelku” i „smoćka”) była straszną panikarą. Dziecko lekko zakrztusiło się mlekiem to ona zamiast przełożyć go przez ramię i poklepać, zaczęła drzeć się na cały oddział do dziecka „ODDYCHAJ! ODDYCHAJ! POMÓŻCIE!” zrywając na nogi cały personel medyczny. W efekcie dziecko miało „odruch MORO”, a mama uznała, że to bezdech, bo on się krztusi a potem robi się sztywny 🙂 (i w sumie z tym „dziwnym atakiem” trafili do szpitala, co później okazało się zwykłym zakrztuszeniem i odruchem moro. Ale dalej…). Uznała, że 3-miesięczne dziecko, które od czasu do czasu zakrztusi się mlekiem, bo za szybko pije, to patologia i choroba. Potem jak dziecko zaczęło puszczać bąki to biegła do lekarza, że on ma wzdęcia i trzeba dać mu Espumisan, potem zdarzyło mu się ulać troszkę, to stwierdziła, że on ma refluks (inna sprawa, że jak widziałam jak go klepie po jedzeniu do odbicia to nie dziwne, że ulewał…). Może byłabym to w stanie zrozumieć, gdyby to było jej pierwsze dziecko. Ale to już trzecie!
  8. KARMIENIE NA LEŻĄCO I BEZ KONTROLI
    Inna mama nauczyła swojego 2-miesięcznego malucha pić z butelki na leżąco. Pomijam ryzyko zakrztuszenia, ale załóżmy, że łóżeczko jest trochę wyżej, więc nie jest to zupełnie na płasko. Mama kładła butelkę na dziecku, tak, że ssał smoka bez pomocy mamy. Wyglądało to uroczo, ale było dość niebezpieczne. A najbardziej niebezpieczne było to, że mama zostawiała dziecku tą butelkę i wychodziła np. zrobić sobie herbatę. Jak zapytałam czy nie boi się go tak zostawiać to stwierdziła „on i tak usypia jedząc”. Więc tym bardziej ryzyko zadławienia się jest wysokie. Jak to zobaczyła pielęgniarka oddziałowa to szybko i dość wyraźnie wyjaśniła mamie, że robi bardzo niebezpieczną rzecz, bo taki maluch nie weźmie butelki w rączki, nie odłoży na bok, a jak się zadławi to reszta mleka spływa do gardła dalej. Może dojść naprawdę do tragedii.

To chyba tyle. Nikt nie jest idealny, wiem, że sama popełniam dużo błędów. Przede wszystkim drodzy Rodzice powinniśmy zadbać o zdrowie naszych dzieci i ich bezpieczeństwo.
Ja wiem, że jak dziecko ciągle płacze a mama chce w spokoju napić się ciepłej herbaty to wygodnie jest posadzić dziecko przez TV, żeby mieć godzinę dla siebie, albo zamiast biec wyparzać smoczek to szybciej (ale nie zdrowiej) jest samemu go oblizać, ale dla własnego dziecka czasem warto troszkę się przemęczyć.

/ Zapraszam na fanpage Zrozum Matkę 🙂 /