„Wiesz, taka jestem szczęśliwa. Nie, mój mąż mnie nie ogranicza. Jestem pomimo małżeństwa niezależna. Oczywiście, że mogę umówić się z koleżankami (byle nie za często), wyskoczyć na basen (jak dzieci położę spać) i pracować w domu (jak jest wyprane i posprzątane)”.
Ktoś powie: „Chcesz być niezależna, decydować o sobie, to bądź sama. Nie ciągnij za sobą kogoś, kto tylko będzie ci przeszkadzał w realizacji twoich celów”. I wiecie co, miałby rację. Bo jak pogodzić związek i niezależność. Wolność wyboru. Przecież związek z założenia tworzy dwoje ludzi od siebie zależnych w mniejszym, bądź większym stopniu. Wydaje ci się, że jesteście świetnie dobraną parą? On w weekendy spotyka się z kolegami. Ty po pracy biegasz od siłowni na basen, a przynajmniej raz w miesiącu z koleżankami wyjeżdżasz do SPA. Wspólnie spędzacie późne wieczory. Ale, kiedy nagle jedno z was w trudnej sytuacji musi liczyć na drugie, to okazuje się, że partner jest zajęty swoimi sprawami. Oczywiście będzie obok ciebie, ale za chwilę, za dzień, za kilka godzin Bo przecież nie może odwołać umówionych spotkań, zrezygnować z treningu: „Kotku, wiesz jakie to dla mnie ważne. Będę, przyjadę”. Tak, jasne, jak już zaspokoisz swoją potrzebę wolności i na chwilę przestraszysz się samotności.
Bywa jednak tak, że związki kipiące niezależnością nie zdążą przejść próby. Pojawia się dziecko. I nagle ona, ta ceniąca sobie wolność, w naturalny sposób bierze odpowiedzialność za swoje dziecko. Zatrzymuje się. Zmieniają się jej priorytety. Oczywiście chodzi na gimnastykę dla ciężarnych, do kina z przyjaciółkami. Ale to z nim chciałaby wybrać wózek, łóżeczko. No tak, ale musi poczekać, kiedy on znajdzie czas. I nagle ta dawana wolność zaczyna przeszkadzać. Chcemy ją ograniczyć. Dla nas, dla dzieci, dla rodziny.
Lądujemy w punkcie, kiedy mamy jedno lub więcej dzieci. On realizuje się zawodowo. Jest rozumiejącym ojcem i partnerem. Owszem, wynosi śmieci, wyjdzie z córkami na spacer w sobotę, kiedy ty chcesz w spokoju posprzątać. Macie czas wieczorem raz może dwa w tygodniu obejrzeć wspólnie film. Czasami on zadzwoni, że zaprosił przyjaciół na weekend. Bywa, że cieszysz się, kiedy mówi, że z kumplami umówił się na mecz. Bo wtedy masz czas dla siebie.
Tak twoja wolność i niezależność nagle ma miejsce tylko wtedy, kiedy dzieci śpią, a ich ojciec wyszedł z domu na siłownię, basen, czy kolację służbową. Wtedy możesz usiąść z książką w ręce. Włączyć ulubioną komedię. Oczywiście, jeśli pamiętasz w ogóle o sobie i nie robisz w tym czasie obiadu na kolejny dzień, nie prasujesz, nie myjesz podłogi.
Frustracja w końcu wybucha. Rozstanie. Rozwód. Wszystko w tobie krzyczy, że twój związek cię ogranicza. Że pochłonął twoją niezależność. Że będąc sama, nawet z dziećmi, więcej dasz sobie samej niż z mężczyzną u boku.
Czy naprawdę nie da się zachować swojej niezależności w związku? Czy może to my przestajemy o nią dbać? W prosty sposób stajemy się zależne od mężczyzny. Tak długo na niego czekałyśmy, tak bardzo chciałyśmy przecież, żeby się nami zaopiekował, żebyśmy przy nim mogły poczuć się kruche i wrażliwe, a teraz wyskakujemy z jakąś niezależnością? I pretensjami, że dusimy się w związku.
W ten weekend mam babskie spotkanie. Wyjeżdżam z domu, zostawiam męża z dziećmi. I wiecie co, czuję, jak lekko trzepoczą mi już skrzydła. Jak cieszę się, że pojadę, złapie dystans, spędzę świetny czas. Oczywiście skrzydła podcina mi poczucie winy, że zostawiam dom, rodzinę. Ale przestałam już słuchać tych wyrzutów. Zaakceptowałam je. I myślę, że jeśli chcesz być niezależna w związku to:
Po pierwsze: Pogódź się z wyrzutami sumienia
Z poczuciem winy, że robisz coś dla siebie. To co ogranicza naszą niezależność, to wieczny strach o to, że jak zadbam o siebie, to stanie się to kosztem moich bliskich. Czy twój partner ma wyrzuty sumienia, kiedy wychodzi na mecz z kolegami? Nie chodzi mi o to, że jeśli ich nie ma, to jest złym mężem. Nie, spójrz na jego punkt widzenia. Prosty. Umówił się, ty mówisz oczywiście, że nie masz nic przeciwko temu, więc wychodzi. Zrób dokładnie tak samo. Spytaj, czy wyjście trzy razy na fitness to będzie dla niego problem i BŁAGAM nie doszukuj się drugiego dna, gdy powie, że nie.
Po drugie: Nie daj sobie wmówić, że w czymś jesteś gorsza
Chcesz czuć się niezależna w związku? Więc nie wmawiaj sobie, że czegoś nie umiesz. Nie mów, że on lepiej prowadzi samochód. Że ma lepszą orientację w terenie – pewnie i ma ale od czego jest nawigacja. Nie doprowadzaj do sytuacji, kiedy bez niego nie dasz sobie zupełnie rady. On jest duszą towarzystwa, więc jak wyjeżdża w delegację, to ty już nikogo nie zaprosisz. Świetnie gotuje, to lepiej jak go nie ma, żeby teściowa nie przychodziła na obiad. Halooo. Same wpędzamy się w zależność, która ciągnie nasze poczucie wartości w dół. Oczywiście, nasz partner może być w czymś zdecydowanie lepszy od nas, ale to nie znaczy, że gdy go zabraknie, to my sobie nie poradzimy. Bzdura.
Po trzecie: Pamiętaj, że w związku jest was dwoje
Ty nie jesteś multitaskiem, który musi ogarnąć dom, zakupy, pranie i sprzątanie, i dzieci jeśli są. Trzeba zachować równowagę. Podzielić obowiązki, tak by starczyło przestrzeni na twoją wolność, niezależność. Nie bój się, że jeśli ograniczysz go domowymi obowiązkami, on się zbuntuje, zaprotestuje. Powie: „Ograniczasz mnie”. A co jeśli ty powiesz: „Ty też mnie ograniczasz…”? Usiądźcie i rozpiszcie sobie, co jest dla kogo ważne i jak podzielić się codziennością, by potrzeby każdego z was zostały zaspokojone.
Po czwarte: Mów o swoich potrzebach
Bo jeśli o nich nie mówisz, nie nazywasz ich, to nikt się nie domyśli, że uwiera cię związek i brak niezależności w nim. Jeśli powiesz: „Potrzebuję, żebyś bardziej zajął się dziećmi, bo mam ciężki czas w pracy. Pracuję na awans”, to jest szansa, że powiedziane wprost trafi tam, gdzie powinno. Nie wystarczy mówić, jaka jestem zmęczona rzucać garnkami wieczorem. „Muszę wyjechać na weekend, bo czuję, że zwariuję. Odpocząć”. Tak, ty też masz do tego prawo. Wyrzuty sumienia? Wróć do kroku pierwszego.
Po piąte: Zadbaj o finansową niezależność
I nie mówię tu od razu o osobnych kontach i ukrywaniu, kto ile na którym ma środków. Pieniądze dają nam bardzo duże poczucie niezależności. Jeśli o wszystko musimy prosić, tłumaczyć dlaczego wydajemy na to czy tamto, to nigdy nie poczujemy się niezależne. Nawet, gdy jedziemy na świetne wakacje, za które zawsze on płaci z waszego konta, gdy nie kupujemy sobie kremu, bo będzie widać na koncie, albo oszukujemy że buty były tańsze niż w rzeczywistości. Chcesz być niezależna, miej swoje pieniądze. Tylko dla siebie. Na kosmetyczkę, fryzjera, ciuchy, książki. Cokolwiek. Bez poczucia winy, że wydajesz WASZE pieniądze na twoje potrzeby.
Pięć rzeczy. Może tyle właśnie potrzebujemy na zachowania niezależności w związku. Poczucia, że jesteśmy też dla siebie. Ta niezależność nie spycha najbliższych na dalszy plan, nie jest ignorancją uczuć dzieci, partnera i innych bliskich nam osób. Ta niezależność pozwala budować pewność siebie. Pozwala być szczęśliwym w miejscu, w którym jesteśmy.