Dokładnie pamiętam, kiedy pierwszy raz z Tobą się upiłam. Chciałam być taka fajna, zaimponować Ci. Byłeś najprzystojniejszy ze wszystkich chłopaków z naszej wioski. Nawet dziewczyny z okolic chciały Cię poznać, ale Ty wybrałeś mnie. Właśnie po tej dyskotece, gdy byłam taka pijana, a Ty trzymałeś mi włosy, gdy wymiotowałam do rowu. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że szukasz dziewczyny podobnej do siebie. Ty się nieźle kryłeś, poza tym miałeś mocniejszą głowę. Ja upijałam się szybko. Ty nie. I byłam taka szczęśliwa, że to na mnie zwróciłeś uwagę.
Jolka się na mnie obraziła, a potem mnie przed Tobą ostrzegała. Zerwałam z nią kontakty będąc pewną, że mi Ciebie zazdrości. Przepędziłam moją najlepszą przyjaciółkę, która kilka lat później wyciągała mnie z bagna.
Nasz związek był mocno zakrapiany, ale nie zauważałam tego. Przecież wszyscy pili. Okazja się znalazła zawsze. Urodziny, imieniny, osiemnastka, zdana matura. Pamiętam, jak po mojej piłeś kilka dni. Wtedy się przestraszyłam, ale przekonałeś mnie, że trzeba dać o relacje z ludźmi z wioski i napić się trzeba. Uwierzyłam Ci.
Skończyłam technikum ogrodnicze, zrobiłam maturę, miałam iść do szkoły policealnej, ale mi zabroniłeś. Byłeś taki zakochany. Oświadczyłeś się, a ja myślałam, że tak wygląda szczęście. Mieliśmy gdzie mieszkać. Twoja mama dała nam część swojego domu szczęśliwa, że syn się statkuje i za robotę bierze. Teściowa marudziła, że za dużo pijesz, ale są jej tłumaczyłam, że czasem tak trzeba. Broniłam Cię i piłam z Tobą. Szybko zaszłam w ciążę. Wtedy miałam odwyk. Wtedy też zmarła moja mama i zostałam sama. Miałam tylko Ciebie i Twoją matkę. Ty też przestałeś pić. Obiecaliśmy sobie, że jako rodzice będziemy odpowiedzialni.
- Zobacz też: Alkoholik ściągnie cię w dół, oplecie kłamstwami
Gdy tylko urodziłam Jasia, koledzy przyszli na pępkowe. Mus był pić. Piłeś kilka dni. Najpierw byłam zła, potem czekałam, kiedy i ja będę mogła zrobić choć łyk piwa. Po kilku miesiącach odstawiłam małego od piersi i znów byłam Twoim kompanem. Żona idealna – zawsze w domu, wszystko zrobione, umyte, ugotowane i wyprane, a gdy wracałeś z pracy pije z Tobą.
Zaszłam w kolejną ciążę. Scenariusz się powtórzył. Znów nie piłam, a następnie nie mogłam się doczekać, gdy Adrianka odstawię od piersi. Myślałam, że żyjemy normalnie. Pamiętam jak się zawstydziłam gdy kupowałam ileś piw i spotkałam moja byłą nauczycielkę w sklepie. Nie wyglądałam najlepiej. Poprzedniej nocy ostro popiliśmy.
Moniu – spojrzała z litością – przecież tak ci dobrze szło. Miałaś projektować ogrody… – szepnęła, a ja jej coś odburknęłam. Gdzie na wiosce z dwójką dzieci pracować, gdy chłop cały dzień w robocie? Wtedy tego nie potrafiłam sobie wyobrazić. Żyłam w swoim schemacie. Ty piłeś codziennie, ja kilka razy w tygodniu. I pewnie gdyby nie złamana rączka Jasia, dalej byśmy tak żyli. Na pogotowie zawiózł nas sąsiad. Zaszyty był i nie pił. Znajomy lekarz powiedział mi wtedy, że widzi, że piłam i że będzie pytał o mnie i jeśli nadal będę piła, to to zgłosi. Zatkało mnie. W czym był problem? Nie rozumiałam.
Za kilka dni spotkałam Jolę – moją Jolkę. Minęłam ją pod sklepem, nic nie mówiąc. To ona się odezwała i zapytała, czy może mi pomóc, bo chyba nie za dobrze u mnie. Obruszyłam się. Ale gdy w domu spojrzałam na siebie w lustrze, musiałam przyznać jej rację. Byłam taka zaniedbana i opuchnięta. Żyłam Twoim życiem. Nie miałam koleżanek, zainteresowań. Nic. O siebie też nie dbałam.
Ciuchy stare, ja grubsza, włosy tłuste, ręce spracowane. Przestałam czytać książki, trochę dbałam o ogród, ale z moją wiedzą i tak za mało.
Postanowiłam, że ograniczę picie. Ty się obraziłeś. Jak mogłam Cię tak zdradzać? Paniusia. I to wtedy się upiłeś i tak mnie uderzyłeś, że zalałam się krwią. Zadzwoniłeś po pogotowie, chyba sam się przeraziłeś. Znów ten sam lekarz, ja trzeźwa na szczęście, ale tłumaczyć mu nie trzeba było, kto mnie tak urządził. W szpitalu musiałam zostać. Ty piłeś, a teściowa zajmowała się chłopcami i płakała, przepraszając mnie za Ciebie. To wtedy do szpitala przyszła Jola. Kolejny raz chciała mi uświadomić, że moje życie to równia pochyła. Że jesteś alkoholikiem i mnie niszczysz, że zniszczysz chłopców. Bałam się i gdyby nie ona to pewnie wróciłabym do Ciebie. A Jola po prostu wzięła mnie do siebie.
Zobaczyłam, że można żyć inaczej. Że żona pracuje i nie pije z mężem. Że jej chłop pracuje i się z nią liczy i nie klepie po tyłku. Zaczęłam Joli pomagać. Miała małą firmę i projektowała ogrody. Do chłopców przyjeżdżała teściowa, która bardzo chciała mi pomóc. To ona dawała mi pieniądze na życie, póki nie zaczęłam zarabiać. Powiedziała, że syna już nie uratuje, ale
wnuki już tak.
Miałam dużo szczęścia. I samozaparcia. Piwo kusiło, ale kontrolowałam się. Nie piłam. Jola to widziała i dopingowała mnie. Z jej pomocą złożyłam pozew o rozwód. Ty przyszedłeś pijany na rozprawę i jakimś cudem dzięki temu zostałam rozwódką. Znajomy Joli udostępnił mi malutkie mieszkanie, gdzie płacić muszę tylko rachunki. Chłopcy chodzą do żłobka i przedszkola. Ja sporo pracuję. Nie piję i nie tęsknię za piwem i za Tobą. Żyję skromnie, ale niezależnie. Zaczynam mieć plany i marzenia. Z Tobą nigdy ich nie miałam. Kontroluję swoje życie. Projektuję je, jeszcze ostrożnie, ale wierzę, że zacznę w końcu żyć. I że chłopcy będą dumni chociaż ze mnie, skoro z Ciebie być nie mogą…