Czasem żyjemy w złudnym poczuciu krzywdy. Realnie cierpimy, bo nie potrafimy w odpowiednim momencie zawalczyć o swoje. Wydaje nam się, że większość rzeczy, które nam się przydarzają to jednak nasza wina. Nie umiemy się wkurzyć na drugą osobę. Wydaje nam się, że jak to zrobimy, rozpęta się jakaś okropna awantura, a my lubimy tzw. święty spokój. Lubimy, kiedy inni nas lubią. Nie potrafimy pogodzić się z myślą, że ktoś nas krzywdzi ot tak sobie, a może nawet z premedytacją i dla własnej przyjemności. Zawsze taką osobę przed sobą tłumaczymy i próbujemy jakoś zrozumieć. Czy już widzisz, jak bardzo taka postawa może ci szkodzić?
Odcięcie od trudnych emocji
Mamy poczucie, że wszystko, co robimy, jest podyktowane naszymi dobrymi intencjami. Wydaje nam się, że jesteśmy wrażliwi, dobrzy i empatyczni. Wyciągasz do innych ręce z różnymi swoimi dobrymi chęciami, a oni odpowiadają często: agresją, niezrozumieniem, złośliwością, brakiem zrumienia. Wtedy pytasz:
„Jakim cudem ci ludzie, nie potrafią odpowiedzieć dobrem na dobro?”, „Dlaczego chociaż ją lubię, to ona mnie zawsze tak surowo odtrąca?”, „Czemu on nie widzi, że tak bardzo się staram?” Ale prawda jest taka, że to nie jest pełen obraz nas samych!
Zastanów się, czy potrafisz przyznać się przed sobą, że czasem czujesz: złość, nienawiść, gniew, napięcie, irytację, rozjuszenie itp. Jeśli nie – to znaczy, że raczej nie kontaktujesz się z tą trudniejszą częścią swojej natury. Zachowujesz się tak, jakbyś bała się przyjąć, że jesteś tylko człowiekiem. Z krwi i kości. Przecież wszyscy czujemy coś, co społecznie uznawane jest za mało eleganckie, niegrzeczne, karygodne. Taka jest natura człowieka. Ważne byśmy umieli przyznać się przed sobą, że bywamy mściwi i empatyczni. Czasem współczujemy, a czasem jesteśmy obojętni. Kochamy i jednocześnie nie lubimy drugiej osoby.
Sabotowanie siebie
Czy wiesz, że bycie empatycznym, wyrozumiałym, wybaczającym bez przerwy, notorycznie i bez szacunku dla siebie, może prowadzić do sabotowania siebie? Już tłumaczymy! Na pewno znasz osobę, która uważa, że jest wybaczająca wszystkim wszystko. Jeśli ktoś takiej kobiecie robi krzywdę, ona natychmiast próbuje zrozumieć intencje swojego… no cóż, jednak jakby nie było „oprawcy”. Na przykład – jeśli szef zwolni ją bez prawnie uzasadnionej przyczyny, ona, zamiast zezłościć się, zaczyna go usprawiedliwiać: „Musiał tak zrobić, bo jest inflacja”, „Musiał zatrudnić na moje miejsce swoją córkę, bo przecież to jest rodzinna firma”, „Nie umiał tego zrobić z klasą, bo z nim szefowie przez lata postępowali dokładnie tak samo”.
Takie głębokie empatyzowanie jest jak trucizna! Trucizna, którą sama sobie zatruwasz życie. Widząc tylko dobro w innych ludziach, używasz tego do usprawiedliwiania ich krzywd w stosunku do ciebie. Mówiąc jeszcze bardziej wprost: nie stawiając granic, nie złoszcząc się, a w zamian za to odcinając od swoich prawdziwych emocji – krzywdzisz siebie.
- Zobacz także: Brené Brown: „Uważamy siebie za istoty myślące, które wpadają w pułapki emocji. A jest dokładnie odwrotnie”
Bez przymilania
Jeśli czujesz, że właśnie postępujesz w taki sposób, zadaj sobie pytanie: czy nie żyłoby ci się lżej, gdybyś przyznała przed sobą, że nie jesteś chodzącym pełnym empatii ideałem i że czasem czujesz do kogoś po prostu gniew. Gniew, z którym nie zamierzasz nic specjalnego robić. Nie będziesz się przymilać do tej osoby, by twoje „trudne uczucie” wobec niej zniknęło. Po prostu pozwolisz sprawom toczyć się dalej swoim własnym biegiem… Bez naprawiania. Bez przebaczania i usprawiedliwiania kogoś na siłę.
W takiej sytuacji rozumienie i przebaczenie (natychmiast!) to właśnie jest podawanie drugiej osobie słomki do wysysania twoich zasobów. By znów mogła spróbować zwalić na ciebie w pracy zadania nie do wykonania, by pisała do ciebie SMS-y w środku nocy, że musisz coś poprawić, by wykorzystywała cię w domu do zajmowania się rzeczami, których nikt nie lubi robić itp. W sumie nawet trudno dziwić się, skąd taka osoba ma wiedzieć, że jesteś na nią zła, skoro zawsze witasz ją uśmiechem.
Do miliona razy sztuka?
Z czasem, gdy stajesz się bardziej świadoma, udaje już ci się postawić granicę i powiedzieć komuś, że notorycznie „cię przekraczał”. Z czasem uczysz się wytrzymywać myśl, że nie każdy musi cię lubić i to jest jego prawo. Ale bywa… że mija czas (miesiące, lata) i jakaś niewytłumaczalna siła, ciągnie cię znowu do osoby, która traktowała cię w przeszłości nie najlepiej. Tłumaczysz to sobie, że chodzi o przebaczenie. Jednak jeśli ty się nie zmieniłaś, to nie masz teraz szansy zmienić tej relacji na zdrowszą.
Pewnie masz wiele koleżanek, które próbowały wrócić do mężczyzn, którzy był o nie kiedyś bezpodstawnie bardzo zazdrośni z nadają, że teraz będą umieć temu przeciwdziałać. Ale niestety po latach ta sama sytuacja powtórzyła się. Podobnie bywa z przyjaźnią. Raz zerwana z powodu jakiegoś poważnego naruszenia może po latach kusić, by ją wznowić. Znów pragniesz poczuć to, co dawało ci kiedyś tyle przyjemności i zapominasz o tym, co było złego. Dlatego kiedy przychodzi ci do głowy myśl, by zbliżyć się do osoby, wobec której od jakieś czasu „trzymasz” bezpieczny dla siebie dystans, zastanów się, czy naprawdę tego chcesz i czy jesteś na to gotowa. Czy dokonałaś w sobie wystarczających zmian, by teraz umieć stawiać jej zdrowe granice? Weź też pod uwagę, że niestety niektórzy ludzie ranią, bo chcą. Bo sprawia im to przyjemność. Bo inaczej naprawdę nie potrafią. Być może więc „odcięcie się” było i nadal jest dla ciebie jedyną i bezpieczną decyzją?
A dlaczego tak robię?
Odpowiedzi jest wiele. Może tak zostałaś nauczona w dzieciństwie? Może twoi rodzice opowiadali ci bajki, że ludzie są tylko dobrzy? Albo za wszelką cenę mama szukała razem z tobą wytłumaczeń na niegodziwe zachowanie ojca i nigdy nie brała cię w obronę, kiedy nauczyciele przekraczali twoje zdrowe granice? A może oboje rodzice robili coś, co nie powinno się wydarzać, sprawując, że twoje granice rozmywały się i przestawałaś czuć, kiedy ktoś robi ci na złość, krzywdzi cię, ośmiesza? Może jako mało dziewczynka sama szukałaś dla tych ludzi usprawiedliwień? A ponieważ byłaś inteligentnym i sprytnym dzieckiem, zazwyczaj udawało ci się wykoncypować w swojej głowie szereg pozornie sensownych wytłumaczeń. Może to był twój jedyny sposób na przeżycie w tamtym momencie? Może gdybyś nie motywowała przed sobą sensownie działań swoich rodziców, nie potrafiłabyś wtedy przetrwać? Tylko ty znasz odpowiedź, dlaczego dziś stałaś się osobą tak głęboko empatyczną i notorycznie wybaczającą?
***
Dlatego kiedy kolejny raz będziesz zastawiać się, dlaczego ludzie postępują wobec ciebie nie fair i dlaczego nie potrafisz na to adekwatnie reagować, powiedz sobie stop i daj czas na przemyślenie. Bo sprawa jest bardziej skomplikowana niż wydawało ci się na początku. Nie podawaj innym słomki, by wysysali z ciebie energię. Nie sabotuj samej siebie.