BBC opublikowała listę 100 najbardziej inspirujących kobiet ze świata na 2021 rok. Wśród nich jest Polka Barbara Smolińska, która tworzy realistyczne lalki, pomagające kobietom w terapii. Osiem lat temu zaczęła się jej przygoda, która z wielkiej pasji ewoluowała do sposobu na życie. Tak powstała firma Sugar Babies Barbara Smolińska.
W tegorocznym zestawieniu BBC wyróżniło kobiety, które dokonały „resetu” – odgrywały ważną rolę w odkrywaniu na nowo naszego społeczeństwa czy kultury. Wśród nich są m.in. Malala Yousafzai, najmłodsza laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, pierwsza premierka Samoa Naomi Mata’afa, profesorka Heidi J. Larson, która kieruje projektem The Vaccine Confidence Project, czy uznana nigeryjska pisarka Chimamanda Ngozi Adichie.
Jak się poczułaś z tym wyróżnieniem?
– Kiedy dowiedziałam się, że mam reprezentować Polskę, to cały czas z niedowierzaniem zadawałam sobie pytanie, czym zasłużyłam sobie na tak ogromne wyróżnienie. Muszę jednak powiedzieć, że na przestrzeni ostatnich czterech lat coraz więcej klientów kupuje ode mnie lalki nie tylko w celach kolekcjonerskich, ale też terapeutycznych np. po poronienieniach.
Kobiety chętnie dzielą się ze mną swoimi historiami życia, a ja tworząc dla nich lalki, wkładam w pracę odpowiednie intencje. Potem często jesteśmy w stałym kontakcie. Opowiadają mi, jak dzięki lalce przepracowują traumy bądź radzą sobie z depresją czy nerwicą.
Często po jakimś czasie stwierdzają, że są gotowe na odsprzedanie swojego egzemplarza komuś innemu, gdyż u nich spełnił on już swoją rolę.
Sekret siły moich lalek polega przede wszystkim na realizmie ich wykonania – sposobie, w jakim malowane są żyłki, kapilary, znamiona oraz jak precyzyjnie wszczepiane są do główki moherowe włoski. Nie ma dwóch identycznych. I jeszcze jedna ważna rzecz, one muszą być ciężkie jak prawdziwe dziecko i podobnie jak terapeutyczne kołdry obciążeniowe. Biorąc w ramiona taką lalę, czujemy jakbyśmy naprawdę mieli w nich prawdziwego niemowlaka. Co jeszcze?
Klientki czasem proszą, by ubranka pachniały jak wanilia, cynamon, lub puder niemowlęcy. Kiedy przytulają lalkę, wydzielają się endorfiny i inne hormony szczęścia, a ja nie widzę w tym nic dziwnego, bo to mechanizm podobny jak w przypadku dogoterapii czy hipoterapii.
Lalka to oczywiście nie jest żywe stworzenie, ale myślę, że działa na podobnej zasadzie. Niektórzy dziwią się i nie rozumieją – to zrozumiałe. By poczuć, jak terapeutyczna może być taka lala, trzeba po prostu zobaczyć ją na żywo i wziąć w ramiona. Gwarantuję, że od razu mimowolnie każdy zaczyna kołysać się z lalką tak, jakby usypiał czy uspokajał prawdziwego noworodka. Czysta magia — albo raczej odruch bezwarunkowy.
Czy zamówienia przychodzą głównie z zagranicy?
– Zamówienia są głównie z Polski. Lale kupują nie tylko kolekcjonerzy, ale i położne, które zamawiają je do szkół rodzenia, a także inne placówki medyczne. Moje lalki grają również w wielu filmach i reklamach.
W ostatnim roku zgłosiły się do mnie dwie terapeutki, które zamówiły je do swojego gabinetu. Klientki opowiadają mi też, że chodzą na terapię razem z lalkami, bo czują się bezpieczniej, kiedy mają je przy sobie. W Stanach Zjednoczonych były przeprowadzone z pozytywnym skutkiem badania medyczne w domach spokojnej starości. W tych, w których stosowano terapię lalkami reborn (rozdawano je do przytulania, trzymania na kolanach osobom z demencją i Alzheimerem), o 80% zmniejszyło się zapotrzebowanie na leki uspakajające, ponieważ taki substytut dziecka działa jak uspokajacz.
Jak długo powstaje jeden egzemplarz?
– Jest to na pewno bardzo żmudne i czasochłonne zajęcie. Wszystko zależy od tego, ile artystka jest w stanie poświęcić czasu na swoją pracę. U mnie ogromna pasja zmieniła się w sposób na życie i obecnie spędzam czas w pracowni od rana do wieczora. Wykonanie jednego zamówienia zajmuje około czterech dni, nie licząc wszczepiania włosków, bo to jest praca na kolejne kilka dni. Wszystko robię sama, bo gdybym dała komuś „przepis” na wykonanie idealnej lalki, to z pewnością byłaby ona inna niż moje prace. Trzeba pamiętać, że ręka artysty jest nie do podrobienia. Czasem śmiejemy się z dziewczynami z grupy lalkowej, że gdyby ktoś położył przed nami 100 egzemplarzy, to potrafiłybyśmy rozpoznać, która artystka wykonywała poszczególny model.
Ile takich artystek jest w Polsce?
– Myślę, że topowych około dziesięciu. Dużo osób próbuje malować, ale na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to ich droga. Zawsze lubiłam ręcznie robione zabawki, chyba dzięki mojej mamie, która zaszczepiła mi miłość do przedmiotów z duszą.
Pewnego dnia szukałam na allegro pięknego prezentu na trzecie urodziny dla mojej córki. Znalazłam wtedy, nawet nie noworodka, ale imitację malutkiego szympansa. Z daleka wyglądał tak realistycznie, jakby to było prawdziwe zwierzę. Skontaktowałam się ze sprzedającą i okazało się, że posiada ten okaz od zagranicznej artystki.
Zaczęłam o tym więcej czytać, szukać, dowiedziałam się, że istnieją lalki, które przypominają prawdziwe noworodki, wcześniaki, niemowlęta większe i mniejsze, a nawet takie z konkretną wadą genetyczną, np. z Zespołem Downa. I tak zaczęła się moja pasja.
Od kolekcjonowania, a potem nieśmiało zaczęłam coś w tych lalkach zmieniać po swojemu. Aż wreszcie odważyłam się, żeby zrobić wszystko od podstaw sama i wtedy poczułam, że to jest dokładnie to, co powinnam robić w życiu. Przez jakiś czas pracowałam jako kosmetolog, miałam nawet swój zakład kosmetyczny. Trwało to tylko rok, bo intuicyjnie czułam, że powinnam szukać spełnienia w innej dziedzinie. Wtedy w Polsce były tylko trzy artystki, u których można było nabyć takie lalki.
Czy zdarzyło ci się kiedyś odmówić? Czy miałaś wrażenie, że ktoś zamawia lalkę do niecnych celów?
– Tak, kilka razy odmówiłam, gdy podczas rozmowy zrozumiałam, że mam do czynienia z osobą silnie zaburzoną. To były przypadki, które mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, ale jednak były.
Raz pojawiła się klientka, która cały czas zmieniała zdanie. Tak naprawdę nie wiedziała, czego chce. Zdarzyło się też, że mężczyzna próbował zamówić lalkę, ale czułam, że niekoniecznie miałaby służyć do celów kolekcjonerskich. Inna klientka tak często zmieniała zdanie, że doszłam do wniosku, że ona oczekuje, abym zapakowała do pudełka prawdziwe dziecko. Zazwyczaj z takimi ludźmi komunikacja jest bardzo trudna i łatwo wyczuć, że tu może chodzić o chorobę lub nadużycie.
Czy kobiety szczegółowo opisują ci lalki, które chcą kupić?
– Bywa różnie. Wiele pań kupuje te, które już wykonałam. Ale zdarza się, że ktoś ma bardzo szczegółowy opis. Kiedyś zgłosiła się do mnie kobieta, która poprosiła o sprzedanie konkretnego egzemplarza, który zobaczyła u mnie na kanale na YouTube. Lalka przypominała jej synka, który zmarł bardzo niedługo po urodzeniu. To była dla niej wielka tragedia, gdyż najpierw lekarze nie dawali jej szans na zajście w ciążę, a potem upragnione dziecko odeszło po 18 tygodniach od narodzin. Ta kobieta na początku była bardzo niepewna zakupu. Bała się, jak zareaguje, gdy otworzy przesyłkę. Nagrała z tego wydarzenia filmik i potem wstawiła go na naszą zamkniętą grupę społecznościową. Co ciekawe opowiadała, że dzięki lalce z każdym dniem czuła się coraz lepiej. Pierwszym krokiem była możliwość zakupu dla niej ubranek.
Cieszyła się, że przestała mieć traumę, kiedy przechodziła koło witryn sklepów z ubrankami dla maluszków. Przebieranie łagodziło jej ból straty.
Kupiła ode mnie finalnie chyba trzy lalki, ale jakiś czas temu sprzedała całą kolekcję, bo stwierdziła, że lale spełniły swoją funkcję, pomagając jej przejść przez traumę i żałobę. Niedawno dowiedziałam się, że adoptowała dwójkę dzieci – trzyletniego chłopca i sześcioletnią dziewczynkę. Także ta historia, jak i wiele innych, podobnych, które coraz częściej opowiadają moje klientki, ma piękne zakończenie.