Z roku na rok rośnie liczba rozwodów. Choć mówienie o tym przychodzi nam coraz łatwiej, zawsze jest to bardzo trudne przeżycie – nie tylko dla małżonków, których to dotyczy, ale także dla ich rodzin. Nigdy nie jest łatwo pogodzić się z rozpadem małżeństwa, mimo, iż nie jest to dzisiaj niczym nadzwyczajnym, a już na pewno nie jest powodem do wstydu lub napiętnowania. Pytanie brzmi – dlaczego dochodzi do tych rozwodów? Czy można im zapobiec?
Teorie są różne. Niektórzy sądzą, że współczesne pokolenie nie chce naprawiać czegoś, co się zepsuło. Gdy w relacji coś szwankuje, po prostu rozchodzimy się i szukamy nowego partnera. Nie potrafimy i często nie chce nam się pracować nad związkiem. Z trudem idziemy na kompromis, przymykamy oko na wady. Wierzymy w romantyczną miłość, pełną uniesień, intensywnych przeżyć i czułych słówek. Wydaje nam się, że prawdziwa miłość wszystko zniesie, a wcale tak nie jest. Ba! Nie powinno być. Mądre kochanie umożliwia nam stawianie granic, dzięki czemu można uciec, gdy relacja staje się toksyczna.
Zdaniem innych, zawierając związek małżeński, często nie zdajemy sobie sprawy na co się porywamy. Nie jesteśmy przygotowani na różne, niespodziewane i szalenie trudne doświadczenia. A skoro nie jesteśmy przygotowani – nie wiemy, jak sobie z nimi radzić.
Szczerze wierzę, że każdy z nas, stojąc na ślubnym kobiercu chce, by ta miłość trwała do grobowej deski. Że słowa przysięgi wypowiadane są szczerze i z pełną powagą. Nie sądzę, by ktoś mówił przed ołtarzem”TAK”, a w tyle głowy miał: „Dobra, to tylko na chwilę, aż trafi się coś lepszego. Jak się nie będziemy dogadywać, to zawsze można się rozejść”. Nieee, nie wierzę, że ktoś może być tak wyrachowany i bezczelny.
Dlaczego więc ludzie się rozwodzą? Ach, gdyby można było znaleźć jeden wspólny mianownik… Niestety nie da się. Ale kilka, charakterystycznych sygnałów, które wróżą rychły rozwód, można już wskazać.