Jak długo udajesz, że tego nie widzisz? Tego, że on telefon trzyma tylko przy sobie, nie zostawia go nigdzie. Że później wraca z pracy, nie za często, ale jednak. Że rzadziej dzwoni podczas służbowych wyjazdów, kiedyś zawsze meldował, czy dojechał, jak hotel. Teraz nie zawraca ci już tym głowy.
I choć czujesz lekki niepokój, to jednak wszystko, co w tobie krzyczy, że być może cię zdradza, odsuwasz na jak najdalszy plan. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Twoja sprawa, ty decydujesz, czy chcesz wiedzieć, bo jak już wiedzieć będziesz, to musisz coś z tym zrobić, nie możesz tego tak po prostu zostawić. „Tak zdradziłem cię” – po tym już nic nigdy nie jest takie same. Uwierz. Dzisiaj możesz jeszcze to zostawić, poczekać. Wiesz, że statystycznie mężczyzna zdradzający niemal zawsze i tak zostaje przy żonie? Więc może warto rozważyć, czy chcesz rozpętać piekło, chcesz, żeby on się tłumaczył, chcesz wiedzieć gdzie i z kim i jak? Kiedy przekroczysz tę cienką linię, nie będzie już odwrotu.
Wiem, co mówię, bo wiem, jak wygląda życie po zdradzie. Nie umiałam odpuścić, machnąć ręką, przeczekać, udawać, że wszystko jest w porządku, tylko my przechodzimy jakiś mały kryzys, a może on po prostu ma słabszy czas – za dużo pracy, za dużo stresu, stąd brak uwagi, roztargnienie i jakaś taka oschłość w stosunku do mnie. A może to ja byłam przewrażliwiona?
Ale nie… Przeszukałam jego telefon, zadzwoniłam pod numer, z którym najczęściej rozmawiał. Usłyszałam kobiecy głos – ucieszyła się myśląc, że to on dzwoni… Rozłączyłam się, nic nie pamiętam. Ocknęłam się na kolanach w salonie trzymając się za głowę. Chciałam nie być, zniknąć, obudzić się z tego koszmaru, kiedy dotarło do mnie, że te wszystkie wymówki były tylko po to, by ją zobaczyć, by się z nią spotkać.
Nie, on był zaskoczony. „O co ci chodzi?” pytał, kiedy ja szalałam, nie wiem czy bardziej z wściekłości czy z rozpaczy… On powtarzał, że nic takiego się nie stało, że to nic dla niego nie znaczyło i o co cała ta afera.
Nie złapałam ich w łóżku, nie widziałam ich wspólnych zdjęć, tylko intuicja mi podpowiadała, że to nie jest tylko koleżanka z pracy. Koleżanki nie zapisuje się jako J. w telefonie i nie dzwoni się do niej po północy, kiedy twoja żona śpi!
No dobrze, wiesz, i co dalej? Chcesz by padł przed tobą na kolana, by przepraszał, by zapewniał, że kocha? Naprawdę? To by wystarczyło, by ukoić rozrywający cię od środka ból?
Kiedy przekraczasz tę granicę, musisz wiedzieć, czego chcesz. Masz jakiś scenariusz? Plan? Wyobrażasz to sobie? Spakujesz się i wyjdziesz? Jego spakujesz? Przecież nie wiesz, jak on zareaguje, nie wiesz, co powie, jak się zachowa. Może ciebie obarczyć winą za to, co się wydarzyło, może mówić, że wyolbrzymiasz, że nic się nie stało. Może płakać mówiąc, że go to przerosło.
A jeśli nie będzie przepraszał, jeśli usiądzie ciężko na kanapie i będzie patrzył w jeden punkt nie reagując na twoje krzyki, łzy, które z czasem zamienią się w ciszy szloch? Co, kiedy wstanie i wyjdzie, a ty nie będziesz wiedzieć, czy wróci? Dlaczego wyszedł? Czy aby na pewno miałaś rację? Może faktycznie to nic nie znaczyło, nawet jeśli gdzieś ktoś ich widział razem, to przecież o niczym nie musi świadczy?
Życie po zdradzie to strach. Boisz się, że kilkanaście lat waszego wspólnego życia nic dla niego nie znaczyły, że ty byłaś dla niego jedynie matką i żoną, że znudził się tobą, że nigdy cię nie kochał. To najtrudniejsze – czy on w ogóle cię kochał? Przecież jeśli się kocha, to nie można ranić, krzywdzić w tak okrutny sposób.
A potem boisz się, że on odejdzie, że zostaniesz sama. Poniżona, upokorzona, że zostawi cię dla innej. W czym ona od ciebie jest lepsza? Młodsza, ładniejsza? Z poczuciem humoru? Może biega, ćwiczy, a ty tyle razy sobie obiecywałaś, że zapiszesz się w końcu na fitness. Może gdybyś to zrobiła, nadal byś była dla niego atrakcyjna. Może to faktycznie twoja wina, za mało o siebie dbałaś, za mało się uśmiechałaś, zrzędziłaś i narzekałaś.
Boisz się, że sobie na to zasłużyłaś… Ta myśl długo nie daje ci spokoju… Rozliczasz siebie, kalkulujesz.
Pozwoliłam mu zostać, dałam nam szansę – obojgu. Nie, to nie jest tak, że wszystko zamiatasz pod dywan i udajesz, że nic się nie stało.
Strach nadal ci towarzyszy. Boisz się, że to się powtórzy, cierpnie ci skóra na karku, kiedy on zbyt często zagląda w telefon. Masz ochotę kontrolować go na każdym kroku, kazać mu pokazywać tobie wszystkie wiadomości, maile, bo tylko to daje ci poczucie względnego spokoju. Jesteś cały czas spięta, nawet podczas seksu nieustannie go obserwujesz, jakbyś mogła zobaczyć, czy jego myśli nie uciekają do innej.
Terapeuta powiedział: „Pani ma prawo go kontrolować, a pan musi to uszanować, tak długo, aż nie zostanie odbudowane zaufanie”. A co jeśli nigdy się nie odbuduje? Jeśli zawsze będę się bać, jeśli każde jego spóźnienie z pracy będzie moim napadem lęku? A może popełniłam błąd pozwalając mu zostać, może nigdy nie będę umiała mu wybaczyć, nie będę potrafiła wybaczyć sobie?
Ale wiesz, czym jeszcze jest życie po zdradzie? Jest nadzieją, która tli się jak iskierka, która w chwilach lęku koi twój ból i szepcze cichutko: „Ale on nadal tu jest, jest z tobą, stara się”. Może nie wszystko stracone, może dana nam szansa sprawi, że wyjdziemy z tego mocniejsi, dojrzalsi… Każdy z nas popełnia błędy, czy potrafimy je wybaczyć sobie, a innym?
Życie po zdradzie niczego nie oczekuje, ma czas, pozwala posłuchać trochę siebie samego, a trochę też siebie nawzajem. Potrafi wyznać okrutną prawdę, która boli aż do samych kości. Ale daje nadzieję. Daje nadzieję, że z tego pożaru, w którym spłonęło wszystko to, co było dotychczas, powstanie coś nowego. Bez określania na dzisiaj, co to będzie. Jeśli ty chcesz i on chce – budujcie siebie od nowa. Ja próbuję, bo nie opuściła mnie nadzieja, choć nie jest łatwo. Ale nie chciałabym kiedyś powiedzieć, że nie było warto.