Umieszczenie wymagań seksualnych na piśmie pomaga niektórym parom uniknąć suchych okresów i kłótni. Ale czy podpisywanie tego jest mądre?
Seks jest ważną częścią małżeństwa. Do tego stopnia, że jest przedmiotem zainteresowania nie tylko nas-małżonków, ale zarówno doktryny religijnej, jak i prawa. Jeśli para małżeńska nie skonsumuje małżeństwa, Kościół mówi, że każdy z partnerów może domagać się unieważnienia tego związku. Jeśli współmałżonek odmawia współżycia, sąd mówi, że możesz wystąpić o rozwód – nazywa się to konstruktywnym porzuceniem, a według niektórych stron jest to okrutne i nieludzkie traktowanie. W małżeństwie seks nigdy nie jest tylko seksem. Jest to zawarcie wiążącej umowy, niestety słabo rozumianej przez wielu „zawierających” ją osób.
Dlatego od niedawna niektóre pary robią dodatkowy krok i tworzą wyraźne (we wszystkich znaczeniach tego słowa) umowy seksualne. Jeśli zaś seks podlega porozumieniu, to sensownym wydaje się przelać to porozumienie na papier.
Seks nasz małżeński. Czy w końcu jest lepszy czy gorszy od tego przedmałżeńskiego?
O takich kontraktach piszą Roy i Sarah Pierson w książce „I Love You, Sign Here: Contracts For Couples”. Zawarli w niej zestaw humorystycznych pakietów, na podstawie których pary mogą stworzyć ponad 60 umów – i takich z przymrużeniem oka, i takich całkiem serio.
„Pierwszy kontrakt, jaki kiedykolwiek zawarliśmy dla siebie, dotyczył ograniczenia wydatków” – wyjaśnia Roy. „Ta książka ma być zabawnym początkiem rozmowy dla par… Seks może być bardzo dziwny, nawet z osobą, z którą uprawiasz seks przez cały czas”.
Wiadomo, że kontrakty i umowy działają na zasadzie ustalania oczekiwań. Jeśli jedna osoba chce seksu codziennie, a druga co tydzień, spowoduje to problemy. Umowy pomagają uniknąć tych problemów. Komentująca książkę psycholożka mówi, że są pewne rzeczy, które powinna obejmować umowa seksualna. Punkt na temat tego, jak często powinien mieć miejsce seks, jest oczywiste. Należy również zająć się fantazjami, rytuałami higienicznymi, ograniczeniami i zainteresowaniami, czy też osobistymi granicami, których przekraczać nie chcemy (np. seks analny). I oczywiście ważne jest, aby wygospodarować trochę miejsca na okoliczności, w których seks również nie będzie miał miejsca (np. seks w miejscu publicznym).
Pamiętajmy, negocjowanie jasnych umów w relacjach to najlepszy sposób na uniknięcie nieporozumień. Ale nie dla wszystkich może to wyglądać tak różowo. Są przecież ludzie, dla których słowa „kontrakt” i „umowa” oznaczają „obowiązek”.
Część psychologów radzi w tak delikatnej sprawie, jaką są relacje międzyludzkie, porzucić język prawniczy na rzecz nieco bardziej przystępnego. Sugerują „zaangażowanie w bliskość”. W ten sposób pary mogą zająć się innymi ważnymi elementami intymności, oprócz seksu. Śniadania w łóżku niekoniecznie muszą należeć do umowy seksualnej, ale z pewnością mogą pomóc utrzymać przy życiu nasze życie erotyczne i romantyczne.
Nie tylko seks. 8 głęboko intymnych rzeczy, które budują związek
Jeszcze inni uważają, że wina nie leży w słownictwie, ale w samej koncepcji.
– Podczas gdy planowanie seksu może być zabawne, „umowa” o tym, ile seksu należy uprawiać, jest problematyczna i skazana na niepowodzenie – mówi dr Lexx Brown-James, założycielka The Institute for Sexuality and Intimacy. – Jest tak wiele rzeczy, które przeszkadzają intymności i związkom seksualnym, że ustalone oczekiwania mogą sprawić, że seks będzie sztywny i obowiązkowy. A seks obowiązkowy buduje urazę i zabija namiętność, przyjemność i więź.
Zdaniem autorów niecodziennego poradnika, istnieje jeden prosty sposób na uniknięcie urazy, jaką może wywołać idea zobowiązania umownego, i obraca się on wokół zdolności do renegocjacji. Według Piersonów pary powinny wiedzieć, że zawsze mogą przeredagować dokument, jeśli sytuacja nie potoczy się zgodnie z planem.
Mimo to, chociaż umowy mogą pomóc w uczynieniu seksu i intymności priorytetem, nie mogą naprawić związku, który jest w poważnym kryzysie. Większość ludzi nie podpisze umów seksualnych. Ale ci, którzy widzą w tym wartość, z definicji będą musieli rozmawiać o tym, czego chcą i czego chcą ich partnerzy, aby iść naprzód.
Co wy na to?