Maria
– Wiesz jak się czuje odtrącona kobieta? Tragicznie. Czuje się, jakby przejechał po niej największy czołg na świecie. Jest wdeptana w ziemię i jedyne o czym marzy to zniknąć. Wiem, może generalizuję, ale ja się tak właśnie czułam. Tamten okres wspominam jako jeden z gorszych w moim życiu. Bo wiesz, gdyby zdradził mnie z jakąś obcą babą, z kimś nic nie znaczącym, ale z moją koleżanką? Teraz już byłą – rzecz jasna, bo od tamtej pory się nie kontaktujemy. Po tym wszystkim uzmysłowiłam sobie jedno – nigdy więcej żadnego faceta. Żadnego, tak wiesz – na stałe.
Maria o zdradzie dowiedziała się przypadkiem. Naszyjnik Marty zostawiony w jej domu, słabe alibi, i odrobina śledztwa zaprowadziły ją do celu. Była załamana. Rzuciła się w wir pracy, o nowych znajomościach w ogóle nie myślała. Niecały rok od feralnego wydarzenia kuzynka Marii oznajmiła, że wychodzi za mąż, wręczając jej zaproszenie. Maria wpadła w panikę – no bo z kim pójdzie, że niby sama?
– Na to wesele zaprosiłam sąsiada. Mieszkał w naszym bloku od niedawna, na moje oko był kawalerem, bo nikogo u niego nie widywałam. Nieco młodszy, przystojny, zawsze grzeczny. Co ryzykowałam? Że powie nie? To niewiele. Zgodził się, choć poprosił o chwilę do zastanowienia. Wiesz, wesele było wyjazdowe, dwa dni, agroturystyka, te sprawy. Więc poczekałam.
Sąsiad Marii zgodził się jej towarzyszyć, w jednej z podkrakowskich wsi spędzili wspólnie cały weekend, Maria promieniała. Tańczyli do białego rana przy akompaniamencie tradycyjnej weselnej kapeli, pili lokalny bimber i bez końca rozmawiali.
– Podczas jednego wolnego kawałka myślałam, że oszaleję. Przysunął się tak blisko mnie, wiesz czoło, nos, usta, wszystko, tak, że czułam go całą sobą. Wiem, że może zabrzmi to dziwnie, ale w tamtym momencie zamarzyłam o tym, żeby zdarł ze mnie tę miętową sukienkę, którą na sobie miałam.
Nad ranem wylądowali w łóżku. Maria mówi o tamtym zdarzeniu „seks życia”. Do domu wrócili nazajutrz i zwyczajnie pod jej drzwiami się pożegnali. Maria nie chciała żadnego dalej. Była zadowolona, spełniona, zrelaksowana. Było fajnie i do widzenia.
– Krystian wpadł do mnie tydzień później, niby ze zdjęciami, niby na kawę. Kawę wypiliśmy owszem, ale nad ranem. Czy byłam tym zażenowana? W ogóle. Przecież jesteśmy ludźmi, każdy ma swoje potrzeby, życie rządzi się swoimi instynktami.
Od tamtej pory Maria i Krystian spotykają się, spędzają wspólnie czas, kończą w łóżku, nazajutrz zaczynając zupełnie nowy dzień bez siebie. Obojgu pasuje ten układ, przynajmniej tego się trzymają.
– Nic z tego nie będzie? – zalotnie zapytałam
– Nic – chłodno odpowiedziała. Lubię go, ale bardziej lubię sposób, w który mnie relaksuje. Mam swoje zasady – to ma być tylko seks, luźny układ, związkiem nie jestem zainteresowana, sama rozumiesz?
Próbowałam.
Kaśka
– O tym, czym jest klub swingersów dowiedziałam się przypadkiem, od koleżanki z pracy. Jakież ogromne było moje zaskoczenie, kiedy opowiedziała mi, co robi regularnie w czwartki. Naznaczyła mi temat i mnie zaprosiła. Trochę oponowałam, no bo gdzie ja tam. Obiecała, że tylko posiedzę, zobaczę o co chodzi, że może się wkręcę. Akurat byłam sama, wolna, miałam czas, no więc poszłam.
Kiedy Kaśka poszła na imprezę, zaproszona przez Wiolettę lekko oniemiała. Okazało się, że koleżanka nie powiedziała jej wszystkiego. Miał być fajny klimat, dobre drinki, kulturalni ludzie i dobra atmosfera. Okazało się jednak, że Kaśka trafiła na seks party.
– Opieprzyłam ją nim tylko weszłam. A ona wciągnęła mnie dalej, mówiąc, że może poznam kogoś fajnego. Wcisnęła mi drinka, potem kolejnego. Chyba to picie mnie wtedy uratowało, inaczej bym stamtąd niezwłocznie uciekała. Patrzyłam na ludzi, którzy bez żadnych zahamowań próbowali się dzielić własnymi fantazjami, bez cienia skrępowania. Nie jestem jakaś przesadnie skromna, w końcu się rozluźniłam i poczułam tę ich atmosferę.
Kiedy jeden z mężczyzn zapytał Kaśki: „to u mnie czy u ciebie”, była lekko oburzona. Po chwili jednak rzuciła: „u ciebie”, po czym się pożegnała z towarzystwem i do niego pojechała.
– Widziałam w jego oczach wszystko. Żądzę, pożądanie. Czułam się taka piękna, taka kobieca. Wyzwolił ze mnie całą gamę przeróżnych emocji, to było wspaniałe.
Wymienili się numerami telefonów, choć Kaśka nie bardzo liczyła na to, że chłopak zadzwoni. Przecież to seks party, żadna tam randka. Myliła się, bo zadzwonił, i znów się spotkali.
– Ciągle o tym myślałam. Marzyłam o nieprzyzwoitym seksie, o zabawkach, gadżetach, o wszystkim tym, co znałam z kultowych pięćdziesięciu twarzy Greya. Chciałam być jego, chciałam być pożądana. Dostałam wszystko to, czego nikt mi nigdy nie dawał.
Pytana o bliskość od razu zaznacza, że nie, to jej nie interesowało.
– Wiesz, taka relacja nie jest do końca zdrowa, nie daje poczucia bezpieczeństwa, nie gwarantuje niczego pewnego. Zasadę miałam tylko jedną – oboje się zabezpieczamy.
Dziś Kaśka nadal jest sama, do klubu swingersów jeszcze czasem wpada. Pytam ją o tamtego chłopaka, jak im się teraz układa.
– Wyczerpał limit moich fantazji, poznałam kogoś nowego. Choć nie będę cię czarować – czasem jeszcze się zdzwaniamy.
Paulina
Jest bardzo ładna. Czerwona szminka, starannie upięte włosy, wysokie buty. Na pierwszy rzut oka – perfekcjonistka. Ma chłodny wyraz twarzy, głos melodyjny, stonowany. Mówi pełnymi zdaniami, co chwila odpala papierosa.
– Czułam się bardzo samotna, choć byłam wówczas w związku, to ta sytuacja mnie przytłaczała. Nie ma nic gorszego niż dwoje ludzi żyjących potencjalnie ze sobą a tak naprawdę to obok siebie. Wiesz jaką tendencję mają kobiety? Odbijają się w oczach innych, ja też tak miałam. Każdy wyraz uznania ze strony mężczyzny traktowałam jak najlepszą nagrodę, choć oficjalnie się do tego nie przyznawałam.
Paulina poznała Piotra na jednym z portali dla osób samotnych. Długo rozmawiali ze sobą, dziewczyna była nim zachwycona. Był ciepły, zabawny, potrafił ją rozbawić i uspokoić. Widziała w nim coś więcej niż zwykłego kumpla, do czasu, kiedy się lekko rozczarowała.
– Któregoś wieczoru dostałam od niego dziwną wiadomość. Zapytał mnie, czy poświnutyszymy. Wiesz, byłam lekko zszokowana. Myślałam, że tak jak dotąd będziemy rozmawiali o miłości do poezji, czy muzyki Mozarta. Był taki „mój”, tak bardzo mnie zrozumiał. Uległam, choć ta rozmowa zupełnie nie była w moim klimacie. Uznałam jednak, że jest mężczyzną, ma więc swoje potrzeby. I, że ta sfera seksualna obejmuje jedną z nich. Pół nocy wtedy nie spałam.
Kolejne rozmowy Pauliny i Piotra przebiegały w podobnym tonie. Paulina nie do końca rozumiała tę koncepcję ale wciąż jej ulegała.
– Umówiliśmy się w końcu, przyjechał do mnie. Trochę odbiegał od tego mężczyzny, którego widziałam na zdjęciu, ale tym się akurat nie przejmowałam. Kolacja, film, łóżko, taki standardowy schemat. Jednak coś poszło nie tak, poczułam się jakbym była zgwałcona. Piotr był dość brutalny, bezpośredni, skupiał się bardziej na sobie. Wiesz, nie każdemu ten pierwszy raz wychodzi. Tylko, że ta sytuacja nie była jednorazowa.
Paulina godziła się na to, co jej nie odpowiadało. Uzależniła się od tej relacji, choć ona ją potencjalnie krzywdziła. Udawała sama przed sobą, że to luźna relacja, tylko seks, choć w głębi duszy coś innego zakładała. Stanowisko Piotra było jednak bezwzględne i tylko na seksie skupione.
– Prawie rok w tym wytrwałam. W imię zabicia samotności postawiłam tylko na seks, manewrowałam swoim ciałem. Do swoich słabości się nie przyznawałam, mówiłam, że mi to odpowiada. Chciałam, żeby był, choć jego nie było, ja go sobie wykreowałam. To inteligentny facet, może to ja nawaliłam, czasem się nad tym zastanawiam. Wiesz jak to jest, niby nie chcesz nic więcej a tak naprawdę jest zgoła inaczej.
Paulina chodzi na terapię. Uczy się siebie i własnego szczęścia, o terapii mówi, że to lekcja tego, jak cieszyć się życiem.
– Zapytasz niejednej, czy układ z zimnym seksem jej odpowiada, to każda powie, że pewnie, że jasne. A prawda jest taka, że każda z nas leci jak ta ćma do światła, licząc, że trafi na księcia na białym koniu. Kiedyś stanę na nogi, jestem o tym przekonana. O seksie na tą chwilę nie myślę wcale. Wiesz, dość mocno to odpokutowałam.