No cóż, każda kobieta, która odkryła swoją seksualność, chętnie przeżywa orgazm. Daje on niezwykłe i intensywne odczucia, które trudno porównać do czegokolwiek innego. Niezależnie, czy przeżywany z partnerem, czy w pojedynkę, potrafi być tak samo przyjemny. A czemu właściwie ma służyć jego odczuwanie?
Orgazm, po co on nam właściwie?
To, że mężczyźni go mają, to rzecz naturalna. Bez ich szczytowania nie byłoby możliwe zapłodnienie komórki jajowej. Poza tym niesie ze sobą przyjemność, instynktowne odczucia i zachowania, które leżą w ludzkiej naturze. W przypadku kobiet orgazm może mieć różne źródła (w zależności od symulacji danego miejsca na ciele), różną długość oraz cechować się wielokrotnością występowania lub trudnością w jego osiągnięciu. Kobieta pod tym względem jest bardziej „skomplikowana” od mężczyzny, ponieważ dla większości z nas, najważniejsze są towarzyszące temu emocje, poczucie bliskości.
Różnica między obiema płciami uwidacznia się także tu: kobiecy orgazm nie jest konieczny do zapłodnienia. Ma jednak inne, ewolucyjne podłoże.
Łechtaczka i orgazm mają naukowe uzasadnienie
Jego odkryciem zajęli się naukowcy z USA, którzy określili, że w zamierzchłej przeszłości, orgazm był niezbędny do poczęcia potomstwa. Doszli do tego wniosku obserwując początek jajeczkowania u różnych ssaków. U naczelnych na jajeczkowanie nie można wpłynąć. Są jednak gatunki, takie jak np. koty i króliki, gdzie owulacja następuje w wyniku burzy hormonalnej, którą wywołać może orgazm. Ok. 75 mln lat temu mogło to dotyczyć wszystkich gatunków ssaków, także ludzi, po czym nastąpiło zróżnicowanie.
źródło: www.msn.com, www.doctormed.pl