„Czy w pani życiu jest coś więcej czy tylko emocje?”, pyta terapeutka. Przerabiamy przypadek P. w te i wewte. Aż czasem dziwię się, czy ci terapeuci nie są zmęczeni. Tyle podobnych historii. Mężczyzna Niewłaściwy – tak zwykłam o nim mawiać. I wszystko co Niewłaściwemu przypisane. Namiętność, seks, drżenia i takie tam. Ech, zbyt jestem już dorosła, by wierzyć, że w miłości rozedrganej znajdę kawałek tak potrzebnego mi spokoju.
Rozbrajam więc Niewłaściwego na czynniki pierwsze. Co czuję, myślę, co robię w związku z nim. Po co mi to? Co robi, czuje i myśli on, też analizuję, choć wiadomo, że nikogo nie powinno to obchodzić. Fatalnie zauroczone kobiety są jednak takie przewidywalne. Muszą wiedzieć CO ON CZUJE. Jakby to było takie ważne – wystarczy, że w ogóle bierzemy udział w teatrze przyciąganie, odpychanie, odchodzenie, zawracanie, przychodzenie. Pierwszy plus z posiadania Niewłaściwego – terapia. No proszę, czy to nie złamane serce pcha nas w ramiona państwa Plastry Dusz. Nadzieja na zmiany. No cóż, muszę starać się bardziej. Terapeutka mówi, że nie mogę pracować nad swoją skłonnością do Niewłaściwych (jaka skłonność wredna kobieto!), dopóki trwam w takim związku. Jeśli rzucę Niewłaściwego przyjrzę się swoim relacjom z ojcem, matką. Coś zrozumiem. Zieeeew.
Spróbowałaby sama zrezygnować z seksu, o jakim jej się pewnie nie śniło, z drżenia, z uniesienia. Z poczucia, że orbitujesz, choć świat jest taki przeciętny.
M., moja przyjaciółka, królowa Katastrofa mówi, że dzięki uniesieniom żyje. Nie chce normalnych związków, nie chce nudy. „Żyć to kochać trudno” – powtarza. Ale ona jest zwariowana, kiedyś najpewniej dopadnie ją obłęd, nie mam wątpliwości. Jednak boję się obłędu, tą drogą nie idę. W gazetach pełno mądrych i mniej mądrych teksów o niewłaściwych miłościach. Sama jestem nimi jednak mądra za krótko. Nawet wiedza psychologiczna nie daje mi siły, choć tak dobrze znam słowo: „mechanizm”. Bo sami nie potrafimy być blisko, bo trudny ojciec, bo matka nie taka, bo czujemy, że nie zasługujemy na miłość, bo mamy borderline, srajlajn. Powiedz pani mojej tęsknocie, że jest wymyślona, ciału, że mu się wydaje. Na pewno wszyscy we mnie uwierzą, wyciszą się, uspokoją.
Odnajduję w Niewłaściwym pewien sens jednak. Odnajduję w nim pewną radość istnienia, dochodzenia do samoświadomości.
No więc POCZĄTEK
Ach, zwykle jest bardziej niż piękny. Uderzenie pioruna. Trzask, prast, pozamiatane. Wpadasz w wir czekania, drżenia, pisał, nie pisał, dzwonił, nie dzwonił. No proszę, oto ty, pani racjonalna. Wow, wciąż żyjesz. Kusząca to rzecz, prawda? Wiedzieć, że się żyje, gdy już się myślało, że jest się martwym.
Albo inna wersja (też częsta). On jest taki opiekuńczy, taki wyjątkowy, tak słucha, tak rozumie. No po prostu nikt taki nie jest. Gdzie ci mężczyźni. Wyginęli, serio. Ale on jest. Uff. I ty go spotkałaś. Prawdziwa z ciebie księżniczka. No cóż, Niewłaściwy nie ma na początku słabości. Jest jak pierdolony ideał stworzony na podobieństwa boga, najlepszego kochanka, przyjaciela w jednym. Jesteś w raju. Niewłaściwy daje ci na początku tak dużo, że to aż zatyka. Nie możesz oddychać i lubisz jego najukochańsze wyznania: „Jesteś jedyna”. Dla ciebie wszystko: „Rzucę żonę, ucieknę na koniec świata, do innego kraju, ucieknę na noc, skrzywdzę każdego, będę czekał. Jesteś inna”. Każdy Niewłaściwy ma swoje ulubione frazy. Jest naszym marzeniem. Mój miał się mną opiekować. Obiecywał. I być zawsze. Hmm….
Kładł mi głowę na brzuchu i kochał mnie ciut za długo, ciut zbyt gorąco. I za bardzo mówił, że jestem piękna. Trochę się bałam nawet. Ale Niewłaściwy zrobi wszystko, żebyś mu zaufała.
No więc: POŚWIĘCENIE
Przychodzi cicho, nawet go nie słyszysz. Jakoś tak rezygnujesz z siebie. Albo z rzeczy ważnych– no wiesz, chcesz, żeby flow z początku trwał. Ta głowa na brzuchu, to, że nigdy tak nie czuł, nie pragnął. Zieeeew. Każda pragnie być choć na chwilę Królową. Niewłaściwy to daje. Potem wycofuje się cichutko, albo wymaga coraz więcej. Albo tak ci się wydaje. W każdym razie z symbiozy wpadacie w rozdział pt. gra. Tego nie miałabyś z Właściwym. Kto, co i dla kogo. Ile. Szaleństwo miłosne zamienia się w matematykę. A ty trochę przepraszasz. Ba, przepraszasz bardzo. Że źle coś powiedziałaś, że powiedziałaś za mało, za dużo. Jeszcze nie widzisz siebie w lustrze, ale już trochę świrujesz. Przecież normalna TY powiedziałaby: „Ej stary, wal się”. Normalna Ty stawia granice i nie przejmuje się fochami. No ale wszyscy to rozumiemy. Ideał ma focha. Walczysz. Chcesz wrócić do początku. Cóż, pękło. Tam już byliście. Z naciskiem na słowo BYLIŚCIE( przeszły, dokonany). Nawet nie widzisz, ile dla niego poświęcasz.
No więc: UPOKORZENIE
Czy zdrowa psychicznie kobieta wyje przez faceta? Czy go o coś prosi?Czy rzuca wszystko i biegnie do niego? Nie może pracować? Pokonuje ileś kilometrów tylko po to, że udowodnić mu, że nie jest chora, że nie zdradziła, że to z nim jest w ciąży… cokolwiek. Błaga, prosi, przeprasza, chociaż nic nie zrobiła? Czy zdrowa psychicznie kobieta robi wszystko, żeby coś wytłumaczyć? Ups. Nie robi. Relacja z Niewłaściwym zamienia się w upokorzenie– nawet jeśli on kocha cię bardzo. Ale to nie jest normalne, gdy prosisz: „Wysłuchaj mnie”. On: „Czego chcesz?!”. Ty: „Kocham cię, proszę”. On:„ Nie wierzę, kochasz tylko siebie”. Srututu. Lądujecie na planecie: przemoc. Nawet jeśli oboje cierpicie. Nawet jeśli on wyznaje ci miłość. Haloooooo, miłość to nie jest żadne nie wierzę/ jestem zazdrosny, ranisz mnie. Miłość to nie jest manipulacja. Czujemy chyba pewną różnicę między zdaniem: „Czuję się samotny, bo często rozmawiasz z kimś innym, potrzebuje cię, jest mi przykro”, a: „Jesteś dziwką, suką, kobietą bez serca. Tyle ci daję, ty mi nic”. Czujemy?
Biegaj sobie moja piękna za nim, ale mniej poczucie, że to nie jest facet, który z tobą zostanie. Miłość nie stawia za wiele warunków, miłość znosi słabości, przebacza. I tak dalej. Słowo – tak właśnie jest.
No więc: ZDROWIENIE
Albo on cię rzuca (ba, bywa, że dla Innej– nowej Księżniczki, nowej jedynej), albo ty doczłapujesz się do pojęcia: normalność, prawdziwa więź, zaufanie. I rozumiesz, no cóż, rozumiesz, że Niewłaściwy jest iluzją, pomyłką, złudzeniem. Smuteczek trochę, prawdziwa miłość jest taka zwyczajna. Nie ma niej w teatru, za wiele scen też nie ma. Jest pewność, której z Niewłaściwym nie ma.
Bo Niewłaściwy to drżenia, uniesienia, flow. Poczucie, że jesteś w raju.
Srutututu. Tututusrutu.
P.S Odeszłam od Niewłaściwego. Dziś jestem z Właściwym. Cieplej, lepiej, bezpieczniej. Bez snów o Tamtym. Nie żałuję. Taką miłość jednak warto przeżyć choć raz. Choćby po to, żeby więcej nie chcieć jej już przeżywać. I pomagać koleżankom, które są w tej matni pt.: „Nie mam rozumu”. Choć wiemy wszystkie, że nikt i nic wtedy nie pomoże. Trzeba tylko paczki chusteczek, przytulenia, czasem wina. Bez słów: „Chyba cię poje….ało”. No poje*ało. Może chociaż dla tego seksu warto? Minie. M I N I E. Ale pod jednym warunkiem: nie wpadamy wciąż w te same sidła. Nie ulegamy złudzeniom. Chyba, że jesteśmy moją M. i sensem życia jest powtarzania zdania: „Umrę z miłości, odlecę, tylko to mnie interesuje”.
Dziewczyny, te które interesuje normalność – chodźcie ze mną:)