Go to content

„Kotku, nie dziś…”. Dlaczego seks w stałych związkach jest milion razy lepszy

seks w stałych związkach jest milion razy lepszy
Fot. iStock / oleg66

Nie ma fajniejszego faceta na świecie niż mój mąż. Patrzę na niego każdego dnia (dobra, prawie każdego, bo czasem go nie znoszę) i myślę, że jest najbardziej zajebistym mężczyzną pod słońcem. Mądry, bystry, inteligentny, umie zarobić, posprzątać, ugotować. Umie tak wiele rzeczy, że można serio zwariować z miłości do niego. I nie jestem mężatką z rocznym stażem tylko z 15-letnim.

Byłby w ogóle genialny gdyby nie to, że czasem

– jest upierdliwy

– jest nudny

– jest marudzący

Jednak zawsze, gdy myślę sobie: „To dziad jeden” patrzę pokornie w lustro i myślę: „Ty babo jedna, nie zmieniłaś się?” Albo: „A to co, pani Idealna się odezwała?”.

Chciałabym dziś jednak skupić się na seksie w stałym związku.

Jestem zmęczona już tym wiecznym marudzeniem jaki to koszmar przeżywają ludzie w małżeństwach. Brak seksu, brak erekcji, niechęć, zdrady. Tak, wiem, że to jest problem, mam koleżanki mężatki. Ale nie wrzucajcie nas wszystkich do jednego worka. Seks w stałym związku bywa najlepszy na świecie!! Po 15 latach również.

Najlepszy to nie taki, który uprawia się kilka razy dziennie. W tym się nie oszukujmy. Nie wierzę, że istnieje na świecie para, która przed ileś lat związku bzyka się non stop.

No trudno, coś za coś. Masz świetnego faceta, ufasz mu, seks schodzi na trochę (TROCHĘ) dalszy plan. Masz za to inne rzeczy. I tak…. W fajnym małżeństwie (wieloletnim związku, bo przecież nie chodzi o papierek) możesz:

1. Bez stresu mówić: „nie” albo: „tak nie rób”

Teoretycznie zawsze możemy mówić: „nie”, wiadomo. Ale tak „nie” od razu, gdy czujesz się jeszcze oceniania? Albo jak to wygląda, gdy on w łóżku robi coś, czego nie znosisz. Przecież nie powiesz wprost: oszalałeś??? Nieeeee. Musisz pomyśleć, wspiąć się na wyżyny dyplomacji

A w małżeństwie? „Auć, co ty wyrabiasz?” wyrywa ci się. Po prostu, bez wstydu. Możesz zareagować spontanicznie.  Albo nie chcesz seksu, koniec i kropka. Pracowałaś przez 16 godzin na dobę, zjadłaś wielką pizzę, nie wiem, cokolwiek. Jedyne o czym marzysz to położyć się i zasnąć. Po prostu nie chcesz wyczyniać łóżkowej ekwilibrystyki. Mówisz: „kotku, jutro” bez poczucia winy. On nie pomyśli, że jesteś bryłą lodu, nie kochasz go, nie jest pociągający, cokolwiek.

2. Czasem usłyszeć: „nie”

Jak wyżej. Jeśli mężczyzna, z którym jesteś dwa miesiące nie ma fazy na seks – to jednak czujesz się dziwnie. Nie jestem fajna? Seksowna? Co się stało????

W stałym związku możesz żyć bez seksu tydzień, dwa, trzy.

„Dobra, dobra, gdzie jest mój telefon, moje papiery, moje….” rzuca się po mieszkaniu mój mąż…

„Kotkuuuu” mruczę.

„No słodka jesteś” (w najlepszym przypadku). „Aha, aha, a ten telefon widziałaś?”. No k…. świnia po prostu!

Ale i tak go kocham, i wiem, że potem gdzieś wyjedziemy, będziemy mieli wolny weekend i będzie NAJLEPIEJ. Gdy patrzy na mnie jakbym była przezroczysta nie biegnę od razu oglądać z przerażeniem swojego tyłka (czy jest za duży), czy twarzy (może już nie jestem ładna).

On się śpieszy. Tylko tyle.

3. Śmiać się w łóżku

Seks na początku jest taki poważny. Dżizaaaas. Ona w tej koronkowej (czy innej) bieliźnie, on taki starający się. Zamracza ich pożądanie, seksualny obłęd, pasja.

W większości filmów seks jest tak pokazany. Wow, magia, odlot, inna rzeczywistość.  Gdy dzieje się coś nieprzewidywalnego. naturalne odgłosy ciała, bąk, beknięcie człowiek ma ochotę zapaść się pod ziemię. Boższ, zło. To koniec. Koooooooniec.

I tak seks urasta do rangi jakiegoś nieprawdopodobnego misterium i pół zwyczajności w nim nie ma. W stałym związku śmiać się możecie ze wszystkiego: z tych odgłosów ciała, z własnych niedociągnięć, z tego, że prawie się udało, ale jednak nie.

Po prostu śmiać, śmiać i śmiać.

4. Nie wstydzić się

Włosa na łydce, nieogolonej cipki (ogolonej niedostatecznie), kiepskiej bielizny, rozstępów, piersi dalekich od ideału, nadwagi, czegokolwiek. To jest najfajniejszy moment, gdy uprawiasz z kimś seks i przecież doskonale wiesz, że mogłabyś tyle w sobie zmienić (siłownia znów odłożona, bieg za krótki, Chodakowska rzucona w połowie, bo tchu nie mogłaś złapać), a on mówi: „Auć, ale jesteś zajebista, najlepsza na świecie, doskonała, wspaniała, przepiękna”.

Część ciebie mówi: ten koleś ma chory umysł.

Druga część mówi: skoro można mnie kochać taką normalną to znaczy, że życie jest serio fajne, a ja też jestem fajna niezależnie od wszystkiego.

5. Być naprawdę sobą

Wszyscy chcemy w łóżku być lepsi. Moje przyjaciółki bzykają się ze swoimi nowymi facetami i udają, że: kochają zawsze seks oralny (robić), że on się wcale nie musi myć się przedtem (niech jeszcze wcześniej się wysika, luz)  mogą sobie wsadzić członka głęboko do gardła i jeszcze głębiej i wcale nie chce im się wymiotować. Seks analny to dla nich czysta przyjemność zawsze i tak dalej. Kochanka, która chce być dobra musi się starać, wiadomo.

Kobieta w stałym związku nie musi już niczego udawać. Zresztą jej mąż też nie.

Już wiedzą co lubią robić, a czego nie. Ona nie godzi się na BDSM dla niego, czy on dla niej, choć uważa, że to jakaś paranoja uprawiać w łóżku przemoc.

6. Wspólnie się rozwijać

Ale mogą się starać, dopasowywać, zmieniać. Panuje taka moda na mówienie, że nasz facet jest w łóżku boski. Aaaaa, zajebisty. My też jesteśmy boskie. Wiadomo, najlepsze.

Mój mąż na początku był kochankiem fatalnym. Serio. Po pierwszej nocy pomyślałam: Dżizas, to boski facet, ale nie umywa się do eks. Popełniał wszystkie możliwe błędy. I co? Dziś jest kochankiem doskonałym. Bo się dograliśmy, nauczyliśmy siebie, a pomogła nam w tym miłość.

Miłość cudowne słowo.

7. Kochać z kimś, z kim jesteś najbliżej na świecie i co trwa

Ci, którzy to przeżywają, wiedzą jaka to magia. Mieć z kimś dom, kredyt, kłopoty, a potem móc wrócić do swojej bazy, miejsca spokoju i bezpieczeństwa. I kochać się tak, żeby zapomnieć o całym świecie. A w tym dotyku jest przede wszystkim czułość i miłość.

8. Mieć poczucie: wow, mamy wspólne dziecko  i jednak wciąż potrafimy tak… odlecieć

Bo pewnie, że potrafcie. Może niecodziennie, nie wciąż tak samo, ale równie mocno.