Robiłaś to kiedyś na wydmach, na pomoście, w jeziorze, na desce surfingowej, w kinie albo w samochodzie… Nie? Kobieto, wyluzuj i korzystaj z uroków lata. Nie martw się podglądaczami, wieczornym chłodem i gryzącymi mrówkami, bo wszystkie nasze koleżanki deklarują, że naprawdę warto spróbować. Seks w plenerze dostarczy ci nowych doświadczeń, zbliży was i rozwieje codzienną nudę. Mamy pięć pomysłów na szybkie numerki na wakacje. To są prawdziwe historie…
-
Na ambonie
Nie miałam świadomości, że to może być takie fajnie. Pamiętam, że kiedy byłam na studiach, mój chłopak próbował mnie namówić na seks podczas spaceru w lesie. Czułam się zablokowana. Nie mogłam się wyluzować, kiedy oparł mnie o drzewo i ściągnął ze mnie bluzkę. Było jasno i bałam się, że zobaczy nas przypadkowy przechodzień. Bałam się też, że nie spodobam mu się w tym mocnym świetle. Nie potrafiłam nic ukryć, ułożyć się w taki sposób, by czuć się szczuplejsza, ponętna, bardziej pociągającą. Dziś z perspektyw czasu wiem, że jemu nie o to chodziło. Był podniecony i pewnie długo myślał, jak wykombinować tę intymną sytuację, bo mieszkaliśmy wtedy w domku u koleżanki po siedem osób na karimatach w jednym pokoju. Zero szans na seks.
Po latach, kiedy już zbliżałam się do czterdziestki, moja fantazja była bardziej rozbuchana. Wtedy sama wyszłam z inicjatywą i zaprowadziłam go na ambonę w lesie (taką dla myśliwych). To była dla mnie sytuacja idealna, ponieważ wiedziałam, że w takim miejscu nie ma możliwości, by ktoś nas nakrył, zaskoczył, zawstydził. Byliśmy sami w pięknych okolicznościach przyrody. Podnieceni. Szczęśliwy. A seks? Wydawał mi się kompletnie inny i ekscytujący. Może dlatego, że czułam się bezpiecznie. Pamiętam, że potem długo wpatrywaliśmy się jeszcze w gwiazdy.
-
W basenie
Kiedy obejrzałam film „Pamiętnik” z Ryanem Goslingiem i Rachel McAdams, w którym główni bohaterowie kochają się podczas burzy w jeziorze, zamarzyłam, by odtworzyć taką scenę. Wszystko wyglądało w tym filmie tak bardzo namiętnie i romantycznie. Wkoło gwałtowna przegroda i w środku ich wielka miłość. Postanowiłam jednak zacząć na wakacjach od czegoś bardziej lajtowego. Kiedy wyjechaliśmy na Fuerteventurę, w nocy nikt z urlopowiczów nie chodził na basen. Chcieliśmy więc spróbować. Nasze ciała ukrywała woda, dlatego czuliśmy się bezpieczni. Powiem wam, że to było jednocześnie bardzo przyjemne, ale jednak rozczarowujące doświadczenie. Woda powodowała, że mniej czułam go w środku siebie. Seks wydawał mi się mniej intensywny, ale jednak poczucie chłodnej wody na skórze w jakiś przedziwny sposób nas podniecało i intensyfikowało doznanie. Było inaczej, było fajnie. Gdybym po tych wakacjach nie nabawiła się infekcji (sądzę, że stało się to podczas stosunku w basenie), polecałabym to przeżycie każdej kobiecie.
-
W lesie
Moja opowieść będzie trochę komiczna a trochę romantyczna. To wydarzyło się kiedy byliśmy jeszcze studentami i jechaliśmy z moim ukochanym na rowerach. Minęliśmy mały zagajnik, polany i nagle on zatrzymał rower i powiedział, że pragnie mnie natychmiast. Tu i teraz. Jego słowa tak bardzo mnie nakręciły, że kochaliśmy na polanie. Było świetnie. Szybko i intensywnie. Do dziś lubię opowiadać tę historię moim koleżankom, które nigdy czegoś takiego nie przeżyły ze swoimi partnerami. Śmieją się kiedy mówię, że pogryzły nas wtedy mrówki, albo że mój facet przez tydzień narzekał, że położył się niefartownie na korzeniu, który go okropnie uwierał, ale nic nie oponował, bo wtedy ja byłam akurat na górze. Nawet dziś, gdy wspominam tamten lipcowy wieczór, żałuję, że wydarzał się tylko raz. W sumie nie wiem, dlaczego nigdy potem tego już nie powtórzyliśmy. Może to była magia tamtej konkretnej chwili? Byliśmy wtedy młodzi i z bardzo zakochani.
-
W samochodzie
Pamiętam, że kiedyś jechaliśmy na camping do znajomych i byliśmy tak szczęśliwi, że czaka nas kilka dni bez dzieciaków, że zatrzymaliśmy na bocznej drodze w lesie i postanowiliśmy kochać się w samochodzie. Powiem szczerze, to był prezent dla mojego faceta, który już dawno powiedział mi, że marzy, by zrobić to w aucie. W prawdzie jego fantazja była bardziej rozbudowana i moim zdaniem tak naprawdę niemożliwa do zrealizowania, bo on chciał, by to działo się, kiedy on prowadzi.
Oczywiście chodziło mu o fellatio. On miał jechać szybko na autostradzie, a ja miałam robić mu dobrze. Kiedy mój ukochany wyznał mi swoją wizję wymarzonego seksu, powiedziałam mu roześmiana: „Chyba rozum straciłeś”. Ale obiecałam mu, że na wakacjach będziemy się kochać w samochodzie. I w końcu udało mi się to spełnić. Było naprawdę świetnie. Czuliśmy się, jak nastolatki, bo auto to jednak nie jest komfortowe miejsce. Wymagało to od nas trochę gimnastyki. Ale do dziś podnieca mnie wspomnienie zaparowanych od naszej namiętności szyb. Nie mogę się doczekać kiedy zrobimy to znowu.
- ZOBACZ TEŻ: Czy naprawdę jesteśmy kiepskimi kochankami?
-
W łazience
Mąż czasami próbował mnie w domu namówić na szybki numerek. Ale ja za tym nie przepadam. Pewnie każda kobieta to zna… zmywam naczynia, a mąż podchodzi i obejmuje od tyłu. Od razu wiadomo, czego chce: szybkiego pięciominutowego seksu. Czasem się na to zgadzam, ale to jak jest jak oddanie się na pięć minut z niemal zerową przyjemnością. Zwykle jednak mówię mu, że nie czuję ochoty, bo w głowie mam gonitwę myśli. Przecież jeszcze z córką muszę odrobić matematykę, włączyć pranie, wyprowadzić psa. Faceci są jacyś inni. Kobiety wieczorami podczas zmywania naczyń nie mają raczej melodii na seks. Natomiast na wakacjach to jest coś zupełnie innego. Kiedy wyjeżdżamy z naszymi dzieciakami, zazwyczaj w wynajmowanych domkach lub kwaterach panuje niezły harmider i brakuje zacisznej sypialni, w której możemy się kochać. Dlatego już dawno wymyśliliśmy sobie, że chodzimy do łazienki.
Rano, wieczorem, a czasem w ciągu dnia. Wtedy nie czujemy skrępowania, że ktoś coś będzie komentował po naszym wyjściu spod prysznica. Znikamy na piętnaście minut i myśl, że to jest tylko nasza tajemnica naprawdę nakręca. Nie ma wtedy jakiejś specjalnej gry wstępnej, ale kiedy się rozbieramy, wszystko dzieje się tak szybko, na wielkim uśmiechu, że nie mamy najmniejszego problemy, by osiągnąć orgazmy. Chyba jednak nakręca nas myśl, że znów zachowujemy się jak spragnione siebie nastolatki. Piętnaście minut wystarcza i potem są genialne humory na cały dzień.