Marta i Piotrek. Ona szalenie zaborcza, wybuchowa i uparta. On jeszcze bardziej zaborczy, wybuchowy i uparty. Nie było im łatwo i każdy, kto ich znał, zawsze kręcił głową z powątpiewania. Bo ile można drzeć ze sobą koty? U nich nigdy nie było spokojnie. Jak awantura, to na całego – z trzaskaniem drzwiami i wyprowadzaniem się. Gdy akurat się dogadywali, czułości nie było końca. I wcale nie przesadzał ten, kto mówił, że kiedyś się pozabijają. Oni sami wielokrotnie w ten sposób żartowali.
Byli ze sobą dobrych siedem lat. Nie sposób policzyć, ile razy każde z nich mówiło, że to już koniec. Że dłużej tak się nie da. Że oboje mają zbyt silne charaktery i żadne z nich nie chce odpuścić. Wiecznie tylko walka o władzę, przeciąganie liny i udowadnianie sobie nawzajem, które to jest głową, a które szyją w tym związku.
Do tego doszły poważne kłopoty – brakowało pieniędzy, problemy z dziećmi (oboje mają dzieci z poprzednich związków), ciągłe utarczki z byłymi partnerami, coraz więcej alkoholu (on) i „przyjacielskie rozmowy aż do świtu” z płcią przeciwną (ona). Kłótnie pojawiały się coraz częściej, a że była to u nich norma, z łatwością przekraczali kolejne granice i już dawno przestali przebierać w słowach.
Apogeum
– Dokładnie to pamiętam, bo rozstaliśmy się w moje urodziny. Zaczęło się od tego, że on o nich zapomniał. Potem poleciało jak zawsze: wypominanie dawnych żali, niespełnione obietnice. Dosłownie wszystko. On mówił, że ja jestem wariatką, a ja, że on jest despotą i pijakiem. Kłótnia, jakich wiele już między nami było. Każda z nich była oczywiście wyniszczająca, ale już się przyzwyczailiśmy do nich. Wtedy jednak posunęliśmy się dalej – opowiada. Marta kazała mu się wynosić. On, że bardzo chętnie, bo od dawna o tym myślał. Ona, że bardzo dobrze. On, że jej nienawidzi.
Co dla nich nietypowe, samo „rozstanie” przebiegło bardzo formalnie. On zabrał swoje rzeczy, ona oddała mu kilka pamiątek. Pousuwali siebie nawzajem ze znajomych na Facebooku, a gdy ktoś pytał, odpowiadali zdawkowo, że jednak nie wyszło, trudno, czas zacząć wszystko od nowa.
Czas nie leczy ran
– Mówi się, że po czasie zapomina się o pewnych rzeczach, ale u mnie było zupełnie inaczej. Im więcej czasu mijało od naszego rozstania, tym więcej emocji mną targało. Raz byłam na niego wściekła, że tak łatwo odpuścił, a za chwilę znowu tęskniłam. Jedno jest pewne – dalej go kochałam i choć umawiałam się na randki, gdzieś tam ciągle miałam go w tyle głowy. Zastanawiałam się, co robi i z kim. Pytałam samą siebie, czy to musiało tak się skończyć, co zrobiliśmy źle, dlaczego zabrakło nam siły do walki – mówi Marta.
Odezwała się pierwsza, po roku od rozstania. Dowiedziała się od znajomych, że zmarła mama Piotrka. Znała ją i bardzo lubiła. Poza tym szczerze mu współczuła, bo śmierć rodzica zawsze jest bolesnym doświadczeniem. Na początku były to bardzo oficjalne rozmowy, ale za to coraz częstsze. Znów byli ze sobą blisko, zaczęli rozmawiać o tym, co było, dlaczego im nie wyszło. Każde opowiadało o tym, co robiło przez ostatni rok.
To on wyszedł z propozycją, by spróbowali ostatni raz. Zgodziła się. Wszystko to, opisane w telegraficznym skrócie, działo się 8 lat temu, a oni są wciąż razem. Dlaczego odważyli się spróbować i dlaczego (póki co) udaje im się wciąż być razem, skoro mówi się, że nie warto dawać drugiej szansy? Skoro mówi się, że ludzie się nie zmieniają i że warto trzymać się decyzji, którą już raz się podjęło?
Stoisz przed podobnym dylematem? Nie wiesz, czy wrócić? A może sama chcesz prosić o drugą szansę?
Aby powrót do byłego partnera miał sens, muszą zaistnieć dwa czynniki.
Bez względu na to, w jakich warunkach się rozstaliście, nadal szanujesz siebie, partnera i to, co was łączyło
Szacunek jest podstawą miłości i zaufania. Zacznij od pytania, czy szanujesz siebie. Jesteś w stanie wziąć odpowiedzialność za swój udział w rozpadzie związku? Widzisz swoje i jego błędy? Potrafisz docenić to, co mimo wszystko zrobił dobrze? Momenty, w których oboje zachowaliście się właściwie? Z całą pewnością mogliście zrobić coś lepiej, inaczej i do tego rozpadu by nie doszło, ale jak widać nie potrafiliście. Czy mimo to szanujesz ten związek i jego? To nie znaczy, że nie mógłbyś zrobić lepiej, ale zostaw miejsce na współczucie i uwolnij winę. Zrobiliście wszystko, co mogłeś, w czasie, który miałeś, mając przy sobie zasoby. Zaczynając od początku to czysty łupek, a ty jesteś na drodze do oczyszczenia swoich resentymentów. Możesz podjąć tę walkę o was, jeżeli potrafisz postawić na pierwszym miejscu was, jako parę, a nie swoją rację.
Wracacie do siebie z miłości, a nie ze strachu
Powrót ma sens, jeśli twoją główną motywacją jest obdarowanie go miłością, a nie chcę wypełnienia pustki i uniknięcia straty. Kobiety bardzo często usiłują odbudować stary związek, bo boją się samotności lub zmian. Szukanie nowego partnera jest zbyt przerażające, więc wolą trzymać się tego, co już znają, choćby nie wiadomo jak było to bolesne, trudne i traumatyczne. Jeżeli chcesz wrócić, bo kochasz tę osobę, chcesz ją i siebie uszczęśliwić, a dodatkowo wierzysz, że jesteście w stanie stworzyć dobry związek, powinnaś spróbować. Tylko nie pomyl tego ze strachem.
Tylko dwa czynniki, a jednak szalenie trudne do identyfikacji, prawda?
Na podstawie: Your Tango