Ty i inni faceci Twojego pokroju, musicie zrozumieć, że samotne matki nie są normalnymi kobietami. My jesteśmy cholernie silne, ale i cholernie zmęczone. Nie mamy czasu na słodkie pierd*lenie o dupie Maryni, opiekowanie się wami, wciskanie się w seksowne stroje i erotyczne maratony. Nie mamy czasu na analizowanie waszych fochów i podbudowywanie waszego ego. My musimy zasuwać. Dzień i noc. Wiecznie w trybie gotowości, wiecznie dla naszych dzieci.
Po tym całym cyrku z rozwodem nie sądziłam, że coś jeszcze jest w stanie mnie w życiu zaskoczyć. Moment, cofam. „Coś” – tak, ale na pewno nie faceci. Wydawało mi się, że poznałam już wszystkie wasze twarze i różne sztuczki. Myliłam się. Los chciał, żebyś na moje drodze pojawił się Ty – samotny, pełny energii i ponoć szaleńczo zakochany. Tak przynajmniej mówiłeś. Zapewniałeś, że wszystko rozumiesz i wszystkiemu podołasz. No to przykro mi, kochanieńki, ale nie podołałeś.
Wydawało ci się, że to będzie takie lekkie, łatwe i przyjemne. W sumie – nie Twój dzieciak, więc i nie musisz czuć się zobowiązany do jego wychowywania. Niby gdzieś tam jest, żyje, przewija się, ale to generalnie nie Twój problem i nie Twoje zmartwienie. Nie dziecko jest tu ważne, a matka. A ta skradła Twoje serce. Piękna, zadbana, wolna i ambitna. Zrobiło na Tobie wrażenie, jak potrafię ogarniać i pracę, i dom, i dziecko. Teraz już właściwie nie wiem, czy faktycznie byłeś zakochany, czy może wyrachowany. Bo muszę przyznać, że sprytnie sobie to wymyśliłeś.
„Związek z kobietą po przejściach” – brzmi trochę przerażająco, ale przecież ma swoje plusy. Swoje przeszła, więc nie będzie zaraz wymagać pierścionka zaręczynowego i ślubu. Jedno nieudane małżeństwo ma już przecież za sobą i nie będzie już tak ślepo wierzyć w romantyczną miłość do grobowej deski. Nie będzie też jęczeć, że chce mieć dziecko. Jedno (a czasem więcej) już ma i sama widzi, jaka to ciężka praca wychować i utrzymać takiego dzieciaka. A jak już wcześniej wspomniałam – i jedno i drugie mimo wszystko jest na jej barkach, nie na Twoich. Trudno, żebyś cudzego bachora niańczył i traktował jak swoje. Tolerujesz – to już dużo. A może inaczej. Wy wolicie używać zwrotu „dziecko mi nie przeszkadza”. Och, dziękuję! Doprawdy? Cudownie, bądźmy razem!
Teraz widzę, że w pewnym sensie było Ci ze mną po prostu wygodnie. Nie nalegałam na wspólne mieszkanie, bo potrzebowałam czasu, żeby siebie i dziecko oswoić z nową sytuacją. Za to Ty zawsze byłeś u mnie mile widziany i wykorzystywałeś to. Fajnie raz na jakiś czas zjawić się w mieszkaniu, gdzie jest posprzątane i zawsze ugotowane. Gdzie czeka troskliwa i kochająca kobieta, która z wytęsknieniem patrzy za wybrankiem swojego serca.
Tak, my wszystkie łakniemy miłości, opieki, wsparcia. Szczególnie, gdy jesteśmy samotnymi mamami. Gdy każdego dnia musimy stawiać czoła potężnym wyzwaniom. Takim, przy których niejeden z was obsrałby się ze strachu. I z jednej strony ta nasza siła was przyciąga, a z drugiej odpycha. Bierzecie więc to, co wam pasuje. Najczęściej dobrą zabawę, domowy obiad i seks.
A potem, gdy orientujecie się, w jaki gówno wdepnęliście, zabieracie zabawki i w długą.
Ty i inni faceci Twojego pokroju, musicie zrozumieć, że samotne matki nie są normalnymi kobietami. My jesteśmy cholernie silne, ale i cholernie zmęczone. Nie mamy czasu na słodkie pierd*lenie o dupie Maryni, opiekowanie się wami, wciskanie się w seksowne stroje i erotyczne maratony. Nie mamy czasu na analizowanie waszych fochów i podbudowywanie waszego ego. My musimy zasuwać. Dzień i noc. Wiecznie w trybie gotowości, wiecznie dla naszych dzieci.
To one i ich potrzeby zawsze będą dla nas najważniejsze. Musimy być jednocześnie ojcem, matką, lekarzem, pielęgniarką, kucharką, dobrym i złym policjantem, nauczycielem, sprzątaczką, praczką i żywicielem rodziny.
A potem pojawia się taki jeden z drugim, robią wielkie oczy i pytają:
Ale jak to?
A może byśmy gdzieś wyszli?
A może komuś ją oddasz na weekend?
A może wyjdziemy na imprezę?
Dlaczego znowu zmieniasz plany? Już kupiłem bilety.
A to sama jeszcze nie może zostać?
Chyba ja tu powinienem wprowadzić jakieś rządy.
Ojciec się nie poczuwa?
Weź coś z tym zrób. Nie wiem, do sądu idź.
Tak to Ty z nikim sobie życia nie ułożysz.
Nie możesz mnie teraz traktować jak swojego byłego.
Aż nóż się w kieszeni otwiera, jak się słyszy takie farmazony. Myślę sobie: „Idź, pożyj trochę, niech Cię los wystawi na próbę raz czy dwa razy, to może zrozumiesz, do jakiej kobiety startujesz i co w ogóle wygadujesz”. Coraz mniej mnie dziwi, że samotne matki szukają na życiowych partnerów facetów, którzy również są po przejściach. Może i obici czy poranieni, ale trochę już życie ich doświadczyło.
A tu tylko pretensje, że jestem nie-taka, nie-śmaka. Że za dużo czasu z dzieckiem, że od niego wymagam zaangażowania i dojrzałego podejścia. Że poprzeczkę za wysoko stawiam.
Stawiam, oj stawiam. Bo raz, że już wiem, jakiego związku nie chcę. A dwa, że samotne rodzicielstwo pokazało mi, ile jestem warta i co potrafię.
Fircyk od siedmiu boleści się znalazł. Spadaj, dupku!