No i krew mnie zalewa jak czytam coś takiego: „od swojej kobiety oczekiwałem jedynie świętego spokoju”. Nie dość, że od swojej – jakby była jego własnością, to jeszcze świętego spokoju.
Przeczytałam wczoraj wynurzenia faceta, który stwierdził, że to żona popchnęła go do zdrady, bo była nieufna i czepliwa (chcecie przeczytać, jest TUTAJ). Dwa razy czytałam próbując dopatrzeć się ironii, sarkazmu, jakiegoś drugiego dna, że gość jednak nie jest jełopem i jaja sobie tylko robi, tak naprawdę cierpiąc z powodu rozstania. To znaczy, jak dla mnie – wcale cierpieć nie musi, ludzie się rozchodzą, tak już jest. Jedni płaczą, inni się otrzepują i idą dalej. I okej. Niech każde będzie szczęśliwsze niż dotychczas, w innym życiu, może w innym związku. Tylko dlaczego na miłość boską od razu szukać winnych?
Zobaczcie jak to jest – przecież facetowi nikt kobiety do łóżka i życia nie wpycha. Ani on ślepy ani głuchy, żeby nie wiedział z kim się wiąże, prawda? No w końcu jak już trochę razem pożyją i pomieszkają, to widzi, czy będzie miał ten wymarzony święty spokój, czy jednak nie. Swoją drogą, ciekawe, co przez ten spokój rozumie? Bo mi się coś wydaje, że on chciał, by żona mu kapcie podawała, zupkę grzała, żeby w domku czysto było, a on w spokoju (a jakże) mecz mógł obejrzeć. Tyle tylko drogi panie, jak już pan sobie kobietę do domu sprowadzasz, to ostatnia rzecz, o jakiej powinien pan myśleć, to święty spokój. A co do skarpet pan sobie sam nie może wyprać, kubka po kawie umyć, i gaci na suszarkę powiesić?
Nóż mi się w kieszeni otwiera, jak słyszę takie dyrdymały. A jak jeszcze do tego dodać, że on nie wie właściwie o co cała afera, że sobie w internecie z inną laską flirtuje, to z tego noża pragnę zrobić słuszny użytek.
Nie, no jasne, nic się nie zmieni na tym świecie, jeśli głośno nie zaczniemy mówić, że to nie my jesteśmy od zapewniania świętego spokoju facetom! A gdyby tak odwrócić sytuację i powiedzieć: „Kochanie, na obiad chcę zapiekankę z bakłażanem, majtki czyste mi się kończą, możesz wstawić pranie? A ja tymczasem porozmawiam sobie z nieznajomym. Taki się wydaje interesujący, a ty taki nudny z tym twoim gotowaniem, pranie i sprzątaniem”. Identyczna sytuacja, a jednak drodzy panowie inna – prawda? A niby dlaczego, to co wy możecie, nam jest zakazane? My też możemy flirtować, jasne i to robimy, ale nie przekraczając pewnych granic, które tylko są dla was zastrzeżone. Wy za to, macie to w głębokim poważaniu. Wystarczy jedne mały problemik, jeden foszek za dużo i już znajdujecie tysiące wymówek pod tytułem: „Moja żona mnie nie rozumie, jestem taki samotny”.
Która kochanka tego nie słyszała? „Bo ona to tylko dom i dzieci, mnie w tym wszystkim już nie ma, myślę, że nic dla niej nie znaczę”. A co zrobiłeś ośle jeden, żeby znaczyć? Co zrobiłeś, żeby być dla niej ważny, żeby cię szanowała i doceniała? Masz taką listę na boku? Oj tak, stary, ja wiem, że ty nie jesteś niczemu winien, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bo przecież pracujesz, dziećmi w sobotę, kiedy ona sprząta, się zajmujesz, jak da ci listę, to zakupy zrobisz. Co prawda już ich nie wypakujesz, bo przecież nie chcesz jej mieszać w tych półkach i półeczkach, lepiej niech ona sama sobie wszystko poukłada. A ty sam z siebie nie możesz się zorientować, gdzie w której szafce, co stoi? Nie no to już za wielki wysiłek zapamiętać, że przyprawy – lewa górna szuflada, a chleb w szafce nad blatem. A nie daj Boże ona się jeszcze przyzwyczai? Co nie? Ja wiem, jak to z tymi babami jest – daj jej palec, to zaraz całą rękę ci upie*doli, jeszcze okna każe myć i łazienkę szorować. Co ty wtedy kolegom powiesz? Że na mecz nie wpadniesz, bo żona ci sprzątać kazała? I co o tobie pomyślą? Że mięczak jesteś, tak? Że zamiast świętego spokoju, to do roboty cię zagoniła?
To ty chociaż w ramach rekompensaty sobie panny pozaczepiasz w internecie. Poflirtujesz, pożalisz się, powiesz, że byś ją bzyknął, gdyby była zaraz obok, a może ona choć zdjęcie w bieliźnie ci wyśle, jesteś gotów nawet błagać żaląc się, że żona cię już nie kręci.
A kiedy żona całą tę korespondencję odkrywa, to zdziwiony, o co awantura. Przecież nic się nie stało, do niczego na żywo nie doszło. Ot tak, takie głupoty się ciebie trzymały. I zaskoczony, że żona nagle zaufania nie ma, że się wścieka. Wiesz czemu? Bo ona już wie, że zmarnowała na ciebie ostatnie lata, że poświęciła całą swoją uwagę i energię na kogoś, kto okazał się zwykłym dupkiem!
Oburzony? Oj tak, wiem, przecież się starałeś? A czy ty ją kiedykolwiek spytałeś, czy czegoś jej brak, czego oczekuje od ciebie, że może ma jakieś pragnienia, potrzeby? O nie, tobie było wygodnie, że ona milczała. Czułeś, że coś ją gryzie, w końcu głupi nie jesteś. Że jakoś się oddaliła, że cię odepchnęła – w końcu na to skarżysz się swoim kochankom. Ale czy ty zrobiłeś chociaż krok w jej stronę? Powiedz szczerze, co takiego zrobiłeś? Zabrałeś na weekend organizując opiekę nad dziećmi, tak by ona już o nic nie musiała się martwić? Kupiłeś bilet na koncert jej ulubionego zespołu? Zaprosiłeś do kina pamiętając, że jednak trzeba to zaplanować z wyprzedzeniem i wiedzieć, kto na kilka godzin z dziećmi zostanie? Czy może powiedziałeś: „Kochanie, zjedzmy razem śniadanie” czekając oczywiście aż ona je zrobi, a najchętniej pobiegnie po ciepłe bułki do sklepu, w końcu i tak biega co sobotę rano.
Faceci, wy się weźcie w końcu otrząśnijcie. Weźcie wy się ogarnijcie. Zależy wam? To zacznijcie się starać, pokażcie kobiecie, że jest dla was ważna, że ją szanujecie i podziwiacie – czyż nie tego oczekujecie też od niej? To, co dajecie wraca, i to z ku*ewsko mocną siłą, dając wam w pysk spakowanymi walizkami i jednym „wypie*dalaj” albo cicho zamykanymi drzwiami. Nieważne. Tak, ja wiem, my też bywamy zołzami, ja taką też bywam, ale ten tekst nie jest o nas (obiecuję, że taki napiszę), tylko o was, drogie dupki. Czas wziąć się w końcu z krytyką za jaja, wziąć do serca, co wam powiedzieć chcemy, i zrozumieć, że z nami to wy nigdy świętego spokoju ni e zaznacie, wtedy już lepiej bądźcie sami i flirtujcie z wirtualnymi pięknościami, a nam dajcie (nomen omen) święty spokój!