W świecie perfekcjonistek zwykłe kobiety mają przerąbane. Nie jesteś świetną matką, dobrą żoną, dziewczyną, córką? Poznaj zatem swoje drugie imię: poczucie winy.
Tak, tak, oczywiście. Wszyscy już wiemy, że to się nie udaje. Nie da się robić wszystkiego doskonale. Powtarzamy to sobie, wiadomo, powstają kolejne, bardzo poprawne teksty w gazetach, o tym, jak to się nie da. Jednak w głowach pań „muszę być lepszą wersją siebie“ zawsze kiełkuje myśl: „A może ja jednak dam radę?“, „A może ze mną będzie inaczej“? A najbardziej przerąbane mają przyjaciółki perfekcjonistek.
SMS od koleżanki ( pierwsza w nocy) : „Możesz zerknąć na ten projekt? Oszaleję ze swoją perfekcją, sama nie pozwalam się sobie położyć. Muszę skończyć“.
Mam ochotę odpisać: „Halooo, tu noc, ludzie śpią, ja chcę spać, co mnie obchodzi twoja obsesja. Ale zwlekam się z łóżka, bo zaczynam się czuć winna. Dlaczego właściwie nie jestem taka nieugięta jak ona? Dlaczego wyłączyłam komputer o 21.00?“.
Spotkanie z przyjaciółką. Pani biegająca, jedząca zdrowo, dwoje dzieci, zaopiekowany mąż. Oesu. Ze spotkania z nią wychodzę z poczuciem własnej wartości wielkości orzeszka. Szaleję po mieszkaniu. Od dziś też jestem Perfekcyjna. Prasuję, gotuję, sprzątam. Biorę się za wychowanie dziecka. No i partnera, oczywiście. Przecież u przyjaciółki wszystko, jak w zegarku.
No i sąsiadka. Czworo dzieci, zaangażowana w życie dzielnicy i naszej wspólnoty mieszkaniowej. Czego ona nie załatwi. Świetnie zorganizowana, dzieci ogarnięte. Jak ona to robi? – jęczę nie mogąc ogarnąć czasem jednego, bardzo miłego dziewięciolatka, dwóch kotów i szczeniaka.
Oszaleć można w otoczeniu pań perfekcyjnych.
Przypominam sobie słowa pewnej psycholog, która powtarzała mi, że perfekcja jest lękiem. Jest prośbą małej dziewczynki o akceptację, strachem, że ktoś zobaczy, że jest taka zwyczajna. Pocieszam się więc: ech, te inne z niskim poczuciem własnej wartości. No już dobra, niech próbują być idealne. Skoro robi im to dobrze.
Zasypiam spokojna. Taka jestem dojrzała, nic nikomu nie musze udowadniać. Srutututu
No i cóż… Dzwoni do mnie przyjaciółka.
„Co robisz?“ „Piszę tekst o perfekcjonizmie“ „Hahahahaha, czyli o sobie?“ „Jak to o mnie? „ „No raczej, przecież ty wciąż chcesz być najlepsza, tylko udajesz taką wyluzowaną?“ Jaaaaa?!!!
A potem myślę, że wszystkie jesteśmy w tej pułapce. Udowadniamy sobie, swoim bliskim, koleżankom, szefom. Zasługujemy, wciąż chcemy byc lepsze, doskonalsze.
A życie tak sobie mija w tym czasie.
Nam mija.