Go to content

Niepłodność w związku nie jest tylko diagnozą. Za każdą z nich stoi inna historia, za każdą stoi dwoje ludzi

Fot. iStock

Dla niektórych problemy z płodnością okazują się biletem do pogłębienia relacji. Niechcianym, nieproszonym, ale w ostateczności wzmacniającym związek dwojga ludzi. Zupełnie, jak w słowach „w zdrowiu i w chorobie”. Dla innych to pierwszy krok do całkowitej rozbiórki domu, który udało im się zbudować, aż do ostatniego kamienia… Dla każdego z nich diagnoza „niepłodność” oznacza coś innego, choć zawsze niesie za sobą ogromną tragedię, z którą muszą się zmierzyć. Nie każdy doczeka swojego happy endu. I nie zawsze wygrana z niepłodnością będzie oznaczała wygrany związek.

Od momentu pierwszej wizyty u specjalisty, każda z par przebędzie prawdopodobnie najdłuższą i najbardziej mozolną drogę w swoim życiu. Nie wszystkie te drogi zakończą się dobrze, rodzinnym zdjęciem z pyzatym bobasem. I nie każdy z nich dojdzie do mety, a z całą pewnością, wiele par w czasie marszu wybierze odmienne kierunki.

Niepłodność przestaje być tematem tabu. Zacieśnia swoje macki coraz śmielej i sięga coraz dalej. Coraz częściej mówi się o metodzie in vitro – jednak w świecie pełnym światopoglądowych przepychanek, rzadko porusza się kwestię tego, co problemy z płodnością oznaczają dla związku. Narastająca frustracja, bezsilność, depresja i różnice światopoglądowe partnerów odciskają ogromne piętno na relacji. Nie wszystkim uda się je pokonać. To problem, którego nie da się opisać definicjami, bo za każdą diagnozą stoi zupełnie inna historia. Dwoje autonomicznych ludzi, którzy nagle muszą zmierzyć się z żałobą po swoim wyobrażeniu o życiu, związku i rodzinie.

„Pewnego dnia odważyłam się i w trakcie kolejnej kłótni wyrzuciłam mężowi, że może brak dziecka to nie moja, lecz jego wina, że może on w końcu dałby coś z siebie, zbadał się, zmienił tryb życia (…) że ja wiele od siebie daję, a on nic (…) Dał mi w twarz iw wyszedł z domu”.*

Renata, 38 lat, urzędniczka

Kiedy para usłyszy od lekarza „niepłodność” zaczyna się ogromna rewolucja w ich życiu. Szok, rozczarowanie, często obwinianie – mniej lub bardziej świadome – partnera. Wiele związków na tym etapie przechodzi przez najtrudniejszy życiowy test. Pojawia się problem, a z nim pytanie: czy patrzymy w tym samym kierunku?

Jeżeli partnerzy w konfrontacji ze swoją tragedią, wybiorą tą samą drogę, ich historia nadal się piszę… jednak wiele par w obliczu tak trudnych decyzji musi zmierzyć się z trudnymi dla związku różnicami. Co stanie się, jeśli jeden z partnerów rozważa zapłodnienie in vitro, a drugi okazuje się jego przeciwnikiem? Co zrobić, jeśli jeden z partnerów z całych sił chce wyprzeć problem i odmawia leczenia i diagnostyki?

To pierwszy etap związku „po diagnozie”. Może trwać bardzo długo. Tak długo, jak oddalający się partnerzy nie będą gotowi, by stanąć z nim twarzą w twarz. Dla niektórych par, będzie to pierwsza w życiu rozmowa o tym, co zrobią, jeśli nie będą mogli mieć dziecka. Dla niektórych z nich, będzie to decyzja o rozstaniu. Historia Renaty to opowieść o zderzeniu z różnicami nie do pokonania. O rozwodzie, ale też o olbrzymim kroku w jej rozwoju świadomości na temat in vitro. I w końcu szansie, którą postanowiła sobie dać.

„Pamiętam pacjentkę, która podczas terapii zadecydowała, że odmówi udziału w Wigilii rodzinnej. Uznała, że tego nie zniesie”.*

Michał Pozdał, psychoterapeuta i seksuolog

Tych historii jest coraz więcej. Bez względu na kolejne wybory, prawie każda para starająca się długo o dziecko, niesie na plecach ogromny bagaż emocjonalny. I jeszcze więcej zewnętrznych oczekiwań. Jak powiedział Michał Pozdał, psychoterapeuta i seksuolog: „Kobietom się obrywa…”. Presja ze strony najbliższej rodziny, znajomych, a także nietaktowność obcych ludzi czy personelu medycznego, to doświadczenia, przed którymi nie sposób uciec. W naszym społeczeństwie wciąż brakuje empatii wobec par, które nie posiadają jeszcze potomstwa. Są za to oczekiwania: „kiedy wreszcie zostanę babcią/dziadkiem?”. Są też życzenia urodzinowe i na święta: „(…) i dzidziusia wam życzę…”.

„Często doradzamy pomoc psychologiczną, ale to trudny temat, bo niektóre pary czują się urażone, kiedy sugeruję, że taka pomoc jest potrzebna. Tymczasem to naprawdę trudny czas dla związku, dla relacji (…)”.*

Dr Katarzyna Kozioł, ginekolog, embriolog

Największym problemem i zagrożeniem dla par z problemem niepłodności jest nie szukanie pomocy. To sytuacja tak trudna i złożona, że nie rozwiąże jej nawet najlepszy ginekolog świata. Niepłodność nie kończy się poniżej pasa – ani u kobiet ani  u mężczyzn. Zajmuje sobą całą przestrzeń osobistą i związkową. Im dłużej trwa w ciszy, tym trudniej ją udźwignąć. Właśnie dlatego trzeba o niej rozmawiać. In vitro nie jest cudownym lekarstwem rozwiązującym wszystkie problemy, jest wspaniałą możliwością. Jednak bez względu na to, czy para podejmie próbę zapłodnienia pozaustrojowego, czeka ją największa próba dla ich związku. O tym wciąż zbyt rzadko się rozmawia. Te historie to zaledwie ułamek emocjonalnych trudności.

Małgorzata Rozenek-Majdan swoją książką „IN VITRO. Rozmowy intymne” zaczęła wyważać mocno zamknięte drzwi. To trzynaście rozmów, trzynaście historii o niepłodności. To historie dobre, ale i trudne. Rozważania etyczne i rozprawa z mitami, które wyrosły na temat zapłodnienia in vitro. Ale przede wszystkim, każda z tych rozmów demaskuje prawdziwe emocje, z jakimi muszą mierzyć się związki dotknięte niepłodnością.

Tę książkę powinien przeczytać każdy – bez względu na światopogląd. Bez względu na stan swojej własnej płodności, czy wyznanie religijne. Tylko po to, by następnym razem słysząc „in vitro”  czy „niepłodność” przypomnieć sobie, że to o wiele więcej niż diagnoza w karcie. Spróbować zrozumieć… lub po prostu ugryźć się w porę w język.


*wszystkie cytaty pochodzą z książki „IN VITRO. Rozmowy intymne”, Małgorzata Rozenek-Majdan, Prószyński i S-ka, Warszawa 2019