Między nami koniec. Nie umiem już o ciebie walczyć. Zresztą, nie mam nawet na to ochoty. Zdradziłaś mnie i nie potrafię tego zapomnieć, ani ci wybaczyć. Przekreśliłaś wszystko ta jedną zdradą. Całe 20 lat. Nie dzwoń, nie pisz. Możesz się ze mną kontaktować przez prawnika. Chcę to zakończyć, jak najszybciej.
Taką wiadomość przeczytałaś stojąc po środku centrum handlowego w eleganckiej dzielnicy w dużym mieście. Jeszcze wczoraj wszystko wydawało się inne, była jakaś szansa na powrót do siebie, na rozmowę, na terapię. Był seks i obietnice. Co takiego mogło się stać w ciągu niespełna 24 godzin? Co się zmieniło? Szukasz gorączkowo w głowie, zastanawiasz się co by tutaj najlepiej pasowało. Przecież nikt nie zna go jak ty. Nikt nie przeżył z nim tyle i nie widział go w tylu sytuacjach. Nikt nie zniósł jego humorów i absurdalnych reakcji. Tylko ty.
Strzał, w serce. Mieliście kryzys, nie pierwszy raz. Ale pierwszy raz z twojej winy. Była ewidentna, zdradziłaś go. Nie będziesz przecież udawać, że było inaczej. Wiesz, że to twoja kara, konsekwencja, karma. Nieważne jak to nazwiesz, zasłużyłaś. Tak sobie tłumaczysz. Tylko jednego nie jesteś w stanie zrozumieć. Jak można zmienić zdanie w ciągu doby? Kiedy między wami nie wydarzyło się dosłownie nic nowego?
A może tak to jest, kiedy jesteś ZDRADZONA. Najpierw rozpaczliwie szukasz odpowiedzi na pytanie „dlaczego”, szalejesz, wariujesz. Potem chcesz ten związek nade wszystko zatrzymać, bo przecież tylko to jedyne, co znasz. Jedyne, co było twoje.
Naprawdę w ciągu jednej nocy uświadomił sobie, że już z tego nie wyjdziecie, że nie ma co próbować? A może ktoś mu w tym podjęciu decyzji pomógł? Tyle ma nowych, życzliwych osób wokół siebie. Wszystkim powiedział, jak go zraniłaś. Tyle ma teraz możliwości, żeby zacząć wszystko od początku. Zrozumieć, że bez ciebie świetnie da sobie radę.
A może spotkał tę nową „ją” dziś rano, na ulicy. Spojrzał na nią i poczuł, że to jest prawdziwa miłość jego życia? Może byli już na pierwszej kawie, może umówili na następne spotkanie? O ile łatwiej mu zrezygnować z ciebie teraz, kiedy go zdradziłaś… Teraz właściwie powinien ci „oddać”. Zasłużyłaś na to, wierzysz w to.
Jeszcze wczoraj chciał do ciebie wrócić. Wierzył we wspólny dom, w waszą rodzinę. Dziś chce budować siebie na nowo. I nie ma tu już miejsca dla ciebie.
„Głupi był ten romans, niepotrzebny, zniszczyłam swoje życie” – myślisz. A może właśnie potrzebny? Może i on potrzebował w końcu udowodnić ci to, o co bezpodstawnie do tej pory podejrzewał cię od początku waszego związku? Że nie będziecie razem szczęśliwi, że potrzebujesz czegoś innego. Tak, można przeżyć z kimś pół życia i zrozumieć, że „to nie to”.
Nie proś o miłość, o szansę, o nadzieję. Nie rozgrzeszam twojej zdrady, ale obie wiemy, że nic nie było tutaj proste. Potraktuj to jako szansę na nowe życie. Lepsze.