„Dlaczego on nie chce ze mną rozmawiać? Dlaczego dąsa się, naciąga tylko kołdrę na głowę i milczy? Mogę do niego mówić, a on nic. Cisza. Mam tego ku…a dość. Krzyczę. Wtedy on wychodzi z domu i trzaska drzwiami”. Ileż kobiet opowiada podobne historie. Chcesz wiedzieć, dlaczego faceci wybierają bierność. Milczenie? Święty spokój zamiast normalnej rozmowy o uczuciach i potrzebach?
Perspektywa żony:
„Ostatnie nasze rodzinne wakacje to było po prostu koszmar. Rządził nimi nasz syn: dziesięcioletni Łukasz. Kiedy chcieliśmy iść na plażę, syn kładł się do łóżka i krzyczał: „Nieeee!”. Kiedy już udawało nam się go wyciągnąć na spacer, siadł na pierwszej ławce i płakał, że chce wracać, bo jest zmęczony. Kiedy był młodszy, ktoś brał go w takiej sytuacji na barana, teraz już się tak nie da. Najgorsze, że mój mąż nie chce pomóc mi dogadać się z dzieckiem. Ucieka od stawiania granic i na wiele synowi pozwala. Kiedy proszę, by z nim jakoś porozmawiał i zmotywował go do poderwania się z łóżka, on mówi, że nie chce awantur i woli z synem zostać w domku campingowym. Kiedy wieczorem próbuję wrócić do tematu i powiedzieć partnerowi, że musimy trzymać jeden front, być konsekwentni, nie odpuszczać, bo Łukaszek wyrośnie na tyrana lub narcyza, mąż nasuwa na siebie kołdrę i mówi: Jest sobota, są wakacje! Naprawdę chcesz się kłócić? Naprawdę musimy o tym teraz rozmawiać? Wkłada słuchawki do uszu i odpala coś na Netflixie i tyle jest z nim porozumienia. A seksu nici”.
Perspektywa męża:
„Moja żona nie daje mi odpocząć nawet podczas wakacji. Ciągle chce wałkować różne sprawy dotyczące dzieci, ona jest strasznie lękowa. Przeraża ją każdy drobiazg wychowawczy. Już nie wiem, jak mam jej tłumaczyć, że z naszym synem wszystko jest w porządku. Uważam, że to dobrze, że czasem się przeciwstawia. Tak go wychowałem, że w przyszłości nie da się „pożreć korporacji”. Jak nie będzie miał ochoty pracować po godzinach, to powie wyraźnie „Nie!”. Prawda, że Łukaszek czasem bywa niesforny i nie sposób do niego dotrzeć. Ale co jak mam wtedy robić? Bić go na kwaśne jabłko?! Przecież tak nie wolno! Kiedy syn nie chce wstać z łóżka, często próbowałem brać go pod pachy i stawiać na ziemi, ale to nie pomaga. Kiedy żona znowu chce, bym z nim poszedł porozmawiać, boję się, że dojdzie w końcu między nami do bójki. A tego wolałbym uniknąć. Nie wierzę też, że pomoże nam rozwiązać ten problem psycholog. Nie wierzę, że powie mi cokolwiek, na co sam nie wpadłem”.
Dlaczego oni nie chcą rozmawiać z kobietami?
1. Wstydzą się, że nie dają rady
Mężczyźni szczególnie niechętnie mówią o swoich potrzebach i pragnieniach w relacjach z kobietami, ponieważ zostali wychowani tak, aby być samowystarczalni. Wstydzą się, że potrzebują czegokolwiek od kogokolwiek.
2. Martwią się, że konfrontacja wszystko pogorszy
Wielu panów tak naprawdę nigdy nie rozmawia ze swoimi kobitami o tym, co faktycznie ich drażni, ponieważ spodziewają się silnego wybuchu partnerek. Tak naprawdę nie wierzą, że ich męska perspektywa mogłaby uleczyć relację. Wolą więc ściemniać, bo wydaje im się, że wyjawienie powodów frustracji tylko pogorszy sprawę. Co ciekawe, im bardziej kobiety naciskają na rozmowę, tym faceci bardziej się wycofują i zamykają w sobie. Często dopiero terapeutom podczas sesji indywidualnych mówią, o co im chodzi naprawdę. Ale ze szczerym zdziwieniem reagują na sugestię psychologa, że warto z kobietą na ten temat w ogóle porozmawiać.
- Zobacz także: W związku, w którym nie ma kłótni, nie ma komunikacji. Cisza jest dla miłości destrukcyjna
3. Boją się, że eskalują ich silne emocje
Faceci są świadomi tego, że drzemią w nich „zakorkowane” pokłady agresji, których w żaden sposób mogą wyładować na żonie i dzieciach. Obawiają się jednak, że w którymś momencie awantury nie uda im się powstrzymać impulsów i dojdzie do sytuacji krytycznej. Dlatego na wszelki wypadek unikają jak ognia rozmów, które mogą być dla nich niekomfortowe.
4. Panikują, że zostaną porzuceni
Żaden facet do tego się nie przyzna. Ten lęk staje się bardziej widoczny dopiero wtedy, kiedy przyjrzymy się długości stosowania przez nich uników tylko po to, by nie mieć konfrontacji. To może trwać całe dekady. Faceci dość uważnie monitorują stan emocjonalny swoich partnerek, wyszukując oznaki potencjalnego konfliktu, a dowody dezaprobaty interpretują jako bezpośrednią krytykę i osobistą porażkę. Dlatego unikać dolewania oliwy do ognia. Martwią się, że niezadowolenie kobiety zwiastuje rychłą decyzję porzucenia.
5. Naprawdę obawiają się gniewu kobiet
Faceci mają swoją mantrę z dzieciństwa, która brzmi mniej więcej tak: „Jeśli mama nie jest szczęśliwa, nikt w domu nie jest szczęśliwy”. Jako dorośli zastępują ją nieco innym tekstem: „Szczęśliwa żona, szczęśliwe życie”. Dlatego tak często mężczyźni przekazują sobie poradę, że warto zgadzać się z babą we wszelkich drobnych domowych sprawach. Nie ma sensu kruszyć kopii o kolor kanapy ani o to, dokąd pójdziecie na lody. W takim męskim przekazie „zaszyta” jest informacja, że mądry partner (czytaj: szukający spokoju) w drobnych sprawach pozwala decydować kobiecie. To nie ujmuje mu żaden sposób, ponieważ w tych WAŻNYCH sprawach, samiec nadal nie daje sobie w kaszę dmuchać.
6. Z czasem są już zawstydzeni kłótniami
Zwłaszcza takimi, które nigdy nie doprowadzi ją do pozytywnych zmian. Wtedy po prostu… przestają próbować i niejako udają się na wewnętrzną emigrację. Mówisz do niego – nie słucha. Prosisz o coś – nie dostajesz. Tacy faceci żyją obok swoich kobiet. Boją się odejść, ale stają się głusi na to, co mówią do nich partnerki. Skupiają się na swojej marnej egzystencji. Nie chcą miłości, seksu, czułości. Chcą tylko świętego spokoju.